|

Czy naprawdę czytanie o gwałtach was relaksuje?

Pisarz Jakub Ćwiek, autor książki "Drelich. Prosto w splot"
Pisarz Jakub Ćwiek, autor książki "Drelich. Prosto w splot"
Źródło: Przemo Pączkowski

- Jeśli książka o przemocy autora nie boli, to znaczy, że jest nieprawdziwa. A nawet gorzej: to znaczy, że jest szkodliwa - mówi pisarz Jakub Ćwiek.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Nigdy mnie nie uderzył - powtarza sobie często Milena. Jest matką dwójki małych dzieci, piękną kobietą, żoną gangstera. I niemal za każdym razem, gdy mąż choćby spogląda w jej stronę, paraliżuje ją strach. 

Milena to postać fikcyjna. Jakub Ćwiek opisał ją w swojej najnowszej powieści "Drelich. Prosto w splot". Pisał jednak o niej tak, jakby mogła istnieć. Z drżeniem wyobrażał sobie, że Milena mogłaby być na przykład jedną z jego trzech młodszych sióstr.

Dlatego niemal na wstępie pytam Ćwieka: - Co powiedziałbyś Milenie, gdybyś usłyszał jej rozpaczliwe: "nigdy mnie nie uderzył"?.

A on od razu zastrzega: - Tego nie da się rozwiązać jednym zdaniem.

Zapraszamy na rozmowę o tym, co książkowe kryminały mówią o przemocy i o nas samych.

Nie uderzył, ale...

Ćwiek chciałby mieć szansę usiąść z Mileną i szczerze porozmawiać. - Żeby w ogóle spróbować jej pomóc, musiałbym zadać jej wiele pytań. Można mówić: "mąż cię krzywdzi", ale jest spora szansa, że ofiara będzie się wypierać. Ważniejsze, żeby ona sama tę krzywdę zrozumiała. Odpowiedzi muszą pojawić się w niej - mówi pisarz.

Pytania mogą być różne. Pisarz wylicza: Czy kiedy robisz zakupy, sama możesz zdecydować, co znajdzie się w koszyku? Czy masz wpływ na to, jak wygląda wasz dom? Kiedy szykujesz obiad, czy myślisz tylko o tym, żeby pasował tej drugiej osobie? Czy czujesz w domu strach? Czy masz wpływ na wybór szkoły dzieci, miejsca na wakacje? Czy robisz coś wbrew swojej woli?

- Tych pytań jest tak naprawdę nieskończenie wiele - zastrzega Ćwiek. - Chodzi o to, by uzmysłowić ofierze, jak wiele decyzji w swoim życiu podejmuje pod wpływem stresu i nerwów, jak często towarzyszy jej niepokój. Celem takiej rozmowy jest sprawienie, by ofiara poczuła potrzebę skontaktowania się ze specjalistami. Można ją zawsze zakończyć: "tu masz numery telefonów do osób, które mogą ci pomóc, miej je, na wszelki wypadek, wiedz, że zawsze znajdzie się ktoś, z kim możesz porozmawiać o tym, czego doświadczasz" - dodaje.

Ćwiek wie to wszystko, bo odbył wiele rozmów z ofiarami przemocy. I uważa, że bez tego nie da się napisać dobrego kryminału.

- Kryminał jest zbudowany na zbrodni - rozwiązywanej albo przeprowadzonej. Jej historia jest jego nieodzowną częścią - twierdzi pisarz. I dodaje: - Może istnieć kryminał bez przemocy fizycznej, ale zawsze pojawia się jakaś forma nacisku i zawsze ktoś jest ofiarą. Tylko nie zawsze to ma sens.

Międzynarodowy sygnał migowy dla ofiar przemocy domowej
Źródło: Canadian Women's Foundation

Dlaczego pisarze krzywdzą kobiety?

Kilka lat temu o to, dlaczego w kryminałach tak często giną kobiety, zapytałam profesora Zbigniewa Mikołejkę. Ten filozof i historyk religii przez lata był też przewodniczącym jury Nagrody Wielkiego Kalibru, przyznawanej za najlepszą polskojęzyczną powieść kryminalną lub sensacyjną.

- To może być ślad czegoś archaicznego, starej bardzo tradycji, w której kobiety nadają się lepiej na kozła ofiarnego. W tej samej grupie ofiar są też dzieci, kalecy, odmienni, obcy w kulturze czy wierze - powiedział mi wówczas. I dodał: - Obecność kobiet-ofiar może mieć też wymiar związany z rodzajem przeżywanej w powieści czarnej rozkoszy - w sposób zastępczy i na zasadzie swoistej projekcji pisarze czytają zatem w ludziach ich mroczne i skryte pożądania.

Ale Ćwiek zauważa, że odpowiedź wcale nie musi być tak skomplikowana. Odpowiedzią może być intelektualne lenistwo.

- W opisywaniu przemocy najłatwiej jest posługiwać się stereotypem - ocenia Ćwiek. - Jedną z najpowszechniejszych form poniżenia czy skrzywdzenia mężczyzny jest pobicie go. W przypadku kobiet to gwałt i przemoc seksualna w każdym możliwym znaczeniu. I myślę, że zaskakujący wzrost przemocy wobec kobiet w książkach, który obserwujemy w ostatnich latach, wiąże się z faktem zauważania, że kobiet w książkach powinno być więcej. Działa to strasznie: musimy dodać kobietę, to zróbmy jej jakąś krzywdę - wzdycha.

Jakub Ćwiek, autor książki "Drelich. Prosto w splot"
Jakub Ćwiek, autor książki "Drelich. Prosto w splot"
Źródło: Przemo Pąkowski

Nie, nie. Spokojnie. Nie będziemy tutaj pisać, że Ćwiek jest świętszy od papieża i na kartach jego powieści kobietom nic złego się nie dzieje.

Natalia Szostak, dziennikarka "Książek. Magazynu do czytania" chwaląc "Drelich" i podejmowane w nim tematy społeczne, w swoim felietonie zwraca równocześnie uwagę: "Na pierwszych dwustu stronach książki czytelnicy i czytelniczki dostają opis dwóch gwałtów. Później przemoc seksualna na kartach książki występuje głównie jako straszak, ale ciągle jest gdzieś w tle. I oczywiście rozumiem, że mówimy o środowisku 'złych mężczyzn', ale czy naprawdę trzeba ich niegodziwość pokazywać w ten sposób?".

Ćwiek odpowiada: - Wszystko zależy od tego, po co pokazujemy przemoc. Ja zrobiłem to, by pokazać, z jakimi ludźmi mamy do czynienia, a nie, by bez sensu pastwić się nad bohaterkami.

fpf wrona 3
Kocharska-Dziedzic: przemoc domowa to także przemoc wobec dzieci i zwiększyła się od początku pandemii

Co to za rozrywka

"Pastwienie się" to przywara wielu współczesnych kryminałów. Kilka tygodni temu głośno było o debiutanckiej powieści "Parafil" Bartka Rojnego. Oszczędzę ci, czytelniku, brutalnych szczegółów. Za przykład tego, o jakim poziomie brutalności mówimy, niech posłuży jedno zdanie: "Gdy użył kuchennej tarki, polała się krew". To opis gwałtu.

Po burzy w mediach autor na Facebooku napisał: "Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni - chciałbym zapewnić, że nie popieram przemocy w żadnej formie".

Przepraszało też wydawnictwo, dorzucając jednak wyjaśnienie: "Scena jest wyjątkowo drastyczna, gdyż przedstawia opis gwałtu z perspektywy zwyrodniałego mordercy. Została jednak wyjęta z szerszego kontekstu i nie jest reprezentatywna dla całej fabuły (...). To literatura gatunkowa, która rządzi się swoimi prawami i w której pojawiają się określone wątki. Również w naszym odbiorze książka jest brutalna, budzi skrajne emocje, ale jej bohaterem jest ekspert od dewiacji pomagający policji w ujęciu psychopaty. To tytuł skierowany do odbiorcy, który jest przygotowany na takie treści".

Część czytelników pisała, że taki rodzaj literatury to dla nich rozrywka i nie ma w niej nic złego.

Ćwiek widzi to inaczej: - Mówimy tu o skrajnym okrucieństwie, na które ludzie reagują: "to jest świetne czytadło, ja się przy tym relaksuję". I jak widzę coś takiego, to sobie myślę: jakim cudem czytając do porannej kawy i w łóżku przed zaśnięciem o gwałtach tarką czy kazirodczych gwałtach na nastolatkach można się relaksować? Człowieku, co poszło nie tak?

I zaraz sobie odpowiada: - Straciliśmy empatię. My, pisarze i my, czytelnicy.

Kto nigdy nie dostał w ryj

Przyjrzyjmy się temu najpierw od strony twórców. - Kiedy nie mam do czynienia z empatycznym podchodzeniem do tematu, okazuje się, że mamy do wyboru dwie rzeczy - opowiada Ćwiek. - Albo możemy założyć, że zbrodnia będzie sucha, płytka, ale wtedy może nie trafić do czytelnika, albo wyostrzamy ją na tyle, by czytelnika ruszyła. To niestety często kończy się coraz większą makabrą. Jak gwałt, to ze szczególnym okrucieństwem. Gdy pobicie, to niemal zakatowanie. Autorzy, którzy tworzą takie historie, wiedzą, że powinni coś takiego napisać, ale zupełnie nie wiedzą, jak działają mechanizmy, które opisują. Ja to określam kolokwialnie: pewne rzeczy może łatwo napisać tylko ktoś, kto nigdy nie dostał w ryj. Jeśli autorzy nie wiedzą, na czym polega ból, ten rodzaj poniżenia, nie doświadczyli tego sami i jak już powiedzieliśmy, nie są empatyczni… to nie są w stanie wyczuć skali przemocy.

Wojciech Chmielarz, również popularny autor i kolega Ćwieka z wydawnictwa, mówił kiedyś: - Brutalna zbrodnia to często jedyna rzecz, którą autor jest w stanie wymyślić. To naprawdę najprostsze. Wyobraźcie sobie nagie ciało przyczepione do tramwaju, które ciągnięte jest przez pół Warszawy. Brutalne, zwraca uwagę. Ale inną sprawą jest uzupełnić to o sens, wyjaśnić, dlaczego to się stało. Wielu autorów wymyśla jakieś absurdalne, brutalne, niewiarygodne zbrodnie. 

Kryminalne rozmowy w "Xięgarni" z laureatami Międzynarodowego Festiwalu Kryminału
Kryminalne rozmowy w "Xięgarni" z laureatami Międzynarodowego Festiwalu Kryminału
Źródło: tvn24

- Autorzy są równie nieczuli co czytelnicy? - dopytuję Ćwieka. 

- Mam wrażenie, że doskwiera im raczej brak wyobraźni. Nie chcę zakładać, że ludzie są generalnie nieczuli, ale mam przeświadczenie, że zbyt często potrafimy reagować tylko na to, co widzimy, czego jesteśmy świadkami. Dlatego między innymi filmy tak dobrze działają na nasze emocje, bo widzimy krzywdę, która się dzieje - odpowiada Ćwiek.

Jego zdaniem zbrodnię jest trudniej sobie wyobrazić i dlatego coraz częściej przechodzi ona do poziomu krwawego slashera, czyli horroru, w którym liczba bohaterów zmniejsza się w "dziwnych" okolicznościach.

- Kiedy ja czytam brutalne opisy, mam wrażenie, że w głowie przełącza mi się pewien pstryczek - mówi Ćwiek. - Wyraźnie widzę, że dochodzimy do takiego poziomu absurdu, że ja już nawet nie umiem traktować opisanych scen jako prawdziwej przemocy. To tylko zestaw sformułowań. Tak, jakby autor bawił się czerwoną farbą. Robi się nie przerażająco, a groteskowo - dodaje.

Nie boli? Zrobiłeś to źle

Od Jacka Ketchuma, popularnego amerykańskiego pisarza grozy, Ćwiek usłyszał kiedyś, że jeśli autor nie odchoruje książki o przemocy, ona nie będzie w nim siedzieć, to znaczy, że napisał ją źle.

- Takie książki powstają z gniewu, bezsilności, frustracji albo z ogromnej chęci działania - twierdzi Ćwiek. - Jeśli taka książka autora nie boli, to znaczy, że jest szkodliwa - przekonuje.

A ja nie mogę nie zapytać, czy to dlatego tak ostro potraktował Remigiusza Mroza.

Dokładnie dwa lata temu Ćwiek napisał list otwarty do autora najpopularniejszych kryminałów w Polsce (w ubiegłym tygodniu okazało się, że Mróz został najczęściej czytanym autorem w Polsce w 2020 roku, a przynajmniej tak wynika z badania Biblioteki Narodowej). 

Najpoczytniejsi pisarze w Polsce
Najpoczytniejsi pisarze w Polsce
Źródło: Biblioteka Narodowa

W liście do Mroza czytamy: "Do tej pory nawet mnie bawiło to, jak ludzie przecierają oczy z zaskoczeniem, że piszesz sześć książek rocznie, że przeskakujesz z tematu na temat, z gatunku na gatunek. Śmiałem się zawsze, gdy na kolejnych fotosach, plakatach, bilboardach na pół budynku pisano o tym, że Remigiusz Mróz powraca! Stary, jestem pewien, że Tobie również uniósł się kącik ust, gdy zdałeś sobie sprawę, że to tak, jakby fanfarami odtrąbiono każdy Twój powrót z łazienki".

O co poszło? Właśnie o przemoc i powieść Mroza "Nieodnaleziona". I nie, akurat Mróz nie był zbyt brutalny, on - zdaniem Ćwieka - zrobił coś może nawet gorszego. Był nieprzygotowany. 

- Od dłuższego czasu liczyłem na to, że w Polsce ukaże się tytuł, który uczciwie będzie mówił o przemocy domowej. I jak zobaczyłem, że Remek taki wydaje, a nawet został ambasadorem kampanii społecznej, to pomyślałem: dobra, muszę to przeczytać - opowiada Ćwiek. - No i przykro mi, ale ta książka jest napisana tak, jakby autor nigdy nie rozmawiał z żadną ofiarą przemocy domowej. Jest to tak bzdurnie opisane, że nic dobrego nie może z tego wyniknąć. Wściekłem się, napisałem list - dodaje.

Mróz nigdy na ten list publicznie nie odpowiedział. Pisarze mieli się spotkać i porozmawiać o swoim warsztacie, ale przez ostatnie dwa lata do tego nie doszło.

Za to książkę nieźle przyjęli czytelnicy - na LubimyCzytać.pl ma średnią ocen 6,9 - oceniło ją ponad 8 tysięcy osób. Aż 620 wystawiło jej "10".

Pojawiają się podejrzenia że Remigiusz Mróz to tylko pseudonim literacki grupy
"Pojawiają się podejrzenia, że Remigiusz Mróz to tylko pseudonim literacki grupy"
Źródło: TVN 24

- Czy ten temat przemocy nie jest aby osobisty, skoro wywołuje u ciebie taką złość? - dopytuję Ćwieka. 

A on odpowiada krótko: - Żyjemy w kraju, w którym ciągle dyskutuje się o wypowiedzeniu konwencji antyprzemocowej. A ja mam mamę, siostry, córkę, przyjaciółki. Tu wszystko, co z przemocą związane, jest osobiste.

Scena z dzieckiem na rowerku

Równocześnie Ćwiek parę razy zastrzega, że pisarz nie jest od zbawienia świata i nie przeceniałby roli książki. - Jednak mimo to zakładam, że fikcja literacka jest zestawem kłamstw, który powinien nam powiedzieć jakąś prawdę - komentuje. I dodaje: - Wiem, że nie musi to być podejściem wszystkich autorów, jednak kiedy książki o ogromnym zasięgu zaczynają poruszać ważne kwestie społeczne, to nie powinno się ich wykorzystywać tylko po to, by wpisać się w medialny trend. Gdy mówimy o sprawach ważnych, to traktujemy je poważnie.

Ćwiek jako dobry przykład opisu przemocy domowej przywołuje innego autora bestsellerów - Zygmunta Miłoszewskiego i jego "Gniew". 

- Tam jest taka scena z dzieckiem jeżdżącym na rowerku…

- Patrz, na samo wspomnienie mam ciary - przerywam mu.

A Ćwiek się uśmiecha: - Miłoszewski to człowiek, który ma ogromne zasięgi, równie wielki talent. I pisząc, robi coś ważnego w istotnej sprawie.

Miłoszewski: literatura musi być przede wszystkim super ciekawa
Miłoszewski: literatura musi być przede wszystkim super ciekawa
Źródło: tvn24

Jego "Gniew" zaczyna się tak: "Wyobraźcie sobie dziecko, które musi się chować przed tymi, których kocha". Działa i poraża - krytycy i czytelnicy są tu zgodni. I warto pamiętać, że sam pisarz udzielając wywiadów na temat "Gniewu" mówił: - Współczesny kryminał to więcej niż opowieść o trupie. Kim jesteśmy jako społeczeństwo, w co wierzymy, o czym marzymy, co nas boli i z czym nie możemy sobie poradzić - to największe zagadki do wyjaśnienia we współczesnej powieści kryminalnej.

Ale my wróćmy jeszcze na moment do Mroza. Ćwiek: - Jego "Nieodnaleziona" to mimo wszystko nie jest najgorsze, co się w temacie przemocy w literaturze wydarzyło. On przynajmniej ustawia historię tak, że wiadomo, co jest dobrem, a co złem. Nie o wszystkich pisarzach można to powiedzieć.

Drobny mężczyzna terroryzuje rodzinę

Ćwiek twierdzi, że nigdy nie doświadczył przemocy domowej. - Ale miałem problem z agresją – opowiada. - Od dziecka miałem ten rodzaj nadpobudliwości, podsycanej kinem z lat 90. Wzorce dla młodych chłopców? Mel Gibson, Bruce Willis, Sylvester Stallone, Arnold Schwarzenegger. A raczej męskie postacie, które grali. To macho-kino umacniało we mnie pewne wyobrażenie męskości. Bronimy kumpli, trzymamy się razem, mamy jakiś etos, no, ale większość problemów załatwia się pięścią. I ja tak załatwiałem swoje - wyznaje.

Pisarz mówi, że te proste rozwiązania z czasów chłopięcych nieraz miałby ochotę wykorzystać w dorosłym życiu. - Wyobrażam sobie siebie i pana Piotrowicza zamkniętych w oktagonie i jak mówię: chętnie panu wytłumaczę, na czym polega rola rzecznika praw obywatelskich i co to znaczy, gdy nikt nie broni twoich praw - mówi Ćwiek. - Wyobrażam sobie, ale dziś już wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie. Nad swoją agresją pracuję od lat - podkreśla.

O tym, że "proste rozwiązania siłowe" nie są dobre, dowiedział się również od tych, którzy pomagają ofiarom. Na potwierdzenie, że to nie tylko słowa, Ćwiek przywołał historię czytelnika, z którym się zaprzyjaźnił.

- Ten chłopak miał trudną sytuację w domu, ojciec bił matkę - opowiada pisarz. - Którejś nocy zadzwonił do mnie i mówi: "to się dzieje teraz". Zadzwonili po policję, matka była przerażona. Ja skontaktowałem się z przyjaciółką, która działała w fundacjach pomocowych. Poradziła, co zrobić, przyjechaliśmy na miejsce pomóc im się przenieść, znaleźliśmy miejsce do spania. W pewnym momencie zobaczyłem tego ojca - drobnego mężczyznę, który terroryzował całą rodzinę. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że za przemocą domową stoi skomplikowany mechanizm, a ja go jeszcze do końca nie rozumiem. I że głupio było myśleć, że syn, większy od ojca, powinien był zaprowadzić w domu porządek - dodaje.

To ta historia sprawiła, że Ćwiek zaczął się angażować w pomoc ofiarom. - Zacząłem też więcej czytać, rozmawiać z ofiarami, zastanawiać się, co ja mogę zrobić i dotarło do mnie, że mogę pisać - mówi.

harcerka 1
W sklepie, który stworzyła pomocy szukają ofiary przemocy
Źródło: TVN24

Pisarz na białym koniu

Pamiętacie książkową Milenę? Właśnie pisanie o niej Ćwiek odchorowuje. - Jest tam, w "Drelichu", dotycząca niej scena, do której podchodziłem trzy razy - mówi. - Wydaje się prosta. Milena jedzie do marketu, żeby przekazać komuś wiadomość. Nie może jej wysłać ze swojego telefonu, musi to zrobić z innego. Jest potwornie przerażona, a przecież poszła tylko do sklepu. Czuje się tak, bo jest ofiarą przemocy. Ona wie, że wszystko w jej życiu może być kontrolowane - dodaje.

Pisał tę scenę z trudem, bo myślał o siostrach i 17-letniej córce. - Coraz częściej dociera do mnie, że piszę o problemach, które ich też mogą dotknąć. To zaczyna być osobiste, pokazuje mi zupełnie nową perspektywę - wyznaje.

Autor kryminałów Jakub Ćwiek
Autor kryminałów Jakub Ćwiek
Źródło: Przemo Pąkowski

Ćwiek miał pewność, że Mileny nie może uratować rycerz na białym koniu, który rozwiąże jej wszystkie problemy. - Ale tego też się musiałem nauczyć - zastrzega. - Dziś wiem, że kiedy sąsiad bije sąsiadkę, a ja tam wparuję, walnę go w ryj, on się zaleje krwią, to ja właśnie zrobiłem jej ogromną krzywdę. On się po moim ciosie pozbiera, ale ja go poniżyłem. Nie odegra się na mnie, bo wie, że ode mnie oberwie. Tacy ludzie najczęściej są silni dla słabych - dodaje.

Jego zdaniem rycerze na białym koniu, tak jak część pisarzy, zbyt często nie mają świadomości, jak wielka jest ta siatka, która oplata ofiarę przemocy. - Ich reakcje zrywają tylko kilka nitek, a i to nie zawsze - przyznaje Ćwiek.

A kto i czy uratował Milenę? Przeczytacie w "Drelichu".

Czytaj także: