Do policji nie wpłynęło do tej pory zawiadomienie od żadnej ze stron uczestniczących w incydencie podczas niedzielnych uroczystości pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka" w Gdańsku - poinformowała we wtorek Komenda Główna Policji.
Podczas uroczystości przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD z liderem Mateuszem Kijowskim na czele. Doszło do przepychanek z innymi zgromadzonymi tam osobami, które wznosiły m.in. okrzyki: "Precz z komuną", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". KOD-owcy opuścili plac przed świątynią w eskorcie policjantów.
Policja "rozdzieliła strony konfliktu"
Dzień później lider Nowoczesnej Ryszard Petru poinformował, że w trakcie incydentu pobity został przewodniczący regionu pomorskiego KOD Radomir Szumełda. Dawid Marciniak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji pytany o sprawę poinformował, że "policjanci po uzyskaniu sygnału o nieporozumieniu na placu przed bazyliką, podjęli szybkie i zdecydowane działania". - Rozdzielili strony konfliktu w celu zapobieżenia ewentualnej eskalacji. Strony rozeszły się i interwencja została zakończona. Do chwili obecnej do policji nie wpłynęło zawiadomienie od żadnej ze stron nieporozumienia - dodał.
Szumełda zapowiedział, że złoży wniosek do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku o ściganie sprawców zajść przed Bazyliką Mariacką. Jak mówił, został "napadnięty przez grupę ok. 30 faszystów z Młodzieży Wszechpolskiej i ONR". KOD wezwał prezydenta oraz premier do stanowczego potępienia takich postaw, a policję i służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo uroczystości do wykrycia sprawców i skierowania sprawy na drogę sądową.
MW: nie zaatakowaliśmy zwolenników KOD
Z kolei przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej (MW) oświadczyli podczas wtorkowej konferencji w Gdańsku, że nieprawdą jest, iż to działacze MW zaatakowali zwolenników KOD-u. Poinformowali, że "po niedzielnych uroczystościach nie wystosowano żadnych zarzutów wobec jakiegokolwiek działacza". Według prezesa okręgu pomorskiego MW Michała Białka podczas nabożeństwa doszło do incydentu, który sprowokowali Szumełda i Kijowski. Mówił, że "pojawienie się Kijowskiego i jego prowokacyjne zachowanie wpłynęło negatywnie na reakcję niektórych ludzi z tłumu i doszło do opisywanych przez KOD niemalże jako lincz, drobnych przepychanek". Podkreślił, że zanim pojawił się Kijowski, przez ponad godzinę działacze KOD i MW stali obok siebie i nic się nie działo. Pytany przez dziennikarzy, na czym polegało prowokacyjne zachowanie Kijowskiego, odpowiedział, że wchodząc na teren uroczystości, wykonał on obraźliwy, lekceważący gest w kierunku kibiców. Dopytywany mówił, nie wie, kto uczestniczył w zamieszaniu; czy to byli kibice, czy ludzie nie związani z kibicami. - Jako Młodzież Wszechpolska w żaden sposób nie uczestniczyliśmy w tych przepychankach – podkreślił Białek. O wyjaśnienia w sprawie incydentu do komendanta wojewódzkiego policji i wojewody pomorskiego zwrócił się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który zgodnie z art. 51 ustawy o wojewodzie i administracji rządowej w województwie jest zwierzchnikiem policji. A kolei MSWiA poinformowało poprzez Twittera, że szef MSWiA Mariusz Błaszczak zlecił policji przeprowadzenie czynności sprawdzających w związku z obraźliwymi wpisami wobec "Inki".
Autor: mart / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Dominik Kulaszewicz