Płaci za pobyt w szpitalu, mimo że był ubezpieczony

Mężczyzna z powodu urzędniczych błędów traci część emerytury
Mężczyzna z powodu urzędniczych błędów traci część emerytury
Źródło: tvn24
Pan Adam z Bydgoszczy został obarczony bardzo wysokimi kosztami leczenia w miejscowym szpitalu. Komornik zajął część jego emerytury, mimo że pacjent był ubezpieczony. Wszystko wskazuje na to, że powodem zamieszania jest szereg niezawinionych przez mężczyznę pomyłek, do których doszło w szpitalu i w sądzie. Materiał programu "Blisko Ludzi" w TVN24.

- Z czegoś trzeba zrezygnować - albo z lekarstw, których kupuję miesięcznie za 200 złotych, albo z jedzenia - mówi Adam Okuniewski. Komornik zabiera mu miesięcznie 400 z 1300 złotych emerytury. W sumie pan Adam musi spłacić prawie 13 tys. złotych za pobyt w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy.

Sprawa zaczęła się w 2011 roku, kiedy półprzytomny Adam Okuniewski trafił z bardzo wysoką gorączką i obustronnym zapaleniem płuc do Szpitala Uniwersyteckiego nr 2. W placówce spędził dziewięć dni, ale jego stan się nie poprawił. Przetransportowano go do Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy. Pan Adam, tuż przed przejściem na emeryturę, był zarejestrowany w urzędzie pracy jako osoba bezrobotna. To oznacza, że miał zapewniony dostęp do darmowej opieki lekarskiej. Mimo to Szpital Uniwersytecki nr 2 domaga się od mężczyzny pokrycia kosztów 9 dni pobytu w szpitalu, bo ten nie okazał dowodu ubezpieczenia. Właściwe papiery Okuniewski dostarczył dopiero w drugim szpitalu, kiedy doszedł do siebie.

- Nie miałem możliwości pokazać papierów. Poza tym nikt tego nie żądał - tłumaczy.

Pomyłki w szpitalu i w sądzie

Szpital Uniwersytecki nr 2 im. dr. J. Biziela zwrócił się później do Okuniewskiego o uzupełnienie dokumentacji. Według emeryta wszystkie wezwania były wysyłane na błędny adres. Rok przed pobytem w szpitalu pacjent bowiem przeprowadził się, a wezwania miały trafiać na poprzedni adres.

Przyczyny tego zamieszania mogą być dwie: albo w starym książeczkowym dowodzie Okuniewskiego nie zauważono adnotacji o zmianie adresu, lub też w bazie danych szpitala, w którym już wcześniej leczył się mężczyzna znajdował się jego poprzedni adres zamieszkania.

Szpital, nie mając odpowiedzi od emeryta, skierował sprawę do sądu. Tu także doszło do pomyłki i mimo, że sąd znał nowy adres wezwania wysyłał na poprzednie miejsce zamieszkania mężczyzny - bo te wskazywał szpital.

- Ja przyznaję się do tej pomyłki. Pisemnie przeprosiłem pozwanego za powstałe uchybienie, które zakradło się w postępowaniu sądu - potwierdził prezes Sądu Rejonowego w Bydgoszczy Tomasz Adamski.

Teraz jednak Okuniewski będzie musiał przed sądem udowadniać, że był ubezpieczony.

W studio "Blisko ludzi" odbyła się dyskusja. Wzięli w niej udział Adam Sandauer ze stowarzyszenia pacjentów Primum non nocere, Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska, ekspert ds. ratownictwa medycznego i transportu sanitarnego Ireneusz Weryk i adwokat Piotr Kaszewiak.

Zobacz dyskusję w programie „Blisko ludzi”:

Zobacz cały program "Blisko ludzi":

Dyskusja w programie "Blisko ludzi"

Dyskusja w programie "Blisko ludzi"

Cały program "Blisko ludzi"

Cały program "Blisko ludzi"

Autor: kło / Źródło: Blisko Ludzi

Czytaj także: