W tym roku napierające znad Atlantyku zatoki chłodu mocniej trzymają w ryzach upały nad południową Europą, choć temperatura rzędu 40 stopni dotarła już nieraz do Paryża i Budapesztu. W Polsce pogoda usiłuje powtarzać wzorce typowe dla lipca sprzed lat. Kłębiące się chmury, deszcze i burze cechowały pierwszą połowę lata w środkowej Europie, wraz z przeplatającymi się krótkimi falami parnego gorąca. Sierpień i wrzesień, pogodne i spokojne, były czasem żniw i prac polowych. To w lipcu spadało najwięcej wody. Ale tegoroczna pogoda, psująca wiele urlopów, nie jest dokładnym odwzorowaniem przeszłości. Tylko pozornie wraca do dawnych schematów, bo pod powierzchnią kryją się coraz większe skrajności wpisujące nasz klimat w zachodzącą globalną zmianę. Na sunące znad Atlantyku po Rosję deszczowe fronty trzeba patrzeć jak na dobrodziejstwo, które jednak nie wyrówna strat w bilansie wodnym poniesionych w ciągu ostatnich miesięcy.