- Tuchaczewski powiedział, ze po trupie Polski przez Warszawę przejdziemy do Europy. Ale nie udało się bo użyto przemocy i to był pierwszy krok ku zagładzie tej rewolucji - mówił w programie "Horyzont" w TVN24 w przeddzień 90. rocznicy Cudu nad Wisłą prof. Jerzy Pomianowski. Inny historyk, prof. Andrzej Friszke podkreślał trudną sytuację ówczesnej Polski, osamotnionej w walce z falą bolszewizmu.
- Ta wojna była nieunikniona i to z przyczyn od Polski niezależnych. Bolszewicy mieli argument internacjonalizmu, co było dość ważnej z wielonarodowej Europie, ale wykorzystali go w sposób samobójczy: nieśli rewolucję na bagnetach. Ten sposób okazał się zawodny już w pierwszym starciu z pierwszym narodem - mówił prof. Pomianowski.
Historyk przypomniał słowa gen. Michaiła Tuchaczewskiego, jednego z głównodowodzących Armii Czerwonej "o przejściu rewolucji do Europy po trupie Polski i Warszawy". - Nie udało się się właśnie dlatego, bo użyto przemocy i to był pierwszy krok ku zagładzie tej rewolucji - dodał.
Bolszewicka motywacja
Historyk podkreślał też rolę ideologii, która bardzo silnie motywowała bolszewików. - Dla nich był oto wówczas jak tworzenie nowego świata. Przeprowadzenie rewolucji u siebie, a potem rozprzestrzenienie jej na świat były priorytetem - mówił.
Istotny według niego był też stosunek obu walczących stron, a więc Polski i Rosji do kwestii np. Ukrainy. - Ta kość niezgody jest tradycyjna. Bo tylko jedno z państw rywali chce zwycięstwa i dominacji nad Ukrainą. I tym państwem jest Rosja - mówił.
Zdani sami na siebie
Prof. Andrzej Friszke zwracał uwagę z kolei na aspekt osamotnienia Polski w wojnie roku 1920. - Wynikało to częściowo z nieznajomości sytuacji międzynarodowej w ówczesnej. Na przykład w Niemczech były częściowo skłonności do tej rewolucji. Socjaldemokraci wiązali spore nadzieje z tym pożarem ideologicznym - tak tłumaczył brak aktywności w zatrzymywaniu bolszewickiej fali w krajach Europy Zachodniej.
Podkreślał też fakt, że Polska jak kraj nie byłą wówczas istotnym graczem na arenie międzynarodowej. - Nie było nas na mapie przez tyle czasu, był bałagan, powstawały nowe państwa takie jak Polska, Czechosłowacja, Jugosławia, które z punktu widzenia świata zachodniego były elementami niejasnym, niepewnymi i nie traktowano ich jako poważne podmioty międzynarodowe. Jak mówili Niemcy, to były państwa sezonowe, będące wynikiem pewnego rozkładu ładu międzynarodowego - mówił historyk.
Jak dodał istotny był też fakt, że po traktacie wersalskim nowe granice Polski były dalekie od wyobrażeń samych Polaków i chęć rewindykacji zwłaszcza granicy wschodniej była ze strony Polski naturalna.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24