Politycy PO zapowiedzieli w poniedziałek kolejne zawiadomienie do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Chodzi - jak mówili - o "próbę korupcji politycznej". Po raz kolejny zaapelowali o dymisję Misiewicza.
Zapowiedź PO ma związek z poniedziałkową publikacją "Newsweeka". Tygodnik podał, że Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON i szef gabinetu ministra Antoniego Macierewicza, pod koniec sierpnia proponował bełchatowskim radnym PO przystąpienie do koalicji z PiS w radzie powiatu. Sugerował, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce. Według tygodnika, w werbunkowym spotkaniu towarzyszył mu Sławomir Zawada, prezes państwowej spółki PGE GiEK, największego pracodawcy w okolicy. Misiewicz w oświadczeniu poinformował, że poprosił szefa MON o zawieszenie w pełnionych funkcjach w resorcie. Zapowiedział też kroki prawne przeciw "Newsweekowi" za "nieprawdziwy i szkalujący" go tekst. Szef MON Antoni Macierewicz w odpowiedzi na wniosek szefa swojego gabinetu poinformował, że przychyla się do prośby Misiewicza.
"Próba korupcji politycznej"
Rzecznik PO Jan Grabiec oświadczył na poniedziałkowej konferencji prasowej, że sytuacja opisana przez "Newsweek" to przykład "próby korupcji politycznej". - W ocenie naszych prawników, to zachowanie wyczerpuje znamiona (przestępstwa) określonego w Kodeksie karnym - powiedział polityk Platformy. Jak dodał, chodzi o art. 229 Kk. Przepis ten mówi m.in., że "kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". - Zamierzamy złożyć dzisiaj doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przez pana Bartłomieja Misiewicza przestępstwa polegającego na obietnicy udzielenia korzyści majątkowej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji - poinformował Grabiec. Rzecznik Platformy pytał też, czy do obowiązków szefa gabinetu ministra obrony narodowej należy "jeżdżenie po kraju służbowym samochodem, w obstawie ochrony BOR i instalowanie w spółkach Skarbu Państwa nie tylko swojej rodziny i działaczy politycznych, ale również korumpowanie polityczne radnych innych opcji politycznych, obiecywanie im w zamian za określone głosowania stanowisk w spółkach Skarbu Państwa".
"Spółki są bombardowane przez kolejne osoby"
- Kiedyś Jarosław Kaczyński powiedział, że korupcja, nepotyzm i kolesiostwo rozlało się po kraju i chyba nie myślał, że będzie to idealna wizytówka i definicja rządów PiS, rządów prezesa Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził z kolei Cezary Tomczyk (PO). Jak dodał, "każdego dnia spółki Skarbu Państwa są bombardowane przez kolejne osoby, które są kolegami lub kolegami i kolegów ludzi PiS". - Dzisiaj to jest test dla Jarosława Kaczyńskiego - jest już tak wiele cegiełek w tym serialu pt. "Pan Misiewicz", że wreszcie prezes Kaczyński, może premier Beata Szydło, powinni zareagować - podkreślił Tomczyk. - Jeżeli tak się nie stanie, to znaczy, że dają przyzwolenie na działalność pana Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, w resorcie obrony, ale także w korumpowaniu radnych - ocenił polityk Platformy.
Postępowanie sprawdzające
Dziesięć dni temu Platforma złożyła doniesienie do prokuratury, wnioskując, by śledczy przyjrzeli się powołaniu Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Media podawały na początku września, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie posiada także ukończonych studiów wyższych. Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański, trwa postępowanie sprawdzające po tym zawiadomieniu. Postępowanie takie poprzedza decyzję, czy wszcząć śledztwo w danej sprawie, czy odmówić tego. Decyzja powinna zapaść w 30 dni od wpłynięcia zawiadomienia.
Autor: js//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24