Kilka, a nawet kilkanaście stron mają formularze, które pacjenci podpisują przed operacją. Jest w nich pełna lista możliwych skutków ubocznych - od zakażenia infekcją po śmierć. Chirurdzy chcą w ten sposób ochronić się przed pozwami - pisze "Gazeta Wyborcza".
Pan Stanisław przyszedł na operację do łódzkiego szpitala im. Wojskowej Akademii Medycznej. Dostał tam kilkustronicowy formularz. - To było jak horror - opowiada "Gazecie Wyborczej".
I na dowód cytuje: "Możliwe jest zakażenie rany pooperacyjnej na skutek infekcji, miejscowa infekcja, krwiak, obrzęk, powstawanie zatorów tętnic, które mogą spowodować zawał serca, udar mózgu, zator tętnicy płucnej lub niedokrwienie kończyn, zakażenie wirusem zapalenia wątroby typu B i C lub HIV".
Powikłania w chirurgii były, są i będą. W czasie operacji może się zepsuć narzędzie albo lekarz natrafi na anomalię anatomiczną. Nawet najlepszym zdarza się, że robią coś prawidłowo, a wychodzi źle. Pacjenci, kiedy dowiadują się o powikłaniach, mówią, że nie wiedzieli, co im groziło, i pędzą do sądów. Musimy się chronić, dlatego opracowaliśmy formularze. Powinny pomóc w sądzie, gdy pacjenci mówią, że nie wiedzieli, co im groziło Pof. Adam Dziki, przewodniczący Towarzystwa Chirurgów Polskich
"Powikłania są i będą"
To tylko fragment formularza dotyczącego zgody na zabieg, który pacjent musi podpisać przed operacją. Dostają je już pacjenci w całej Polsce - pisze "GW".
Dokument opracowało Towarzystwo Chirurgów Polskich. Organizacja namawia swoich członków, by po niego sięgali. Najpierw chory czyta, co mu jest. Dalej - jak krok po kroku będzie wyglądał zabieg. Podane są też inne możliwe sposoby leczenia i ich skuteczność. Na koniec wszystkie możliwe powikłania, ze śmiercią włącznie.
- Powikłania w chirurgii były, są i będą. Nawet najlepszym zdarza się, że robią coś prawidłowo, a wychodzi źle. Pacjenci, kiedy dowiadują się o powikłaniach, mówią, że nie wiedzieli, co im groziło, i pędzą do sądów. Musimy się chronić, dlatego opracowaliśmy formularze. Powinny pomóc w sądzie, gdy pacjenci mówią, że nie wiedzieli, co im groziło - tłumaczy prof. Adam Dziki, przewodniczący Towarzystwa.
Prof. Dziki podaje przykład kobiety, która w Łodzi miała operację tarczycy. Konsekwencją zabiegu była silna chrypa, co jest - jak zapewnia profesor - częste w takich przypadkach. Ale kobieta przysłała do szpitala pozew. - Żąda ponad pół miliona odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu, kolejnych kilkaset tysięcy za leczenie depresji i jeszcze 2,5 tys. zł miesięcznie dożywotniej renty - wylicza prof. Dziki.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24