Na świecie spada spożycie alkoholu. Mniej piją Niemcy, Włosi, Francuzi, a także Rosjanie. Inaczej jest w Polsce. Rocznie statystyczny Polak wypija 11 litrów czystego spirytusu na głowę. Jeszcze w 2005 roku było to 9,5 litra. Zjawisko to spowodowane jest między innymi niską ceną alkoholu oraz łatwą dostępnością trunków. Materiał programu "Polska i Świat".
Jak wskazują sprzedawcy sklepów z alkoholem, rano sprzedają się wódki smakowe w niewielkich buteleczkach, w tak zwanych małpkach.
Jak mówi pani Małgorzata, jedna ze sprzedawczyń sklepu monopolowego, najwięcej klientów ma rano, między godziną 5 a 7. Z opublikowanych właśnie danych wynika, że Polacy piją coraz więcej nie tylko przed pracą. Piją również więcej niż w czasach PRL-u.
"To są ogromne ilości"
- W przedziale wiekowym powyżej 15. roku życia wypada nam na głowę ponad 11 litrów czystego alkoholu [rocznie - przyp. red.]. To są ogromne ilości - podkreśla Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
W latach 70. statystyczny Polak wypijał około pięciu litrów czystego alkoholu rocznie. Z kolejną dekadą ta liczba rosła. W połowie lat 90. w grupie osób starszych niż 15 lat wypijano już osiem litrów czystego alkoholu na głowę, w roku 2005 roku - 9,5 litra, w 2010 roku - 10,5 litra i ponad 11 w 2017 roku.
Zdaniem dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych powodem jest między innymi cena, która jest stosunkowo niska jak na zarobki Polaków. Brzózka podkreśla, że "patrząc na naszą zdolność nabywczą, ceny alkoholu relatywnie spadły dwa, dwa i pół raza w stosunku" do okresu sprzed 10-12 lat.
"Jak będzie się chciała pani napić, to kupi pani wszędzie"
Alkohol w każdej postaci jest również bardzo łatwo dostępny. Można go kupić nie tylko w sklepach monopolowych, ale również w sklepach spożywczych, na stacjach benzynowych czy w kioskach.
- Jeżeli weźmiemy taki jeden blok, taki dziesięciopiętrowy, tak na dobrą sprawę w Polsce jeden punkt sprzedaży alkoholu przypada na taki jeden blok - wskazuje doktor hab. Bohdan Woronowicz, psychiatra i specjalista terapii uzależnień.
- Niech pani spróbuje o [godzinie - przyp. red.] 1 w nocy kupić chleb, to musi pani pół Warszawy przejechać. A jak będzie się chciała pani napić, to kupi pani wszędzie. Jak nie będzie się pani chciało wychodzić z domu, to pani przywiozą - zwraca uwagę dziennikarz Antyradia Krzysztof Dowgird, który - jak sam przyznaje - jest niepijącym alkoholikiem od niemal 30 lat.
Eksperci wspominają, że alarm podnosili już, gdy piliśmy 8 litrów na głowę. Teraz ostrzegają, że jesteśmy bliscy przekroczenia granicy, za którą rozpoczyna się degradacja społeczna. Zdaniem Krzysztofa Brzózki, żeby temu zaradzić, należy zamknąć aż 80 proc. punktów sprzedaży alkoholu. Dodatkowo należy podjąć decyzję o wzroście cen.
"Łatwiej jest schować małą buteleczkę"
- Nawet [prezydent Rosji Władimir - przyp. red.] Putin w tej chwili zaczyna wprowadzać minimalną cenę za opakowanie piwa - wskazuje Brzózka. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych od lat przekonuje do wprowadzanie zakazu sprzedaży małych butelek - do 200 mililitrów. Kuszą, bo są tanie i poręczne.
- Łatwiej jest schować małą buteleczkę i przynieść w torbie czy w torebce do pracy niż dużą półlitrówkę - zwraca uwagę Woronowicz.
Autor: tmw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24