Klub PO "jednolicie" będzie głosował za przyjęciem ustawy o in vitro - zadeklarowała w czwartek w Sejmie Iwona Śledzińska-Katarasińska. - Nie możemy godzić się na absolutną wolnoamerykankę, regulacje w zakresie leczenia niepłodności są koniecznością - mówiła. Premier Ewa Kopacz przekazała, że ma nadzieję, iż niebawem ustawa zostanie podpisana przez prezydenta.
W czwartek w Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy dotyczącej metody in vitro. Posłowie rozpatrywali poprawki, które do projektu ustawy o leczeniu niepłodności zaproponowały komisje.
W związku m.in. ze zgłoszonymi w debacie poprawkami i wnioskami mniejszości projekt ponownie trafił do prac w komisji. Komisja zarekomendowała odrzucenie wszystkich poprawek zgłoszonych w drugim czytaniu przez PiS i ZP. Zmierzały one m.in. do zezwolenia na stosowanie tej metody zapłodnienia wyłącznie przez małżeństwa. O odrzucenie poprawek wnioskował wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki.
Kto poprze projekt?
Kluby koalicyjne PO i PSL oraz SLD i Ruch Palikota zapowiedziały w czwartek w Sejmie poparcie projektu ustawy dotyczącej leczenia niepłodności; podkreślają, że wprowadzenie regulacji związanych z in vitro jest pilne i konieczne. Przeciw są posłowie PiS i klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy. PiS zgłosiło do projektu wnioski mniejszości.
Zakładając 100-procentową frekwencję i to, że posłowie zachowają się zgodnie z deklaracjami złożonymi na sali sejmowej, oznaczałoby to 287 głosów za i 149 głosów przeciw plus 24 głosy posłów niezrzeszonych. Ustawa zostałaby więc z pewnością przyjęta.
- PO od lat szukała tutaj, w Sejmie, większości dla możliwości uchwalenia takiego projektu. Od lat wiemy, że metoda in vitro, która jest w Polsce stosowana, była stosowana bez koniecznych regulacji. Nie możemy przyglądać się i godzić na absolutną wolnoamerykankę - powiedziała.
Uregulowanie niezbędne
Śledzińska-Katarasińska dodała, że brak regulacji oznacza liczenie na uczciwość, rzetelność klinik, centrów zajmujących się metodą. Jak podkreśliła, w większości przypadków tak jest, ale "właściwie w tej chwili, do momentu wejścia w życie tej ustawy, mogą powstawać chimery i hybrydy, może być handel i może być nie wiadomo co, mogą zdarzyć się błędy wynikające z niedopatrzenia". - Prawne uregulowanie tych kwestii jest rzeczą niezbędną - dodała posłanka.
Jej zdaniem wnioski mniejszości - których zgłoszenie zapowiadał wcześniej m.in. poseł Czesław Hoc z PiS - prowadzą do tego, by dzieci z in vitro nie było.
Posłanka PO zapowiedziała, że jej klub będzie "jednolicie" głosował za przyjęciem tego projektu.
PSL za ustawą
Halina Szymiec-Raczyńska, prezentując w czwartek w Sejmie stanowisko klubu PSL w tej sprawie, powiedziała, że klub zagłosuje za ustawą o in vitro.
Posłanka PSL przypomniała, że ustawa ma uregulować kwestie dotyczące zapłodnienia metodą in vitro, która jest w Polsce legalnie stosowana od ponad 25 lat. Podkreśliła, że nasz kraj jest ostatnim w Europie, który do dziś nie opisał standardów jej stosowania.
- Teraz mamy szansę nadrobić te zaległości. Ustawa precyzyjnie opisuje warunki pobierania, przetwarzania, przechowywania komórek rozrodczych i zarodków. Bardzo czytelnie definiuje zasady funkcjonowania ośrodków medycznie wspomaganej prokreacji. To bardzo ważny i od dawna oczekiwany projekt - powiedziała.
Oceniła, że chociaż ustawa wzbudza kontrowersje, jest krokiem w dobrym kierunku.
Zwracając się do "zaciekłych wrogów" przyjęcia ustawy, zaznaczyła, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała niezamierzoną bezdzietność za chorobę cywilizacyjną. - W latach 60. dotyczyło to zjawisko blisko 7 proc. par. W tej chwili mamy już 20 proc. par, czyli 20 na 100 par starających się o potomstwo może nie mieć dzieci - powiedziała.
Dodała, że biorąc pod uwagę te dane, z bezdzietnością boryka się 600 tys. par w Polsce. - Te 600 tys. par to 1,2 mln osób, które pragną mieć potomstwo. To 780 tys. nienarodzonych dzieci, jeśli odwołamy się do średniego wskaźnika dzietności. I te dzieci mają prawo się narodzić - podkreśliła.
"Uregulowanie kwestii in vitro konieczne"
Za projektem ustawy ws. in vitro zagłosuje również SLD. Przedstawiciel SLD Marek Balt podkreślił, że konieczne jest jak najszybsze uregulowanie kwestii związanych m.in. z metodą in vitro.
Balt przypomniał, że metoda in vitro stosowana jest w Polsce od wielu lat, dzieje się to bez "jakiejkolwiek kontroli ze strony państwa czy obywateli". - Dlatego właśnie, mimo że nie zostały przyjęte poprawki zgłoszone do projektu przez SLD, klub poprze ustawę - zapowiedział.
Sojusz chciał m.in., by z metody in vitro mogły też korzystać samotne matki, a nie tylko - jak zapisano w projekcie - pary pozostające w związku małżeńskim lub nieformalnym; klub był też przeciwny limitowaniu liczby tworzonych zarodków.
- Przyjęcie ustawy o leczeniu niepłodności jest niezwykle potrzebne i ta potrzeba była aktualna przez ostatnie 10 lat. Problem niepłodności, śmiem rzec, stał się znakiem charakterystycznym, cechą naszych czasów - dodał. Wyraził też nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta jeszcze w tej kadencji.
Poseł zapewnił, że Sojusz zawsze "był gorącym zwolennikiem przyjścia z pomocą 2 mln Polaków, borykającym się z problemem niepłodności". - Chodzi również o problem natury ogólnej, demograficzny, z którym boryka się nasze społeczeństwo - dodał.
Ruch Palikota cytuje członka młodzieżówki PiS
Projekt poprze też koło Ruchu Palikota. Jacek Kwiatkowski (RP), zwracając się do przeciwnych projektowi posłów PiS powiedział, że rozmawiał ostatnio z członkiem młodzieżówki tej partii, który "jest zdziwiony postawą posłów Prawa i Sprawiedliwości i tym, że nie popierają metody in vitro".
- Drodzy państwo, zastanówcie się, wasze młode pokolenie, wasza młodzieżówka, jest w tym momencie za tym, żeby tę metodę wprowadzić, więc nie wiem, z czym macie problem - mówił.
"Rządowy projekt proponuje zabawę w Boga"
Poseł Czesław Hoc (PiS) przekazał, że PiS nie poprze projektu ws. in vitro. Hoc zgłosił wnioski mniejszości - zakazujący tworzenia zarodków poza organizmem kobiety i zmieniający tytuł ustawy z "o leczeniu niepłodności" na "o ochronie genomu i embrionu ludzkiego" oraz poprawki - m.in. zmieniającą definicję zarodka i umożliwiającą "tworzenie instytucji adopcji prenatalnej".
Poseł podkreślił, że "ani wspólnota europejska, ani UE nie mają kompetencji do narzucania państwom członkowskim jednolitych rozwiązań odnośnie in vitro".
Dodał, że PiS z "głębokim żalem i zawodem" przyjmuje fakt, że przygotowany przez ten klub projekt został odrzucony już w pierwszym czytaniu. Podkreślił, że celem projektu było stworzenie wymaganych przez konstytucję i prawo międzynarodowe rozwiązań instytucjonalnych w sferze biomedycyny i bioetyki.
- Pomimo naszej całkowicie krytycznej oceny metody in vitro ponownie zawieramy stanowisko, że dzieci powołane do życia tą metodą przyjmujemy z należną im miłością i szacunkiem; określamy je za Kościołem jako żywy dar dobroci Bożej - podkreślił Hoc.
Dodał, że rozumie pragnienie posiadania dziecka, dlatego ważne jest promowanie adopcji dzieci (także już utworzonych zarodków), a także naprotechnologii.
Podkreślił, że rządowy projekt jest "ustawą przeciw cywilizacji życia", jest niezgodny z wartościami wyrażonymi w konstytucji, a także pozwala m.in. "dezintegrację genetyczną człowieka", "możliwość manipulacji genowej" i "eugenikę selekcyjną zarodków".
- W swej istocie projekt ustawy proponuje zabawę w Boga, która już w przeszłości kończyła się bardzo źle, a dla milionów ludzi nawet okrutnie - powiedział poseł.
Dodał, że każde dziecko urodzone w wyniku metody in vitro jest okupione śmiercią swojego rodzeństwa, a ponadto istnieje ryzyko, że osoby zamożne w przyszłości będą chciały "zaprogramować swoje dzieci".
Mówił, że posłowie, którzy poprą ustawę "mogą już nie korzystać z zegara, budzika: budzić ich będzie własny głos sumienia lub jego resztki".
Kopacz: mam nadzieje, że ustawa zostanie wkrótce podpisana
Polska przegrała w czwartek przed Trybunałem UE ws. dyrektywy dotyczącej tkanek i komórek ludzkich. Trybunał uznał, że Polska naruszyła unijną dyrektywę w sprawie jakości tkanek i komórek ludzkich, bo nie wprowadziła odpowiednich przepisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych. Teraz Komisja Europejska będzie monitorować, jak wykonamy wyrok Trybunału - jak i kiedy wdrożymy brakujące przepisy.
Pytana o tę sprawę w Brukseli premier Ewa Kopacz powiedziała, że ona projekt ustawy ws. in vitro obiecała i projekt jest w Sejmie. - Mam nadzieję, że niebawem (ustawa) zostanie podpisana przez pana prezydenta - podkreśliła.
- To świadczy o tym, że my - przynajmniej koalicja, która zdecydowała się na złożenie projektu w parlamencie - nie chcemy być w ogonie Europy. Chcemy być pełną piersią Europejczykami - zaznaczyła premier.
"Nie zmuszamy nikogo"
W jej ocenie projekt ustawy jest efektem szerokiego konsensusu. - Z jednej strony chcieliśmy spełnić oczekiwania tych, którzy nie mogą mieć dzieci, a z drugiej strony zabezpieczyliśmy do tej pory niezabezpieczone zarodki. Właściwie uwzględniono wszystkie możliwe i dyskutowane aspekty - tłumaczyła Kopacz.
Dodała, że "jest to ustawa dla tych, którzy chcą". - Nie zmuszamy nikogo do metody in vitro. Ci, którym sumienie nie pozwala, mogą spokojnie nie korzystać z tej metody - uznała szefowa rządu.
Autor: js, fil/mtom / Źródło: PAP