Naczelniczka poczty z Pacanowa mogła stracić pracę po tym, jak wdała się w sprzeczkę z ministrem do spraw samorządu Michałem Cieślakiem. Ostatecznie jednak Poczta Polska poinformowała, że nie wyciągnie wobec niej konsekwencji służbowych. Postawę ministra i jego skargę na naczelniczkę komentowali politycy. Zdaniem Michała Wypija z Porozumienia, byłego partyjnego kolegi Cieślaka, okazał się on "sługusem kupionym za stołek". - Czy po tej wpadce Cieślaka ktokolwiek przyjdzie na spotkanie z Kaczyńskim i będzie chciał powiedzieć prawdę? - pyta Borys Budka, szef klubu Koalicji Obywatelskiej.
Naczelniczka poczty z Pacanowa (Świętokrzyskie) miała stracić pracę po tym, jak wdała się w sprzeczkę z ministrem do spraw samorządu Michałem Cieślakiem.
Poczta Polska wydała jednak w środę oświadczenie, w którym podała, że "po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego" po skardze klienta "nie stwierdzono zaistnienia przesłanek, mogących stanowić podstawę do wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec naszej pracowniczki".
Do rozmowy między Agnieszką Głazek a ministrem doszło 3 czerwca w placówce Poczty Polskiej. W rozmowie z TVN24 kobieta przyznała, że była wzburzona i poniosły ją emocje. Krótko po rozmowie odebrała telefon z sekretariatu dyrektora z Kielc. Została wezwana "na dywanik". - Pan dyrektor powiedział mi, że będę dyscyplinarnie zwolniona, bo wpłynęła na mnie skarga ministerialna, bo rozmawiałam na tematy polityczne z panem Cieślakiem. Zarzucił mi, że używałam wulgaryzmów, co nie było prawdą - mówiła.
Wypij: Cieślak okazał się sługusem kupionym za stołek
Przed decyzją Poczty Polskiej, która nie znalazła powodu do ukarania kobiety zachowanie ministra wobec naczelniczki komentowali politycy.
Głos zabrał między innymi Michał Wypij z Porozumienia, do niedawna partyjny kolega Cieślaka. Minister został wykluczony z partii Jarosława Gowina, a następnie został jednym z liderów Partii Republikańskiej, która pozostaje w koalicji rządzącej.
- Jedyne rozwiązanie honorowe to oczywiście wysłanie kwiatów i przeproszenie tej pani, a drugie to oczywiście dymisja, bo nawet już obóz władzy nie udaje, że ten system donosicielstwa przywodzi na myśl komunę. Ten obóz władzy stał się prawdziwym obozem rekonstrukcyjnym komuny i prawdę mówiąc chyba na tym jest oparty - na kupowaniu stołków, utrzymywaniu władzy poprzez kupowanie stołków, ale także poprzez donosicielstwo na zwykłych ludzi - powiedział.
Zdaniem Wypija Michał Cieślak "okazał się sługusem kupionym za stołek". - Nic nas już z nim nie łączy, powinien się wstydzić za swoje czyny. Takie osoby jak minister Cieślak nie powinny pełnić funkcji publicznych - dodał.
Strzeżek: cała Polska się dowiedziała, że minister Cieślak jest konfidentem
Zachowanie ministra Cieślaka komentował także inny przedstawiciel Porozumienia, Jan Strzeżek. - Dotąd wszyscy wiedzieli, że Michał Cieślak jest w stanie sprzedać się za stanowisko. Sprzedał się za to, żeby dalej być ministrem w rządzie PiS-u, a teraz jeszcze cała Polska się dowiedziała, że jest konfidentem - to znaczy, że jest w stanie donosić na to, że ludziom nie podoba się to, co robi władza PiS-u - powiedział.
Budka: dowiedzieliśmy się o istnieniu ministra Cieślaka w bulwersujący sposób
Sytuację komentował także przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Borys Budka.
- Staram się zawsze rozmawiać, mam szacunek do każdego, zwłaszcza do osoby, która ma inne zdanie, ale która umie to powiedzieć, po to są rozmowy. Natomiast minister Cieślak po pierwsze jest ministrem od niczego, dostał tę posadę tylko dlatego, że Kaczyński potrzebował większości, a Cieślak zdradził Gowina, więc dostał za to posadę, a teraz dowiedzieliśmy się o jego istnieniu w bulwersujący sposób. Ale to też pokazuje, jak będą wyglądały spotkania Kaczyńskiego. Czy po tej wpadce Cieślaka ktokolwiek przyjdzie na spotkanie z Kaczyńskim i będzie chciał powiedzieć prawdę, jak za tę prawdę można wylecieć z pracy ze spółki Skarbu Państwa, można wylecieć z pracy z urzędu? - mówił, nawiązując do planowanych spotkań prezesa PiS z wyborcami w różnych częściach Polski.
Kosiniak-Kamysz: składamy interwencję poselską
- Mówili dochodząc do władzy, że będą słuchać obywateli, a zwalniają ich dyscyplinarnie z pracy. Boją się prawdy i za prawdę dzisiaj zwalniają. Wszystkie osoby represjonowane przez opresyjną władzę, wszystkie osoby doświadczone szykanami, kalumniami i w najgorszym wypadku zwolnieniami lub innymi niecnymi działaniami będą po odsunięciu tej władzy od sterów rządów przywrócone do pracy i będzie zadośćuczynienie dla wszystkich osób represjonowanych, bo tak je trzeba nazywać - powiedział.
Lider ludowców ocenił, że "to jest kompromitacja pana ministra, który w ten sposób postępuje". - To jest też niestety kompromitujące dla szefostwa poczty, że są w stanie w 15 minut zwolnić dyscyplinarnie, nakazać odstąpienie od obowiązków w przypadku mówienia prawdy, a nie wiem czy tak dobrze jest z dostarczaniem przesyłek na czas - dodał.
Kosiniak-Kamysz zapowiedział złożenie interwencji poselskiej w tej sprawie, bo - jak mówił - "to sprawa publiczna". - Żądamy informacji o wszystkich elementach, o przebiegu tego postępowania, będziemy się domagać wyjaśnień na poziomie parlamentu i oczekujemy natychmiastowych przeprosin dla pani Agnieszki, przywrócenia do obowiązków służbowych, zadośćuczynienia. Jeżeli ta władza tego nie uczyni, to uczynimy to po przejęciu władzy - zapewniał.
Michał Cieślak tłumaczy
Sam minister Cieślak tłumaczył się ze swojego zachowania w rozmowie z dziennikarzami.
- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że jest mi przykro, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Chcę tutaj powiedzieć, że moją intencją nie było to, że ktoś narzeka na sytuację, że chce mieć lepszą pracę, więcej zarabiać. Dotyczy to nas wszystkich, każdy chciałby mieć lepszą pracę, lepiej zarabiać i mieć niższy kredyt - zaczął.
Pytany, dlaczego po rozmowie z naczelnik zadzwonił do prezesa Poczty Polskiej, Cieślak nie odpowiedział od razu. Tłumaczył, że "nie chodziło mu o to, że ktoś może w taki sposób przedstawiać obecną sytuację, a raczej o to, że w urzędzie pocztowym, instytucji zaufania publicznego, nie powinno używać się wulgaryzmów".
Dopytywany o to, jakie to były wulgaryzmy i co dokładnie usłyszał, Cieślak również nie odpowiedział. - Nie powinno się w urzędzie państwowym używać wulgaryzmów i nie powinno się manifestować swoich preferencji i sympatii politycznych - powtórzył, przekonując że "szanuje wybory każdego obywatela".
- Zdecydowałem się powiadomić przełożonego pani naczelnik właśnie dlatego, że każdy ma prawo w urzędzie państwowym do właściwej i prawidłowej obsługi. Odbierałem tam korespondencję jako przeciętny obywatel, jestem ministrem i spotkałem się z sytuacją, w której mi ubliżono, w której pani naczelnik zachowała się w niewłaściwy sposób, który nie przystoi urzędnikowi na tym stanowisku. Z tego powodu jest mi przykro - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24