Prokurator rejonowy z Pucka, Piotr Styczewski, powiedział, że opinia biegłych po śmierci 3-letniego chłopca, potwierdzała wersję rodziców zastępczych jakoby dziecko spadło ze schodów. Dopiero druga, wydana po śmierci 5-letniej dziewczynki, naprowadziła śledczych na trop przestępstwa. Podczas przesłuchania rodzice wskazali potencjalne motywy morderstw. Matkę zastępczą zbada teraz biegły psychiatra.
3 lipca w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia dziewczynka. Rodzice zastępczy - 32-letnia Anna Cz. oraz 36-letni Wiesław Cz. utrzymywali, że były to wypadki. Prokuratura ustaliła jednak, że dzieci zmarły wskutek przemocy.
- Po zdarzeniu 3 lipca, gdy śmierć poniósł chłopczyk Kacperek, zostały przeprowadzone oględziny z udziałem lekarza - relacjonował prokurator Piotr Styczewski.
"Nie działo się nic złego"
Tłumaczył, że "przyjęto wariant wynikający z zeznań rodziców, że doszło do upadku ze schodów".
- Wstępne ustalenia były takie, że śmierć nastąpiła w wyniku obrażeń wewnętrznych, który spowodowały krwotok. Opierając się na wstępnym materiale z akt sprawy, biegli orzekli, że możliwe było by takie obrażenia powstały w wyniku upadku ze schodów, ale możliwe jest także, że powód był inny. Na przykład wskutek uderzeń. Taka była treść pierwszej opinii - powiedział Styczewski.
- Oprócz opinii dysponowaliśmy zeznaniami świadków, którzy z tą rodziną mieli kontakt. W tamtym czasie nie wynikało z nich, żeby w tej rodzinie działo się coś złego - dodał.
Podobne obrażenia, podobny sposób
Prokurator tłumaczył, że "po zdarzeniu dzieko było poddane długiej reanimacji". Trwała ok. godziny. - Odbywała się na podłodze. Po każdej reanimacji pozostają ślady. Wg lekarzy obrażenia na ciele dziecka właśnie tak mogły wyglądać - przyznał Styczewski. - Inna przyczyna zgonu była brana pod uwagę, ale nie był to dowód, żeby komuś przedstawić wtedy zarzuty - dodał.
Po wykonaniu drugiej sekcji zwłok (po śmierci dziewczynki), "ci sami biegli wydali opinię, że to nie mógł być przypadek". - Podobne obrażenia, podobny sposób działania. Nie mogło być mowy o utonięciu w wannie. Mieliśmy wtedy w końcu dowód, że to nie było nieumyślne - powiedział Styczewski.
"Stanęli przed wielkim murem"
Prokurator zdradził, że podczas przesłuchania, rodzice zastępczy "podali motywy dla których tak się stało" - My te motywy musimy sprawdzić. Pojawiły się tam bardzo rózne powody i przyczyny - dodał.
- Sytuacja możliwości i wydolność tej rodziny. Ci ludzie sami mieli dwójkę biologicznych dzieci. Czy w tej sytuacji byli w stanie zająć się pięciorgiem? Dziećmi, które były zaniedbane. Ci ludzie nagle stanęli przed wielkim murem. Nie można ich potępiać z góry i przekreślać. My mamy oceniać ich czyny, a nie jakimi są ludźmi - zaznaczył Styczewski.
Na koniec briefingu poinformował, że matka zastępcza zostanie poddana badaniom psychiatrycznym. - Biegli sprawdzą, czy była poczytalna - powiedział. Dodał, że kobieta "zgłaszała wcześniej jakieś problemy". Nie chciał jednak powiedzieć, czy leczyła się psychiatrycznie.
Autor: kcz / Źródło: tvn24