Bardzo bym chciał, żeby Grzegorz Napieralski i SLD poparli Bronisława Komorowskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich - powiedział w Radiu Zet szef klubu PO Grzegorz Schetyna. Nie szczędzi jednak słów krytyki pod adresem szefa Sojuszu.
Schetyna zapewniał, że PO nie boi się drugiej tury wyborów, ale - jak stwierdził - lepiej by było, gdyby wybory rozstrzygnęły się w pierwszej turze i Polacy pojechali na wakacje. - Jest taka szansa, sondaże są bliskie 50 procent (poparcia dla Bronisława Komorowskiego - red.) - powiedział szef klubu Platformy.
W sytuacji, jeśli wybory prezydenckie nie rozstrzygną się 20 czerwca, Schetyna liczy, że Napieralski i stojący za nim SLD udzielą poparcia kandydatowi PO (we wtorek zrobił to były premier SLD-owskiego rządu, a obecnie senator niezależny Włodzimierz Cimoszewicz).
- Tak, bardzo bym chciał - przyznał Schetyna.
W wyborach w 2005 r. to właśnie głosy lewicowego elektoratu pomogły Lechowi Kaczyńskiemu wygrać z Donaldem Tuskiem.
"Tak się nie robi polityki"
Schetyna liczy na szefa Sojuszu, ale jednocześnie nie szczędził słów krytyki pod jego adresem. Zarzucił mu, że handluje posadami w TVP po tym, jak zawarł medialną koalicję z PiS-em.
- W taki sposób nie można robić polityki - stwierdził Schetyna. I dodał, że Napieralski jest zakładnikiem koalicji z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Pytany o parlamentarną koalicję PO z SLD, przekonywał, że nie wchodzi ona w grę, bo Platformie dobrze współpracuje się z PSL-em. Przyznał natomiast, że PO będzie chciała współpracować z Sojuszem ws. małej nowelizacji ustawy medialnej, która pozwoli skrócić kadencję zarządów i rad nadzorczych w mediach publicznych. Projektu nie chce poprzeć koalicjant, czyli PSL.
Źródło: Radio ZET, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24