Dzieci i opiekunowie poszkodowani w wypadku autobusu w Świdnicy wracają do zdrowia. Wciąż w ciężkim stanie znajduje się jedno z dzieci, pozostałe są w stabilnym lub wróciły do domów. W szpitalu pozostaje również kierowca autobusu.
- Stan przebywających w szpitalu osób, które ucierpiały w czasie wypadku autobusu w Świdnicy jest stabilny, a kilka z nich zostało już wypisanych do domu - powiedział w sobotę dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego "Latawiec" w Świdnicy Jacek Domejko. W placówce przebywa obecnie 12 osób - 10 dzieci i dwie osoby dorosłe. Stan jednego dziecka jest ciężki. - Dziś wypisaliśmy już do domu dwie osoby, a jeden z pacjentów został przeniesiony do szpitala w Wałbrzychu na oddział neurochirurgiczny - dodał lekarz.
Brak śladów hamowania
Na miejscu zdarzenia obecnych było kilka osób, które potem relacjonowały jego przebieg. Jak opowiadał świadek, wysoki jednopoziomowy autokar wbił się w wiadukt. W wyniku uderzenia zdarte zostało około 10 m dachu. Część foteli została całkowicie zniszczona, przednia szyba wypadła. - Nie widać żadnych śladów hamowania. Autokar jest na świdnickich numerach, zatem kierowca musiał wiedzieć o wiadukcie. Może zapomniał, że jedzie tak wysokim autobusem - relacjonował świadek.
42 lata za kierownicą
60-letni mężczyzna jest kierowcą od 18. roku życia i dobrze znał Świdnicę oraz jej okolice. Na razie nie wiadomo dlaczego próbował wjechać pod wiadukt, pod którym nie mógł zmieścić się tak wysokim autokarem. Bezpośrednio po wypadku do świdnickiego szpitala trafiły 34 osoby. 14-letniego chłopca z obrażeniami czaszki śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował do wrocławskiego szpitala.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / PAP/Adam Hawałej