Pocisk rozerwał psu żuchwę. Myśliwy się nie przyznaje

Prokurator rejonowy w Giżycku Grzegorz Ryński poinformował, o przedstawieniu myśliwemu zarzutu złamania ustawy o ochronie zwierząt. Odpowie też za zniszczenie cudzej własności o wartości 1,5 tys. zł, bo tak - zgodnie z kodeksem karnym - prawo traktuje zwierzęta. Mężczyźnie grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.

Strzelił bez namysłu

Do incydentu doszło na początku maja w okolicach mazurskiej wsi Pozezdrze. Właściciele berneńskiego psa pasterskiego o imieniu Lolek twierdzą, że zwierzę było łagodne. Podczas spaceru pies oddalił się i bez nadzoru biegał w pobliżu zabudowań wsi. Na polu należącym do Matthiasa H. został postrzelony z broni myśliwskiej. Pocisk ze sztucera rozerwał psu żuchwę i spowodował obrażenia wewnętrzne, jednak zwierzę zdołało doczołgać się do domu. Lekarz weterynarii zdecydował, że dla skrócenia cierpienia zwierzęcia, należy go uśpić. Według relacji jednego z mieszkańców Pozezdrza, myśliwym, który strzelał do Lolka, był właściciel pola - mieszkający na Mazurach Szwajcar, posiadający legalnie broń myśliwską, będący członkiem koła łowieckiego w Węgorzewie.

Odpiera zarzuty

Tej wersji zdarzeń - jak ujawniła prokuratura - mężczyzna jednak zaprzecza. Odpiera zarzuty i twierdzi, że to nie on strzelał do psa sąsiadów. - Zebrany przez nas materiał dowodowy pozwolił jednak na przedstawienie podejrzanemu zarzutu - potwierdziła sierż. Grażyna Magiera z policji w Węgorzewie, która badała sprawę na polecenie prokuratury. Po protestach miłośników zwierząt z całej Polski, którzy skrzyknęli się na portalach społecznościowych, sprawą zajął się również rzecznik dyscyplinarny Polskiego Związku Łowieckiego w Suwałkach. Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o ochronie zwierząt, od stycznia 2012 r. myśliwy może strzelać do zwierząt domowych wyłącznie wówczas, gdy jest w stanie udowodnić, że stanowiły one realne zagrożenie.

Autor: mki\mtom / Źródło: PAP