Wybory jesienią 2011 r., a nie wiosną? "Rzeczpospolita" twierdzi, że Platforma Obywatelska zaczyna się wycofywać z planów przedterminowych wyborów. Powód? Pogarszające się sondaże.
Zgodnie z kalendarzem politycznym wybory parlamentarne powinny odbyć się jesienią 2011 r. Jednak 1 lipca 2011 r. Polska obejmie przewodzenie Radzie Unii Europejskiej. Eksperci od roku ostrzegają, że w czasie sprawowania prezydencji nie można zmieniać rządu, bo ministrowie muszą brać udział w posiedzeniach Rady UE, a wcześniej się do tego przygotować.
Do tej pory posłowie PO twierdzili, że najlepszym wyjściem byłyby wybory wczesną wiosną 2011 r. Opozycja popierała ten pomysł. Zapewne nie byłoby więc problemów, by Sejm zdecydował o samorozwiązaniu.
Tyle, że Platforma zaczęła się rezygnować z takiego scenariusza. Od kilku tygodni jednak więcej polityków tej partii mówi nieoficjalnie, że wyborów wcześniej raczej nie będzie.
Powód? Pogarszające się sondaże, w tym te dotyczące wizerunku premiera Donalda Tuska. Grudniowy sondaż CBOS przyniósł najgorszy wynik w historii gabinetu PO – PSL. Po raz pierwszy zrównała się liczba zwolenników i przeciwników rządu (jest ich po 31 proc.).
Nie ma decyzji
– Przyspieszenie wyborów z powodu prezydencji może nie być konieczne – przyznaje Andrzej Halicki (PO), szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. – Z dwóch względów: Polska będzie sprawować prezydencję w nowej formule, w której zadania są podzielone na trzy kraje, więc może nie będzie takiej potrzeby, a poza tym więcej zamieszania i szkód może przynieść powoływanie nowego rządu tuż przed objęciem prezydencji niż prowadzenie jej w trakcie kampanii wyborczej.
Zaznacza, że obecny rząd zakończyłby kadencję niewiele wcześniej, niż zakończyłaby się polska prezydencja. – Ja w Sejmie woli do samorozwiązania nie czuję – dodaje Halicki.
Tomasz Tomczykiewicz, członek zarządu krajowego Platformy, zapewnia, że partia jeszcze nie podjęła decyzji dotyczącej terminu wyborów.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: PAP