Zmiana wyceny świadczeń medycznych może przełożyć się na wyższe pensje - twierdzi OZZL. W związku z tym trzeba naciskać na dyrektorów szpitali, by ci zażądali od Narodowego Funduszu Zdrowia renegocjacji kontraktów.
Lider Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel wyjaśnia na stronie internetowej związku, jak zmienić wycenę świadczeń medycznych i tym samym sprawić, by lekarze więcej zarabiali.
Zgodnie z ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, NFZ nie może zmienić wyceny świadczeń, jeżeli nie zachodzą nadzwyczajne okoliczności, których nie można było przewidzieć w chwili podpisywania kontraktu.
Według Bukiela, teraz takie okoliczności właśnie są, a jest nimi strajk lekarzy i składanie przez nich wypowiedzeń z pracy. - Dyrektorzy stoją zatem w sytuacji przymusowej: jeśli chcą, aby ich szpitale miały kontrakt i funkcjonowały, muszą zwiększyć płace lekarskie. Trzeba zatem skłonić dyrektorów, aby wypowiedzieli umowę z NFZ i zażądali zwiększenia wyceny świadczeń - czytamy na stronie OZZL.
Bukiel ocenił też dotychczasowy przebieg negocjacji z rządem. Uznał, że jedynym konkretnym ustaleniem jest to, że pracownikom medycznym nie zostanie zabrana podwyżka z lipca 2006 roku.
Według niego, rządowa propozycja tzw. "kroczących podwyżek" czyli przeznaczenia na wynagrodzenia pracowników 40 proc. ze wzrostu kontraktu danego zakładu opieki zdrowotnej, nie stanowi gwarancji wzrostu wynagrodzeń. - Po pierwsze dlatego, że wzrost kwoty kontraktu może wynikać ze zwiększonej ilości zakontraktowanych świadczeń, a nie ze zwiększonej wyceny świadczeń, po drugie – dlatego, że nie jest pewne, iż kwota kontraktu wzrośnie - wyjaśnił Bukiel.
OZZL obliczył, że z nadwyżki NFZ w tym roku 40 proc. stanowi ok. 400 mln złotych - tyle mogłoby więc być przeznaczone na zwiększenie wynagrodzeń personelu medycznego. Pielęgniarki chcą wziąć z tego 80 proc. czyli ok. 320 mln zł, a resztę ok. 80 mln przeznaczyć na podwyżki dla lekarzy.
Źródło: PAP, APTN