Katowicki Sąd Okręgowy postanowił w środę, że 26-latek podejrzany o wywołanie fałszywych alarmów bombowych w 22 instytucjach w całym kraju, pozostanie w areszcie. Mężczyzna przebywa w nim od 29 czerwca, kiedy sąd aresztował go na trzy miesiące. Obrona podejrzanego uważa, że może on uczestniczyć w śledztwie z wolnej stopy.
Sąd utrzymał w mocy decyzję Sądu Rejonowego Katowice-Wschód, który 29 czerwca wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu 26-latka. Tym samym odrzucił złożone przez niego zażalenie.
Mężczyźnie przedstawiono zarzut wywołania fałszywych alarmów i spowodowanie w ten sposób zagrożenia dla życia i zdrowia oraz mienia, za co grozi do ośmiu lat więzienia. Śledczy od początku zapowiadali jednak, że zarzuty mogą zostać rozszerzone o przestępstwa związane z narażeniem na niebezpieczeństwo pacjentów, którzy zostali ewakuowani ze szpitali po fałszywych alarmach. Wymaga to jednak zgromadzenia stosownej dokumentacji ze szpitali oraz opinii biegłego w tym zakresie.
Alarmował z Wielkiej Brytanii?
25 czerwca po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty - szpitale, prokuratury, sądy, komendy policji, centra handlowe i teren przyległy do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ewakuowano ponad 2,7 tys. osób. W akcję zaangażowanych było ponad 400 policjantów. Według resortu spraw wewnętrznych nie było realnego zagrożenia życia i zdrowia obywateli. Autorów wiadomości poszukiwała specjalna grupa policjantów Centralnego Biura Śledczego wspierana przez ABW, podjęto też współpracę ze służbami zagranicznymi.
26-latka zatrzymano w końcu czerwca na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic. Według śledczych, e-maile o rzekomych bombach mężczyzna wysłał w Wielkiej Brytanii, gdzie w ostatnim czasie mieszkał. W chwili zatrzymania miał ze sobą sprzęt elektroniczny, który prawdopodobnie służył do wysyłania informacji z groźbami.
Materiał "Faktów" z 29 czerwca:
Autor: BOR\mtom\jk / Źródło: PAP, TVN24