- Wczoraj byłem w szpitalu, w obecności lekarzy i rodziny usiłowałem nawiązać kontakt z dyżurnym. Niestety to się nie udało, moja wizyta trwała 15 minut. Nie ma żadnego kontaktu - powiedział w TVN24 mec. Witold Pospiech pełnomocnik Andrzeja N. dyżurnego ruchu ze Starzyn.
O pomoc prawną zwróciła się do adwokata rodzina Andrzeja N. - Zgodziłem się. Wczoraj złożyłem pełnomocnictwo w prokuraturze, także nie mam wiedzy - poza doniesieniami medialnymi - jakie są ustalenia śledczych. Dopiero w to wchodzę - powiedział Pospiech. I poinformował, że 13 marca ma się odbyć posiedzenie sądu, na którym zapadnie decyzja ws. zarządzenia obserwacji wobec Andrzeja N.
Opisując zachowanie dyżurnego mecenas powiedział: - Siedzi, głowa zwieszona, nie podnosi jej. Na pewno mnie nie zapamiętał, nie odpowiada na pytania. Zero kontaktu i brak reakcji. To jest prawdopodobnie reakcja organizmu na stres - stwierdził Pospiech. I dodał, że rodzina mężczyzny też jest w stanie "wyjątkowego wyczerpania nerwowego".
Trudna sprawa
Pytany o to, kiedy może zakończyć się proces ws. katastrofy mecenas odpowiedział: - To jest bardzo trudna sprawa, kontrowersyjna i czasowo też będzie się na pewno przeciągała. Muszą spłynąć opinię ekspertów, trzeba się z nimi zapoznać. Nie sądzę, żeby w tym roku ta sprawa mogła się zakończyć. Ale pomimo tylu ofiar trzeba też pamiętać o tym człowieku - powiedział Pospiech.
W sobotę wieczorem pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny zderzyły się czołowo w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. Zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.
Śledztwo pod kątem sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym w wielkich rozmiarach prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. W poniedziałek wydała ona postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym jednemu z zatrzymanych tego dnia dyżurnych ruchu. Mężczyzna cały czas przebywa w szpitalu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP/Grzegorz Michałowski