Pani Iwonie nawet najprostsze czynności sprawiają wiele trudu. Chodzenie, zapięcie guzika czy podniesienie ręki bywa niemożliwe. Ma stwardnienie rozsiane. Ale dzięki nowej terapii badanej w Łodzi ona i inni chorzy zaczynają normalnie żyć.
Choroba polega na uszkodzeniu centralnego układu nerwowego - mózgu. Dlaczego w nazwie ma rozsiane? Bo zmiany mogą być rozległe a cały proces rozłożony w czasie.
- Czasami mam takie zachwiania, że chodzę od krawężnika do krawężnika i ktoś obcy jak mnie widzi i nie zna, to myśli ze jestem pijana - mówi Iwona Frączek.
Aby sobie pomóc, wzięła udział w badaniu klinicznym nowej metody leczenia SM (stwardnienia rozsianego).
Plastrem w chorobę
SM to choroba autoimmunologiczna, co oznacza, że układ odpornościowy zwalcza własne komórki organizmu.
Źle "wyszkolone" komórki odpornościowe przedostają się do mózgu, gdzie rozpoznają mielinę - rodzaj izolatora - jako wroga, a następnie atakują ją i niszczą. Powoduje to zaburzenia w przewodzeniu nerwowym tak silne, że u pacjenta pojawiają się różne objawy neurologiczne - problemy z widzeniem, zaburzenia równowagi, drętwienie i sztywność mięśni, trudności z chodzeniem, przewlekłe zmęczenie.
SM to choroba przewlekła i nieuleczalna. Ale lekarze wciąż szukają coraz lepszych metod łagodzenia jej przebiegu.
Badanie tzw. plasterków na SM prowadzi w szpitalu klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi profesor Krzysztof Selmaj.
Na czym to polega? Nowy lek w postaci płynu wylewany jest na plasterek, który pacjent zmienia co tydzień w pierwszym miesiącu. Potem co miesiąc.
Terapia powoduje, że białka w mózgu stają są odporne na niszczenie.
- Skuteczność leczenia oceniliśmy klinicznie i za pomocą rezonansu magnetycznego. Wyniki po pierwszym roku stosowania są bardzo obiecujące - mówi Selmaj.
Przyszłość dla chorych?
Dotąd w Łodzi przebadano grupę 30-tu pacjentów, w tym panią Iwonę. 20-tu dostało plasterek z lekiem, 10 z placebo. Poprawa nastąpiła tylko u tych, co dostali nowy lek.
- Badania wykazały, że w skórze w miejscu podania leku powstaje szczególny rodzaj komórek, które następnie wędrują do węzłów chłonnych i tam odczulają szkodliwe zjawiska, limfocyty. Które następnie są mniej agresywne - mówi dr Maciej Juryńczyk, asystent w Klinice Neurologii.
W mózgach pacjentów, którym naklejano plasterki doszło po roku do zmniejszenia liczby chorobowych zmian. Zmniejszyła się też częstość zaostrzeń SM i poprawił stan kliniczny chorych.
Plasterki maja jeszcze jedna zalete, działają celowo, w źródło , nie niszcząc przy tym zdrowych komórek. dostępne powszechnie leki, mają liczne skutki uboczne dla pacjentów. Badania kliniczne potrwają jeszcze rok.
- Czuje się lepiej, przede wszystkim psychicznie - mówi pani Iwona.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24