Trzy miesiące prokuratorzy i policjanci odsyłali sobie zawiadomienie od kobiety, która straciła oszczędności życia w jednej z dziesiątek oszukańczych platform inwestycyjnych. Przestępstw, które zaczynają się od kliknięcia w reklamę na portalach społecznościowych, jest w Polsce bardzo wiele. Jak radzi sobie z nimi państwo?
Do profesor jednego z uniwersytetów - proszącej o zachowanie anonimowości - przemówiła reklama na Facebooku obiecująca bezpieczne i zyskowne inwestowanie wraz z koncernem Orlen. W anonsach pojawiał się sam prezes Daniel Obajtek.
- Koniec ubiegłego roku, moment trudnej sytuacji życiowej, czyli choroby bliskiej mi osoby. Ja kliknęłam kilka razy, oni szybko oddzwonili. Dwa miesiące później nie tylko straciłam oszczędności życia, ale także poważnie się zadłużyłam - mówi nasza rozmówczyni.
W tym przypadku była to strona internetowa o nazwie The Inwestycja. Dziś już zostały po niej tylko resztki śladów w internecie. Nigdy za to nie było żadnej firmy z siedzibą, żadna działalność nie została nigdzie zarejestrowana.
- To grupy zawodowych oszustów. Jedni siedzą przed komputerem w Irlandii, inni we Lwowie, a najważniejsi na łódkach na Morzu Śródziemnym. To oszustwo jak "na wnuczka", tylko przy użyciu komputera i telefonów oraz wiarygodnych w oczach Polaków firm, właśnie jak Orlen, bądź osób publicznych - tłumaczy tvn24.pl policjant.
Państwowy instytut badawczy NASK (skrót od Naukowa Akademicka Sieć Komputerowa) właśnie opublikował listę osób, których wizerunki zostały wykorzystane do przestępstw "deepfejk". W tym mechanizmie przestępcy, by uwiarygodnić swoje oferty, potrafią nawet korzystać z filmów tworzonych przez sztuczną inteligencję, w których znany dziennikarz, polityk, aktor lub sportowiec zachwala "inwestycję". Na liście NASK jest już 121 osób, których wizerunki wykorzystano w ten sposób. Najczęściej są to dziennikarze (np. Piotr Kraśko) lub politycy, jak choćby prezydent RP Andrzej Duda.
Również w NASK powstała i jest stale rozbudowywana lista zablokowanych domen, które służą wyłudzaniu danych osobowych bądź haseł i loginów bankowych. Sygnały o oszustwach zalewają także Komisję Nadzoru Finansowego, która rozpoczęła kampanię ostrzegającą Polaków przed tymi przestępcami.
Oszczędności życia
Nasza bohaterka najpierw wyłożyła niewielką kwotę, równowartość 350 dolarów. Do tego "firma" dodała jej kilka tysięcy. Ale, by obsługiwać konto inwestycyjne, kobieta zainstalowała na swoim komputerze kilka aplikacji. Również taką, która oszustom dała pełen zdalny wgląd w jej komputer.
- Sumy niesamowicie rosły. Nagle otrzymałam telefon, że doszło do krachu. Usłyszałam, że stracę wszystko, jeśli szybko nie zainwestuję poważniejszej kwoty. Teraz, po czasie, oceniam, że wszystko rozegrano z dużym wyczuciem psychologii człowieka - opowiada.
Mimo początkowej niechęci kolejne maile i telefony przekonały ją do zainwestowania kilkuset tysięcy.
- Wydawało mi się, że jestem przezorna. Wzięłam od nich nawet zobowiązanie, że dostanę zwrot tych pieniędzy - mówi.
Przeprosiny. I kolejne inwestycje
Kobieta przelewała kolejne transze na wskazywane jej przez "doradców inwestycyjnych" rachunki bankowe. Analitycy i doradcy byli tak przekonujący, że zignorowała nawet telefon z ostrzeżeniem, który odebrała od pracownika swojego banku.
Gdy pieniądze już zmieniły konto, doradczyni z The Inwestycja przestała się z nią kontaktować. Za to do gry weszli jej "przełożeni", którzy zaczęli od przeprosin za niekompetencję, a nawet oszustwa swojej "pracownicy".
Ale w kolejnych rozmowach, oprócz przeprosin, znów pojawiały się naciski, by włożyła kolejne środki.
- Mamiono mnie sumami, od których kręci się w głowie. Nie chciałam w to brnąć, chciałam odzyskać tylko to, co straciłam
- wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Na przełomie lutego i marca zaczęła podejrzewać, że padła ofiarą oszustwa. Zgłosiła się do Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości.
- Nic to nie dało, straciłam wyłącznie czas. Włącznie z tym, że jeden z telefonów od oszustów odebrałam podczas wizyty w CBZC, a policjanci nie byli w stanie nawet nagrać oszustów - mówi.
Dyskusja prokuratorów
Jej zawiadomienie o oszustwie zaczęło podróż między prokuratorskimi biurkami. Przez kolejne cztery miesiące oskarżyciele spierali się, kto będzie prowadził sprawę.
"Przestępstwo opisane przez pokrzywdzoną nie należy do katalogu czynów zabronionych znajdujących się we właściwości rzeczowej jednostki szczebla okręgowego. Sprawa ta nie dotyczy przestępstwa z wykorzystaniem internetu oraz zaawansowanych technologii i systemów informatycznych o skomplikowanym stanie faktycznym w rozumieniu rozporządzenia ministra sprawiedliwości" - to fragment z oficjalnego pisma zastępcy prokuratora okręgowego Dariusza Ślepokury do jednej z prokuratur rejonowych.
Taki spór trwał od marca do czerwca między Prokuraturą Okręgową w Warszawie a podległymi jej prokuraturami rejonowymi w Pruszkowie i Legionowie. Ostatecznie sprawą musieli się zająć oskarżyciele z Pruszkowa. Wszczęli postępowanie 3 czerwca.
Cała prokuratorska dyskusja była spowodowana - jak to napisał zastępca prokuratora okręgowego - "koniecznością równomiernego obciążenia pracą podległych prokuratur okręgu warszawskiego".
Jak potwierdził nam rzecznik prokuratury okręgowej, ostatecznie śledztwo zostało wszczęte 3 czerwca.
- Nie jestem aktualnie w stanie przekazać informacji, ile osób złożyło zawiadomienie dotyczące platformy The Inwestycja - mówi prokurator Antoni Skiba.
Bezradność policji
Zapytaliśmy policjantów z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, co udało im się dotąd - po upływie pięciu miesięcy - zrobić w tej sprawie.
- W sposób kompleksowy przyjęli zawiadomienie od osoby pokrzywdzonej, zabezpieczyli wszelkie możliwe ślady i dowody cyfrowe m.in. na telefonie i komputerze pokrzywdzonej. Z informacji, które posiadam, materiały tego postępowania znajdują się aktualnie w Prokuraturze Rejonowej w Pruszkowie - przekazał nam w ich imieniu rzecznik CBZC podkomisarz Marcin Zagórski.
- Sprawa w końcu i tak trafi na szczebel prokuratury okręgowej, bo wkrótce okaże się, że w całym kraju pokrzywdzonych w The Inwestycja są setki. Ale nasz system tak działa, by jak najdłużej unikać nowych spraw, szczególnie skomplikowanych - mówi tvn24.pl doświadczony prokurator.
Zawieszone śledztwa
Rzecznik policyjnego CBZC przekazał nam, że aktualnie tylko jego biuro podobnych spraw prowadzi już 40.
- W każdym śledztwie występuje kilkuset pokrzywdzonych, a straty sięgają milionów złotych - mówi podkomisarz Marcin Zagórski.
To jednak niewielka część wszystkich podobnych śledztw w kraju. Inne prowadzone są przez komendy miejskie, powiatowe czy wojewódzkie.
- W większości z tych śledztw w rzeczywistości nic się nie dzieje. One wiszą w komendach i prokuraturach w oczekiwaniu na pomoc prawną z zagranicy: od Facebooka, dawnego Twittera, a teraz X, czy od operatorów sieci, by zidentyfikować adresy, z których działają oszuści - wyjaśnia doświadczony prokurator.
Poszkodowani, którzy nie znajdują pomocy w państwie, znów sięgają po radę do internetu. - W ten sposób trafiłam na warszawską kancelarię, która obiecała mi szybkie odzyskanie sum, za darmo - mówi profesor.
Jak wynika ze sprawdzenia wpisów w internecie już kilka "kancelarii" reklamuje taką pomoc oszukanym przez The Inwestycje.
Wkrótce dostałam od tej kancelarii pismo, by przelać im niemal 9 tysięcy związanych z kosztami poprowadzenia sprawy o odszkodowanie
- mówi nasza rozmówczyni.
Opłata ma - według kancelarii - pokryć koszty wniesienia pozwu do sądu, w trybie upominawczym.
Redakcja tvn24.pl do "Kancelarii Dochodzenia Wierzytelności Ultimatum" wysłała szereg pytań, m.in. o dowody na skuteczność ich dotychczasowych działań, tytuł prawny do składania spraw w imieniu poszkodowanej profesor.
Nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi. Za to ona dostała informację od kancelarii, że jeśli nie wpłaci natychmiast niemal 9 tysięcy, to nie będzie żadnych działań.
- Te oferty to żerowanie na zdesperowanych ludziach, którzy stają się powtórnymi ofiarami - mówi policjant. - Poza kampaniami uświadamiającymi zagrożenie państwo na razie jest bezradne - dodaje.
Jak nie dać się naciągnąć?
By ustrzec się przed oszustwami tego typu Komisja Nadzoru Finansowego zaleca:
- nie wierzyć w reklamy, które obiecują błyskawiczne wzbogacenie;
- instalować aplikacje na telefon, komputer wyłącznie z oficjalnych sklepów dla urządzeń z Androidem i IOS;
- nie ulegać presji "doradców", by decyzje podejmować błyskawicznie, w wyniku niespodziewanych zdarzeń;
- sprawdzać listę ostrzeżeń, którą na bieżąco uzupełnia KNF.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock