Na jakiej podstawie działał Wacław Berczyński i w czyim interesie - pytają politycy Platformy Obywatelskiej, zapowiadając złożenie zawiadomienia do prokuratury w Szczecinie o możliwości popełnienia przestępstwa. Ma to związek z w związku z wypowiedzią Berczyńskiego o "wykończeniu caracali".
- Oto przedstawiciel polskiego państwa, szef komisji badającej wypadki lotnicze w naszym kraju, pełnomocnik ministra (obrony narodowej) do spraw śmigłowców, jak sam się nazywa, Wacław Berczyński mówi wprost: "to ja wykończyłem caracale". Dzisiaj więc mamy pytania do pana Berczyńskiego. Na jakiej podstawie działał, na podstawie jakich procedur i przede wszystkim w czyim interesie - powiedział na konferencji prasowej Cezary Tomczyk.
Poinformował, że jeszcze we wtorek Platforma Obywatelska skieruje do prokuratury w Szczecinie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Berczyńskiego wraz z wnioskiem o natychmiastowe przesłuchanie go w związku z jego słowami o caracalach. Dodał, że być może Berczyński jest kluczowym świadkiem w sprawie zerwania przetargu.
Tomczyk zwrócił uwagę, że Berczyński autoryzował wywiad dla "Dziennika Gazety Prawnej", w którym padły słowa: "to ja wykończyłem caracale".
- Doskonale wiedział, co mówi, bierze odpowiedzialność za swoje słowa i dzisiaj następuje weryfikacja tych słów - podkreślił polityk PO.
"Czy na ten przetarg także wpływ miał pan Berczyński?"
Poseł Marcin Kierwińki zwrócił uwagę, że Berczyński był przedstawiany przez Macierewicza jako ekspert, który pracował w firmie Boeing. - Tutaj rodzą się kolejne pytania - zauważył.
Przypomniał, że kilka tygodni temu resort obrony podjął decyzję o zakupie z wolnej ręki od amerykańskiego Boeinga trzech samolotów do przewozu VIP-ów. Wcześniej również unieważniony został przetarg w tej sprawie.
- Pytanie, czy na ten przetarg także wpływ miał pan Berczyński? - zastanawiał się Kierwiński. Przekonywał, że pytania o rolę szefa rządowej podkomisji w unieważnianiu przetargów dla wojska są ważne. - Można odnieść wrażenie, że te potencjalne wpływy pana Berczyńskiego na przetargi w MON to jest forma zapłaty za popieranie różnych kłamliwych teorii Antoniego Macierewicza dotyczących katastrofy smoleńskiej - uznał poseł Platformy. Według niego, na pytanie to "szybko powinien odpowiedzieć" szef MON Antoni Macierewicz.
Na początku kwietnia Krajowa Izba Odwoławcza (KIO) orzekła, że Inspektorat Uzbrojenia MON, negocjując umowę na samoloty dla VIP-ów tylko z Boeing Company, naruszył przepisy. Podpisana z amerykańską firmą umowa jest jednak ważna, ponieważ na jej zawarcie KIO zgodziła się wcześniej, chociaż nie rozpatrzyła jeszcze sprawy.
"To ja wykończyłem caracale"
W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Berczyński - szef podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy pod Smoleńskiem - był pytany, czy został przez szefa MON Antoniego Macierewicza obsadzony na stanowisku prezesa rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi, (które remontują śmigłowce - red.), by mieć ułatwioną pracę w podkomisji i móc przeprowadzać badania. W odpowiedzi Berczyński powiedział: "Nie wiem, czy pani wie, ale to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie".
- Pamiętam, jak przeczytałem o tych caracalach, o tym, że polski rząd zamierza je kupić, to mi włosy stanęły dęba. Markowi Pyzie w piśmie "wSieci" powiedziałem, że to jest przekręt, że Polska nie może tak strasznie przepłacać – i się zaczęło. To był kwiecień 2015 roku, jeszcze rządziła PO. Potem wybory wygrał PiS, ministrem obrony został Antoni Macierewicz, który powiedział: bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców. I tak, krok po kroku, zaproponowano mi, bym włączył się w pracę w WZL w Łodzi, w których powstają właśnie helikoptery. I powiem pani, że z przyjemnością się zgodziłem - opowiadał Berczyński.
Szef podkomisji zapytany o to, jaką rolę pełni w spółce, odpowiedział, że "formalnie został wybrany na prezesa rady nadzorczej" i przyznaje, że otrzymuje za pełnienie tej funkcji 3 tys. zł.
MON zaprzecza
W piątek Ministerstwo Obrony Narodowej oświadczyło, że powodem rezygnacji z podpisania kontraktu na śmigłowce caracal było niewypełnienie zobowiązań offsetowych przez stronę francuską.
Rzeczniczka resortu mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz zaznaczyła, że "wypowiedź dr. Wacława Berczyńskiego nie ma żadnego związku z prowadzonymi i zakończonymi negocjacjami umowy offsetowej ws. kontraktu na zakup śmigłowców Caracal", podkreślając, że Berczyński nie był członkiem zespołu, który badał oferty offsetowe, "nie wypowiadał się na ten temat, nie informował Ministra Obrony Narodowej o swoim stanowisku i nie miał żadnych podstaw do wpływania na kształtowanie się decyzji Ministerstwa Rozwoju i Finansów".
Wiosną 2012 r. rozpisano przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska. MON do końcowego etapu zakwalifikowało ofertę Airbus Helicopters z maszyną H225M Caracal. MON podało wówczas, że tylko ta oferta spełniła wymogi formalne; odrzuciło wtedy dwie inne oferty. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset z Airbusem, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu, oferta Airbusa nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwu Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.
Prokuratura Regionalna w Szczecinie od października zeszłego roku bada okoliczności przeprowadzenia przetargu na zakup śmigłowców przez wojsko. Doniesienie w tej sprawie złożyli posłowie PiS, którzy uznali, że wymagania przetargowe mogły preferować tylko jednego z oferentów - Airbusa. Według PiS, przestępstwa mogli się dopuścić ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak, wiceminister Czesław Mroczek (dziś posłowie PO) oraz osoby im podległe. W październiku zeszłego roku, po decyzji resortu rozwoju o zakończeniu negocjacji z Airbusem, własne zawiadomienie do prokuratury złożyli politycy PO: Tomczyk i Andrzej Halicki. Ich zdaniem, w tej sprawie mogło dojść m.in. do działania na szkodę Skarbu Państwa.
Autor: js/sk,rzw / Źródło: TVN24, PAP, Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24