Plan jest ambitny. Polska ma być gotowa do zatrzymania wroga własnymi siłami na granicy i do 2032 roku stać się "fortecą". Jest jednak poważny problem. Jak mówią eksperci, plan Antoniego Macierewicza i jego współpracowników ma jedną podstawową wadę - już za kilka lat może trafić do kosza.
Chodzi o dopiero co zaprezentowany przez MON Strategiczny Przegląd Obronny (SPO). To dokument, który opisuje, co Polsce grozi i jak należy rozwijać siły zbrojne, aby zapewnić obywatelom i państwu bezpieczeństwo. Publicznie zaprezentowano tylko jego skrót, bo szczegółową pełną wersję utajniono. O najważniejszych pomysłach zawartych w SPO pisaliśmy wcześniej. Czy jednak jest w ogóle realne, aby pomysły obecnej ekipy rządzącej w MON wprowadzić w życie? Czy nie są to same pobożne życzenia?
Ogólnikom nie ma co zarzucić
- Bez wątpienia jest to plan bardzo ambitny - mówi Mariusz Cielma, szef redakcji portalu "Dziennik Zbrojny" i miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa". Zaznacza, że wiele głównych tez SPO jest "oczywistych", mówi się o nich od lat i trudno im coś zarzucić. W podobnym tonie wypowiadają się inni rozmówcy tvn24.pl. - Tam są tak duże ogólniki, że nie można się do nich przyczepić - dodaje generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - To, co na pewno jest zaletą tego dokumentu, to jasne i klarowne określenie doktryny obronnej i podporządkowanie jej pozostałych działań - mówi Michał Likowski, redaktor naczelny miesięcznika "Raport". Chodzi między innymi o to, że w nowym SPO jednoznacznie wskazano na Rosję i jej imperialne ambicje jako podstawowe zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Na pierwszym miejscu jest więc stawiana konieczność stworzenia silnego systemu obrony polskiego terytorium. Kładziony jest nacisk na wojska lądowe, lotnictwo czy obronę przeciwlotniczą.
Kontrowersyjne liczby
Problemy pojawiają się jednak, kiedy wyjdzie się ze strefy ogólnych deklaracji i przejdzie do tej części SPO, która opisuje, jak powinny wyglądać siły zbrojne w 2032 roku i jak dojść do takiego stanu. Eksperci koncentrują się na dwóch podstawowych kwestiach. Macierewicz i jego ekipa chcieliby zwiększyć liczebność wojska do nawet 250 tysięcy ludzi z 120 tysięcy obecnie. Jednocześnie podnieść wydatki na wojsko z 2 procent PKB do 2,5 procent. - Ponad dwukrotne zwiększenie liczebności przy obecnej demografii będzie bardzo trudne - zwraca uwagę Cielma. Już w tej chwili na polskim rynku pracy brakuje młodych i sprawnych mężczyzn. Co więcej, wojsko to nie praca jak każda inna, tylko coś, co wymaga poświęceń i oferuje przeciętne zarobki. Nie jest to zajęcie dla każdego. Likowski dodaje, że takie drastyczne zwiększenie liczebności będzie oznaczało duże koszty. - Jestem przekonany, że pochłonie to znaczną część planowanych zwiększonych wydatków na obronność. Jest wątpliwe, czy starczy pieniędzy na zakupy sprzętu w takiej skali, w jakiej jest to proponowane - mówi ekspert. Gen. Koziej zwraca uwagę, że rozmiary wojska mają wzrosnąć nawet o 100 procent, podczas gdy wydatki tylko o 25 procent. - To jest nierealistyczne, chyba że założymy, iż przyszła armia ma być słabo uzbrojona - twierdzi były szef BBN. Cielma zaznacza, że jego zdaniem nawet uzyskanie wydatków na poziomie tych 2,5 procenta PKB może być "dużym wyzwaniem". - Zwłaszcza dla państwa, które tak rozbudowuje swoje wydatki na cele socjalne - mówi. W tym kontekście Likowski stwierdza, że jeśli nie dojdzie do zwiększenia wydatków na obronność do proponowanego 2,5 procenta PKB, to cały SPO będzie można "wyrzucić do kosza". - Jeśli chcemy znacznie zwiększać możliwości sił zbrojnych, to trzeba na to wydać więcej pieniędzy - mówi ekspert.
Od papieru do czynów długa droga
Problem w tym, że choć MON lobbuje na rzecz zwiększenia wydatków na obronność do wspomnianego poziomu 2,5 procenta PKB w 2030 roku i powstał nawet projekt stosownej ustawy, to nic nie jest przesądzone. To, co jest zapisane w zaprezentowanym z dużym optymizmem SPO, to tylko pomysły i deklaracje. - To nie jest coś, co można wprost realizować. Trzeba to najpierw przełożyć na konkretne dokumenty wykonawcze - mówi gen. Koziej. - Na razie jest to tylko koncepcja i propozycja. Do przeniesienia tego na poziom praktyki i dokumentów wykonawczych daleka droga - wtóruje Likowski. Cielma dodaje, że właśnie z tym mamy już od dawna problemy. - Owszem, dobrze stawiamy diagnozy i kreślimy plany, ale ich wykonanie to już inna sprawa - stwierdza ekspert. Na przykład dopiero co w 2013 roku oficjalnie zaprezentowano kompleksowy Program Modernizacji Technicznej, rozplanowany do 2022 roku. Dzisiaj widać już, że uda się go zrealizować w małym stopniu, a na dodatek najprawdopodobniej niedługo i tak zostanie zaprezentowana jego nowa odsłona zgodna z planami obecnej władzy. Podobnie było z wcześniejszym Strategicznym Przeglądem Obronnym, opublikowanym w 2011 roku. Tamten też kreślił plany po 2030 rok, tymczasem już po sześciu latach jest prezentowana nowa odsłona z tak daleko idącymi zmianami, jak ponad dwukrotne zwiększenie liczebności wojska. Obecni przedstawiciele MON nie odnoszą się do wcześniejszych planów, nie mówią, ile z nich udało się zrealizować, tylko je ogólnie krytykują i dezawuują.
Polityka zawładnęła wojskiem
To jest właśnie podstawową słabością kreślonych właśnie szeroko planów autorstwa Macierewicza i jego współpracowników. - Tak jak obecna ekipa przekreśla dokonania przeciwników, tak kolejna może zrobić to samo - mówi Cielma. Co z tego, że przygotowane zostaną nawet najlepsze plany, jeśli za kilka lat po zmianie rządów i tak pójdą do kosza, zanim na dobre zacznie się ich realizacja? - Jest duże ryzyko, że kolejna ekipa będzie wszystko zmieniać - uważa również gen. Koziej. - Niestety zabija nas bieżąca polityka. Tego rodzaju dokumenty były do tej pory konsultowane z opozycją. Teraz nie ma do tego atmosfery - stwierdza Likowski. Według gen. Kozieja do prowadzenia takich konsultacji teoretycznie powinna służyć sejmowa komisja obrony. - Jednak dzisiaj zupełnie nie spełnia ona takiej funkcji. Prace nad SPO były prowadzone w zamkniętym gronie. Nie próbowano zapewnić konsensusu - mówi były szef BBN. - Wojsko przestało być sferą działalności państwa, która cieszy się zgodą polityczną - stwierdza Cielma. Jego zdaniem politycy, którzy powinni tylko kontrolować wojskowych, zdominowali ich.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl