To jest olbrzymia skokowa podwyżka, zwłaszcza w tych czasach pocovidowych - ocenił w sobotnich "Faktach po Faktach" ekonomista Rafał Mundry, komentując zwiększenie pensji wiceministrów. Profesor Witold Orłowski stwierdził, że osoby pełniące ważne funkcje publiczne "powinny mieć przyzwoite wynagrodzenia".
Prezydent Andrzej Duda w piątek podpisał rozporządzenie wprowadzające podwyżki dla wiceministrów. Na nowych przepisach skorzystają również posłowie i senatorowie, których pensje są uzależnione od wysokości zarobków wiceministrów. Nowe regulacje oznaczają kilkutysięczne podwyżki dla wiceministrów, szefów urzędów centralnych, prezesa Narodowego Banku Polskiego i wielu innych. Wyższe pensje będą obowiązywać już od 1 sierpnia.
Profesor Orłowski o podwyżkach dla polityków: rząd zaczyna od siebie
Odnosząc się do tych decyzji politycznych, gość "Faktów po Faktach", ekonomista, profesor Witold Orłowski ostrzegł, że powie "coś niepopularnego". - Uważam, że ministrowie, wiceministrowie powinni mieć przyzwoite wynagrodzenia, wyższe niż są [obecnie - przyp. red.], może nie takie, jak w sektorze prywatnym, ale porównywalne. Przeciwko temu nic nie mam, przeciwko ich podniesieniu też nic nie miałbym w sytuacji, gdzie rosną pensje gdzie indziej. Natomiast uważam, ze skandalem są pieniądze pod stołem, są te nagrody, te rady nadzorcze - powiedział główny doradca ekonomiczny PWC i były doradca prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jego zdaniem minister i wiceminister powinien mieć "zakaz wszelkiego rodzaju niejasnych wynagrodzeń".
Według Orłowskiego "najbardziej sensowne byłoby powiązanie automatyczne wysokości płac, na przykład ministrów, ze średnią płacą w gospodarce, jako rozsądna wielokrotność".
- Cieszmy się, bo rząd od zawsze mówił, że jego celem jest zwiększenie płac Polaków i zaczyna od siebie po prostu - stwierdził.
Mundry: to olbrzymia skokowa podwyżka
W ocenie analityka Rafała Mundrego podniesienie pensji osobom, pełniącym ważne funkcje publiczne "jest jak najbardziej słuszne". - Pytanie przede wszystkim o skalę, bo ta skala jest naprawdę imponująca. Z dnia na dzień te zarobki rosną o 40, 60, a w przypadku marszałka Sejmu i Senatu nawet o 75 procent - wskazał ekonomista.
Zwrócił również uwagę, że "mamy obecnie sytuację w gospodarce poprawiającą się po covidzie, aczkolwiek nie jest ona jeszcze różowa".
- Pan premier informuje nas, że po czerwcu mamy 28 miliardów nadwyżki w budżecie, aczkolwiek od początku roku zadłużenie państwa wzrosło o 30 miliardów. Wzrost podwyżek [pensji dla polityków - przyp. red.] w takiej skali wydaje się, przyznam szczerze, trochę zaskakujący. Nawet nie trochę. To jest olbrzymia skokowa podwyżka, zwłaszcza w tych czasach pocovidowych - stwierdził gość "Faktów po Faktach".
Odnosząc się do słowach premiera o nadwyżce budżetowej, profesor Orłowski stwierdził: - Udało się rządowi doprowadzić do tego, że liczby, które podaje na temat stanu finansów publicznych są kompletnie absurdalne, oderwane z sufitu. Właściwie dowolną liczbę, jaką rząd sobie ustali, że chce pokazać, to pokazuje.
Mundry zwrócił uwagę, że "księgowa na Polskim Ładzie ma zyskać około 45 złotych miesięcznie, tymczasem z dnia na dzień premier ma zyskać około 5-6 tysięcy złotych podwyżki". - Ten kontekst polityczny jest dla mnie bardzo nie zrozumiały, w sytuacji, kiedy w ramach Polskiego Ładu rząd oferuje Polakom kilkadziesiąt złotych miesięcznie więcej - powiedział ekonomista.
5-procentowa inflacja. Ekonomista: To rzeczywiście jest dużo
Goście "Faktów po Faktach" komentowali także wysoką inflację w Polsce, która według szacunku Głównego Urzędu Statystycznego w lipcu 2021 roku wyniosła 5,0 proc., licząc rok do roku.
- To rzeczywiście jest dużo. To najwyższy wskaźnik inflacji przynajmniej od kilkunastu dobrych lat - powiedział Mudry. Przyznał, że dostrzega ją w życiu codziennym. - Mam nadzieję, że ta sytuacja jest przejściowa, gdyż inaczej wiązałoby się to z zacieśnianiem polityki pieniężnej, a tutaj już musiałby wkroczyć do akcji Narodowy Bank Polski - tłumaczył ekonomista.
Przypomniał, że analitycy spodziewali się, że inflacja będzie niższa. - To niedobrze wróży, bo wydaje się, że ta inflacja jest trochę poza kontrolą - ocenił gość "Faktów po Faktach". Dodał, że "5 procent to coś, coś uderza już po kieszeniach". Zwrócił uwagę, że według NBP "to głównie czynniki zewnętrzne" wpływają obecnie na poziom inflacji.
- 5 procent inflacji samo w sobie nie powinno nas tak przerażać, bo to jest głównie spowodowane wzrostem cen ropy naftowej i benzyny i to jest właściwie we wszystkich krajach, w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. To mnie nie przeraża aż tak. To, co mnie naprawdę niepokoi, to nabierająca tempa dynamika cen żywności i usług - powiedział z kolei Orłowski. Wyjaśnił, że jest to "tak zwana inflacja bazowa". - Mam niestety obawy, że dzisiaj nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy ona się ustabilizuje, czy będzie rosła - dodał.
Źródło: TVN24