- Prezydent był przekonany, że Radosław Sikorski jako minister spraw zagranicznych jest potrzebny w rządzie - powiedział w "Jeden na jeden" prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz, odnosząc się do zmian w MSZ.
Nałęcz, pytany o skład nowego rządu, powiedział, że byłby obłudnikiem, gdyby nie przyznał, że zaskoczyła go nominacja Schetyny na szefa MSZ.
Przyznał, że zwolennikiem zmiany na stanowisku ministra spraw zagranicznych nie był także Bronisław Komorowski.
- Prezydent uważał, że w tej trudnej sytuacji międzynarodowej, przy krótkiej perspektywie rządu, w tym kształcie jest on na rok, bo są wybory, najlepszym rozwiązaniem byłaby kontynuacja - powiedział Nałęcz.
- Prezydent był przekonany, że Sikorski jako minister spraw zagranicznych jest potrzebny w rządzie - dodał.
Nałęcz stwierdził, że negatywna opinia Komorowskiego odnośnie propozycji, by to były minister finansów Jacek Rostowski został szefem MSZ wynikała z tego, że prezydent chciał, by ministrem spraw zagranicznych nadal był Sikorski.
Nie wiązała się natomiast z tym, jak zapewnił Nałęcz, że prezydent miał jakoby "przecierać szlak" Schetynie po to, by znalazł się on w rządzie. Gdyby tak było, to jak przypomniał, Komorowski nie zwracałby uwagi, iż Rostowski nie ma doświadczenia w dyplomacji.
- Jacek Rostowski i Grzegorz Schetyna mają dokładnie takie samo doświadczenie jako dyplomaci - powiedział Nałęcz.
Schetyna będzie nowym szefem MSZ, zaś Sikorski zostanie marszałkiem Sejmu.
Powołanie rządu ma się odbyć w poniedziałek 22 września. Expose i głosowanie nad wotum zaufania dla nowego rządu zaplanowane jest na 1 października
Autor: MAC/tr / Źródło: tvn24