- Nie było zwątpienia w sprawie Szymona z Będzina, policjanci pracowali mimo początkowego umorzenia postępowania - mówił na antenie TVN24 Jacek Bąk, zastępca komendanta policji w Cieszynie. Według niego, policja zrobiła w tej sprawie bardzo dużo. We wtorek przed katowickim sądem okręgowym rozpoczął się proces rodziców dziecka oskarżonych o jego zabójstwo.
Bąk, który kierował grupą policjantów wyjaśniającą sprawę Szymona z Będzina podkreślał, że odczuwa satysfakcję, iż udało się rozpocząć proces ws. śmierci dziecka.
- Kiedy prowadziliśmy śledztwo, pytaliśmy, czy to się uda. Cały czas miałem nadzieję, jako osoba uczestnicząca w tym postępowaniu, że doprowadzimy do finału, który będzie dla nas pozytywny - powiedział Bąk.
- Finał naszych czynności znalazł swój koniec na ławie oskarżonych - dodał.
Zapewnił, że policjanci wierzyli, iż uda się im wytypować podejrzanych w sprawie, mimo przedłużającego się postępowania i wielu wątpliwości. - Nie było jakiegokolwiek zwątpienia, wszyscy policjanci intensywnie pracowali, mimo tego, że postępowanie zostało umorzone - powiedział Bąk.
Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo w sprawie śmierci chłopca najpierw zostało umorzone w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Sprawa ruszyła, kiedy dwa miesiące później do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie napłynęło anonimowe zgłoszenie o tym, że w rodzinie Beaty Ch. i Jarosława R. od dawna nie widziano najmłodszego z trójki dzieci.
Bąk dodał, że nie ma poczucia, iż coś nie wyszło. Jego zdaniem policja bardzo wiele zrobiła w sprawie Szymona z Będzina. - Pozwoliło to na skonstruowanie aktu oskarżenia - zaznaczył.
Oskarżeni rodzice
We wtorek przed katowickim sądem okręgowym rozpoczął się proces w sprawie zabójstwa półtorarocznego Szymona z Będzina.
O dokonanie zbrodni, do której doszło w lutym 2010 r., prokuratura oskarżyła rodziców dziecka: 41-letnią Beatę Ch. i jej konkubenta 42-letniego Jarosława R. Śledztwo w sprawie śmierci dziecka prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu tego roku.
Według ustaleń postępowania, 24 lutego 2010 r. ojciec mocno uderzył Szymona w brzuch, co skutkowało pęknięciem jelita cienkiego.
Dziecko miało też inne obrażenia - sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek oraz rozciętą wargę. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się z minuty na minutę: gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu.
27 lutego Jarosław R. miał zadać dziecku kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia Szymon zmarł. Prokuratura przyjęła, że rodzice godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia. Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno.
Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie.
Autor: MAC/jk / Źródło: TVN24, PAP