Paweł Wojtunik bronił tajności informacji po tym, jak w trakcie jednej z operacji specjalnych Biuro zdobyło płytę z 11 nieznanymi dotąd rozmowami polityków i biznesmenów. Zdaniem śledczych mógł "działać na szkodę interesu publicznego". Prokuratura wszczęła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez szefa CBA.
Postępowanie 15 lipca wszczęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. To do tych śledczych trafiły materiały przekazane przez Prokuraturę Generalną ze sprawy przeciwko Markowi Falencie i kelnerom podejrzanym o nielegalne nagrywanie polityków i biznesmenów.
Śledztwo "wszczęto w sprawie przekroczenia uprawnień w dniu 17 kwietnia 2015 r. w Warszawie przez Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego w związku z pełnioną funkcją poprzez ponowne nadanie klauzuli 'poufne' ustalonym materiałom wbrew wydanej w dniu 16 kwietnia 2015 r. decyzji Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego znoszącej klauzulę tajności z tych materiałów i działania w ten sposób na szkodę interesu publicznego" – czytamy w komunikacie lubelskiej prokuratury.
Bezpośrednim powodem wszczęcia śledztwa jest konieczność uzupełnienia materiału, który ze śledztwa w sprawie afery taśmowej przekazano lubelskim prokuratorom.
Co na to szef Biura?
"Centralne Biuro Antykorupcyjne nadal stoi na stanowisku, że odtajnienie tych materiałów może spowodować, że wrażliwe informacje, od których zależy bezpieczeństwo ludzi, mogą wpaść w niepowołane ręce. Już przecież doszło do publikacji akt śledztwa w internecie (chodzi o publikacje akt przez Zbigniewa Stonogę – red.)" – odpisał na nasze pytania Jacek Dobrzyński, rzecznik Biura.
"W ostatnich dniach CBA z własnej inicjatywy skierowało do Prokuratury Okręgowej w Lublinie materiały opisujące genezę i przebieg sporu z Prokuraturą Okręgową Warszawa Praga. Jest to obecnie również przedmiotem badania przez ABW, jako organu właściwego w sprawach informacji niejawnych" – czytamy w odpowiedzi rzecznika.
"Na tym etapie ufam w uczciwość, rzetelność i bezstronność lubelskiej prokuratury" – dodał Dobrzyński.
11 rozmów
Na początku roku CBA zdobyło kopię nagrań nieznanych dotąd 11 rozmów z afery taśmowej. Nie dysponowała nimi prokuratura prowadząca śledztwo przeciwko kelnerom, którzy na zlecenie Marka Falenty mieli rejestrować rozmowy najważniejszych osób w państwie. Śledczy mieli jedynie nagrania ujawnione w czerwcu ubiegłego roku przez tygodnik "Wprost", bo kelnerzy zniszczyli dyktafony, którymi nagrywali VIP-ów.
Agenci CBA zdołali jednak te zarejestrowane rozmowy zdobyć i przekazali je prokuraturze. Tym samym dowiedli, że ktoś nadal dysponuje innymi kopiami nagrań, a być może całą "płytoteką". Szef CBA, przekazując na początku roku prokuratorowi generalnemu nieznane rozmowy, utajnił pismo, w którym tłumaczył, w jaki sposób Biuro weszło w posiadanie tych nagrań, a także nośnik z nimi. Portal tvn24.pl informował, że CBA prawdopodobnie zdobyło je w trakcie jednej z tajnych operacji specjalnych.
Spór o odtajnienie
Wiosną w tej sprawie między Prokuraturą Okręgową Warszawa-Praga a CBA rozgorzał konflikt. Śledczy uznali, że Paweł Wojtunik na wyrost utajnił dokument i nagrania. Szef Biura odpowiadał, że zrobił to, by chronić źródła informacji. Prokuratorzy twierdzili, że ich zdaniem pismo i treść nagrań nie wskazują na informatorów CBA i zwrócili się do Wojtunika, by zdjął klauzulę. On jednak się nie zgodził.
– Argumentem było m.in. to, że nośnik z nagraniami mógł zostać tak spreparowany przez osoby posiadające wszystkie nagrane rozmowy, że mógł wskazywać, przez kogo dostał się w ręce CBA – mówi osoba zbliżona do sprawy.
Śledczym jednak tak zależało na odtajnieniu, że skorzystali ze specjalnej procedury, jaką przewiduje ustawa o ochronie informacji niejawnych. Oskarżyciele wszczęli formalny spór z szefem CBA o bezpodstawne – ich zdaniem – utajnienie dokumentów. Zgodnie z ustawą instytucją, która rozstrzyga taki spór, jest szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ten przyznał rację prokuraturze i odtajnił materiały CBA.
"Absurdalne i nieobiektywne"
Po tym – niekorzystnym dla CBA – rozstrzygnięciu Wojtunik wykonał nieoczekiwany ruch. Znów wydał decyzję o utajnieniu pisma przewodniego i nośnika z nagraniami.
"Paweł Wojtunik już dawniej, gdy był szefem CBŚ, pomimo presji nie godził się na odtajnienie kulis sprawy starachowickiej, Olewnika czy innych. Tak samo w obecnej sprawie kierował się ustawowym obowiązkiem ochrony źródeł informacji i zdrowym rozsądkiem. Przestrzeganie tych zasad, podobnie jak dla dziennikarzy, jest dla CBA świętością. Dlatego też zarzuty podnoszone ze strony Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga uważamy za absurdalne i nieobiektywne" – czytamy w najnowszym oświadczeniu rzecznika Biura.
Przypomnijmy, że utajnienie materiałów uniemożliwia stronom postępowania wykonywania kopii. Mogą się z nimi zapoznawać, robić notatki, ale muszą je pozostawić w kancelarii tajnej. Nie jest zatem możliwa publikacja podobna do dokonanej przez Zbigniewa Stonogę.
Na tę decyzję Pawła Wojtunika Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga zareagowała stwierdzeniem, że mógł on przekroczyć swoje uprawnienia, i wystosowaniem wniosku o przeprowadzenie śledztwa (chodzi o "wyłączenie materiałów"), co doprowadziło do tego, że teraz sprawę prowadzą prokuratorzy z Lublina.
Ćwiąkalski wątpi
Czy rzeczywiście Paweł Wojtunik, utajniając ponownie dokument i nośnik z nieznanymi nagraniami, działał na szkodę interesu publicznego bądź prywatnego? – Nawet gdyby można było mówić o przekroczeniu uprawnień przez szefa CBA, to wysoce wątpliwe jest, czy jest to działanie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Skoro tak, to w tym przypadku nie ma przestępstwa nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego – odpowiadał prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
Jest też inny aspekt sprawy. Jeżeli lubelska prokuratura rozpocznie śledztwo i dojdzie do wniosku, że faktycznie Paweł Wojtunik przekroczył uprawnienia, będzie musiała ogłosić mu zarzuty. Jeżeli tak się stanie, może to być pretekst do żądania zdymisjonowania go ze stanowiska. Chętnych do odwołania go jest wielu. Zachęcali do tego znani publicyści: dziennikarka "Polityki" Janina Paradowska, na antenie radia Tok FM, a także Wojciech Czuchnowski w "Gazecie Wyborczej" oraz Cezary Gmyz z "Do Rzeczy", autor ostatnich publikacji o nieznanych wcześniej nagraniach z afery taśmowej. Spośród polityków oficjalnie o potrzebie dymisji Wojtunika wypowiadał się Mariusz Błaszczak (PiS).
"Ciemne chmury"
Obecny szef CBA naraził się praktycznie wszystkim opcjom politycznym, szczególnie PO i PSL, chociażby tropiąc korupcję na Podkarpaciu. Wątki tej sprawy prowadziły do Jana Burego, szefa klubu parlamentarnego PSL i do byłego już wiceszefa Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju z PO. Inny przykład to ostatnia kontrola oświadczenia majątkowego barona PO Andrzeja Biernata.
Wojtunik naraził się też kierownictwu Prokuratury Generalnej, kierując tam swoich agentów, by skontrolowali przetargi informatyczne. – W kręgu kierownictwa Prokuratury Generalnej można usłyszeć, że Wojtunik "szarżuje i zbierają się nad nim ciemne chmury" – twierdzi jeden z naszych rozmówców znający kulisy sprawy.
Nieoficjalnie z kręgów zbliżonych do lubelskich śledczych dowiedzieliśmy się, że "w prokuraturze jest wola", by doprowadzić do ogłoszenia Wojtunikowi zarzutów.
Wcześniej szef CBA zawiadamiał katowicką prokuraturę ws. ewentualnych nieprawidłowości w przetargach w Prokuraturze Generalnej. Postępowanie umorzono
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24