Od czterech miesięcy polscy żołnierze uczą się obsługi podniebnego "podglądacza". Aerostar - bo tak się nazywa - jest bezzałogowym samolotem zwiadowczym. Już wkrótce trafi do naszych sił w Afganistanie.
To ostatni lot z małego prywatnego pasa startowego żydowskiego kibucu Gvulot, następny start z polskiej bazy wojskowej w Afganistanie. Widoczna na filmie maszyna z bocznym numerem 2304 to zaledwie mała część tego co kupiła polska armia. Do obserwacji z powietrza mamy od tego miesiąca 8 samolotów oraz 4 stacje kontrolne - czyli w sumie 2 w pełni wyposażone i długo oczekiwane zestawy.
Klima w "kokpicie"
Stacja kontrolna jest klimatyzowana, może stać tuż obok żołnierskich namiotów, więc piloci bez specjalnego wysiłku i na zmianę, mogą kierować jednocześnie dwoma samolotami bezzałogowymi. A te przez 12 godzin z wysokości 6 kilometrów patrolują teren o średnicy 200 kilometrów. Kamera ma trzydziestosześciokrotne powiększenie optyczne.
- Możemy stwierdzić, czy silnik pracuje, czy jakaś osoba siedzi w środku, a nawet, czy pali papierosa - powiedział kpt. Mariusz Antkiewicz, dowódca grupy demonstrujący możliwości maszyny.
Żeby dokładniej powiedzieć jak te możliwości mogą pomóc żołnierzowi musimy się przenieść do hali produkcyjnej firmy Aeronautics, gdzie trwa wyposażanie drugiego polskiego zestawu i łączenie go z przenośnymi terminalami.
- To załoga steruje z bazy, ale dzięki temu przenośnemu urządzeniu żołnierz na polu walki może przejąć kontrolę i zlokalizować zagrożenie - mówił Omri Dekel, dyrektor marketingu Aeronautics.
100 milionów - najtaniej
Firma Aeronautics zarobiła na polskim kontrakcie około 100 milionów złotych, była to najniższa cena spośród 3 ofert - wszystkie przygotowały firmy z Izraela.
W tym kraju bezzałogowe samoloty prowadziły rozpoznanie już podczas wojny Jom Kipur w 73 roku. Ciche i tanie w eksploatacji maszyny okazały się bardzo skuteczne. Izrael to jeden z nielicznych krajów, który w tej dziedzinie może pochwalić się nie tylko teoretyczną wiedzą.
- W wielu przypadkach zagrożenia terrorystycznego ten system pomógł uniknąć ofiar wśród żołnierzy i cywilów - podkreśli rzecznik prasowy Aeronautics Itay Sherman.
Naprawy na naszej głowie
Ćwiczenia polskich żołnierzy polegają nie tylko na operacjach w powietrzu, ale również na obsłudze technicznej. Wraz z zestawami kupiliśmy zapasowe części na najbliższe dwa lata i sami będziemy odpowiadać za podstawowe naprawy.
- Powiedzmy, że 2 miesiące zajęło nam poznanie całego samolotu. Jesteśmy tu teraz dodatkowy miesiąc na kursie doszkalającym - zdradziła starsza kapral Wioletta Śliwka, technik.
Ostatni dzień ćwiczeń już się skończył. Polacy wracają do domu - do 49. pułku z bazą w Mirosławcu, gdzie jeszcze przez pól roku pomagać im będą zagraniczni instruktorzy.
Cztery z ośmiu bezzałogowców jeszcze w tym miesiącu mają trafić do Afganistanu, gdzie z powietrza będą pomagać polskim żołnierzom.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24