Do policyjnego aresztu trafił w poniedziałek mężczyzna, który włamał się do przedszkola w Goniądzu na Podlasiu. Nie umiał wytłumaczyć, jak znalazł się w przedszkolu ani dlaczego miał na sobie ubranie należące do jednej z jego pracownic.

38-letni mieszkaniec powiatu grajewskiego przyznał się do tego czynu i oddał skradzione rzeczy.

- Funkcjonariusze policji dostali sygnał od pracowników ośrodka wychowawczego, który znajduje się nad przedszkolem - poinformowała reporterka TVN24. Kiedy policjanci rozpoczęli swoje czynności, podszedł do nich 38-letni mężczyzna, twierdząc, że najprawdopodobniej to właśnie on dokonał tego włamania. Najprawdopodobniej, bo mężczyzna nic z zeszłej nocy nie pamiętał - dodała.

Sławomir Moczydłowski, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Goniądzu poinformował, że to pracownicy, którzy byli na dyżurze nocnym usłyszeli huk i szuranie krzesłami na dole. - Była krew, były jakieś porozbijane szkła. Nie ma tam kosztowności, nie ma tam rzeczy, które można by było ukraść, więc od początku wyglądało to trochę dziwnie - dodał.

Włamywacz, usiłując sobie przypomnieć wydarzenia z ubiegłej nocy, chodził po mieście, aż dotarł do miejsca włamania, gdzie spotkał mundurowych, którym oddał skradzione rzeczy. Poinformował policjantów, że spożył dużą ilość alkoholu i obudził się w przedszkolu w damskim ubraniu.

Pracownicy, dyrektor ośrodka i dyrektor przedszkola stwierdzili, że takiego włamania jeszcze nie było. Sprawą zajmuje się teraz prokuratura - poinformowała reporterka.

- Mężczyzna po przyznaniu się, został zatrzymany i odwieziony do policyjnych pomieszczeń dla osób zatrzymanych w Białymstoku. W poniedziałek zostały przedstawione mu zarzuty kradzieży z włamaniem. Mężczyzna został zwolniony - dodała st. sierż. Izabela Malinowska z policji w Mońkach. Sprawcy za włamanie z kradzieżą grozi do 10 lat więzienia.

Autor: KB/kk / Źródło: tvn24