Janusz Palikot stwierdził w "Faktach po Faktach", że ma pretensje do swoich ludzi, że nie wsparli protestujących w Sejmie rodziców niepełnosprawnych dzieci, podczas ich spotkania z premierem. - Myśmy zajmowali się tą sprawą i powinniśmy byli w tym momencie dać z siebie więcej. Nie daliśmy. Gdyby dali z siebie więcej, to zbudowaliby sobie autorytet i to byłaby też furtka do dalszego rozwoju, do dalszego awansu i dalszej kariery - mówił w "Faktach po Faktach" Janusz Palikot.
W sobotę na stronie Sejmu pojawiło się nagranie, na którym Janusz Palikot krytykuje swoich posłów za to, że nie wykorzystali politycznie protestu w Sejmie. - To była nieprawdopodobna, kapitalna szansa do zrobienia całej kampanii do Parlamentu Europejskiego - mówił. Jak później tłumaczył, nie powiedział niczego, co "byłoby niewłaściwe, niedobre, niegodne". - Taka jest polityka. Załatwia się realne problemy ludzi, buduje się kapitał społeczny. Tak postępował każdy przywódca polityczny - podkreślił Palikot w poniedziałek przed wejściem na spotkanie ze studentami w Opolu. Jak mówił, w demokratycznym kraju jest tak, że gdy ludzie mają jakiś problem, pomaga się im, buduje się swój autorytet i karierę polityczną. Palikot pokazał też dziennikarzom plakietkę z hasłem "Stop obłudzie".
"Mam pretensje do moich ludzi"
W "Faktach po Faktach" podtrzymał to stanowisko, dodając, że nie rozumie zamieszania, jakie wywołały jego słowa. - Dziwię się trochę temu nagromadzeniu absurdu - mówił Palikot. - Przyszedł premier Tusk i ja mam pretensje do moich ludzi, że oni tam byli, a nie potrafili wejść mu w paradę. Nie potrafili stanąć w obronie tych ludzi. Bo premier jest sprawnym graczem - przekonywał Palikot.
"To był naturalny moment"
Dodał, że był to "naturalny moment", by stanąć naprzeciwko premiera Tuska i "pomóc tym osobom". - Nie tylko rozwiązać ten problem, ale uczynić go odpowiednio szerokim. Bo to nie tylko kwestia płacy minimalnej. To także kwestia zasiłku pielęgnacyjnego, kwestia badania charakteru zawodowego tym osobom opiekującym się niepełnosprawnymi. Żeby one po 20, 30 latach pracy miały pewnego rodzaju uprawnienia społeczne - mówił Palikot na antenie TVN24.
Odpowiadając, na zarzuty, że jego partia nie zrobiła wcześniej wiele dla osób niepełnosprawnych, stwierdził, że wprowadziła m.in. zwyczaj tłumaczy migowych, a w jej szeregach jest dużo osób z różnymi formami niepełnosprawności. - Wprowadziliśmy obowiązek, prawo takie, zwyczaj właściwie bardziej tłumaczy migowych na wszystkich posiedzeniach naszych. Ale także przyjęła to pani marszałkini Kopacz, pan premier Tusk. Wśród działaczy naszej partii jest kilkuset różnego rodzaju osób z jakimiś albo formami niepełnosprawności, albo różnymi innymi poważnymi dolegliwościami - mówił Palikot. Jak tłumaczył, wielokrotnie jego partia wnosiła też projekt komisji, która zajęłaby się tego typu osobami. - Wreszcie ta komisja się zbierze, ale to oczywiście skutek tego protestu - stwierdził Palikot.
Autor: kde//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24