Pacjenci umierają, bo pielęgniarki się zwolniły

Pacjenci umierają, bo brakuje pielęgniarek
Pacjenci umierają, bo brakuje pielęgniarek
Źródło: TVN24
Od stycznia do lipca w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Dzierżążnie pod Kartuzami zmarło 39 pacjentów. To więcej niż przez cały ubiegły rok. Pacjenci umierają, bo w placówce brakuje personelu - alarmuje "Polska" .

– Można mówić o 50-procentowej nadumieralności – mówi gazecie prof. Leszek Bieniaszewski z Akademii Medycznej w Gdańsku, lekarz, który nie mógł pogodzić się z redukcjami i zrezygnował z funkcji konsultanta medycznego w Dzierżążnie.

Od początku roku z oddziału odeszła ponad połowa pielęgniarek. Gdańskie Centrum Rehabilitacji ma poważne problemy finansowe - kontrakt z NFZ jest mniejszy o 40 proc. niż w zeszłym roku.

Pampersy zamiast toalet

W ZOL leczą się osoby niepełnosprawne, po wylewach i amputacjach. To osoby po prostu skazane na opiekę pielęgnacyjną. Tymczasem na 76 łóżek (na dwóch oddziałach) przypadają zaledwie dwie pielęgniarki, pełniące 12-godzinne dyżury. Inne odeszły. Warunki w których egzystują pacjenci są tragiczne - wszyscy mają założone pampersy, bo nie ma komu wozić ich do toalet.

Będzie lepiej?

Do wojewody pomorskiego wpłynęła skarga kobiety, której 75-letnia matka była na rehabilitacji w Dzierżążnie.

Pod koniec lipca Irena Samson, wojewódzki konsultant ds. pielęgniarstwa przewlekle chorych i niepełnosprawnych, przeprowadziła kontrolę w placówce. Wnioski były zatrważające.

Pomorski lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński, który też zainteresował się sprawą poprosił urząd marszałkowski o reakcję na zagrożenie bezpieczeństwa pacjentów. Wicemarszałek Leszek Czarnobaj deklaruje pomoc. - Zatrudnimy pielęgniarki i salowe – obiecuje na łamach "Polski".

Źródło: Polska

Czytaj także: