- Usłyszałam straszny huk. Na początku myślałam, że obok się budowa zawaliła. Byłam pewna, że legł w gruzach budynek, który tam budują - relacjonowała pani Anna, mieszkanka warszawskiej kamienicy, gdzie tuż przed godziną 13 doszło w poniedziałek do wybuchu. Wielu innych lokatorów i sąsiadów także z przejęciem opowiada o zdarzeniu.
Mieszkanka klatki znajdującej się obok tej, w której doszło do wybuchu, opowiadała reporterom, że w jej lokalu wypadły okna i drzwi. - Nagle usłyszałam huk i pęd ciepłego powietrza. Patrzę przed siebie: okien nie mam i widzę jak te szyby wylatują - relacjonowała. Jak dodała, lodówka była otwarta, cała jej zawartość wylądowała na podłodze. - Odwracam się i drzwi wyrwane. Słyszę krzyk sąsiadki: "co się stało, co się stało?" - mówiła kobieta.
- Gorące powietrze uderzyło mnie w plecy. Siedziałam przy komputerze - stwierdziła.
Jej zdaniem, najprawdopodobniej wybuchła butla z gazem. Zaznaczyła, że instalacja była sprawdzana. - Wszystkie przeglądy odbywały się sukcesywnie. Piecyków w łazienkach nie ma - dorzuciła.
Jak opowiedziała, opuszczając mieszkanie zdążyła zabrać ze sobą laptopa, komórkę, torbę i dwa płaszcze.
"Szkła poszły do środka"
Jak relacjonowało starsze małżeństwo mieszkające na czwartym piętrze, ich mieszkanie "jest zasypane szkłem". - Szkła poszły do środka - powiedział mężczyzna. Im nic nie udało się zabrać z mieszkania przed ewakuacją.
Mieszkanie pani Anny również znajduje się w klatce obok tej, w której doszło do eksplozji. - Usłyszałam straszny huk. Wyjrzałam przez okno, zobaczyłam, że na dole stoją ludzie. Zanim wyszłam na klatkę, zadzwoniłam po straż pożarną. Nie wiedziałam, co się stało. Biegnąc na dół zobaczyłam, że w mieszkaniu nr 29 są wybrzuszone drzwi i myślałam, że samo to mieszkanie wybuchło - relacjonowała kobieta.
Dodała, że wcześniej podejrzewała, iż eksplozja miała miejsce na sąsiedniej budowie. - Byłam pewna, że legł w gruzach budynek, który tam budują - zaznaczyła.
"Uciekłam jak najdalej"
- Straszny huk. Ja rozmawiałam przez telefon, do tej pory mnie boli ucho - mówiła.
Kobieta wróciła na chwilę do mieszkania. - Zamknęłam drzwi, wzięłam portfel i uciekłam jak najdalej, bo jeśli to był gaz, to nie wiadomo, co dalej - zauważyła.
Dodała, że nie może teraz wrócić do domu, żeby zabrać resztę rzeczy. - Jestem w samej pidżamie, tylko kurtkę zarzuciłam, i to nie swoją. Chciałabym coś zabrać - mówiła.
Pani Anna podkreśliła, że u niej w mieszkaniu nic się nie stało. - Pion obok uszkodzone są drzwi. U nas w pionie nie ma piecyków gazowych, podobno tam obok są - dodała.
Autor: eos,js//rzw / Źródło: tvn24