Ośmioletni Janek przed majówką był na wycieczce szkolnej w kinie w Mogilnie (woj. kujawsko-pomorskie). Po filmie dzieci wsiadły do autobusu i wróciły do odległej o 20 kilometrów szkoły, ale jemu - jak twierdzi matka - nauczycielka kazała zostać samemu na ulicy. - Tymczasowo mieszkamy w Mogilnie, bez konsultacji z nikim powiedziała mu, że nie wraca z kolegami do szkoły, tylko ma czekać na mamę - mówi kobieta, która na syna czekała przed szkołą. Sprawę bada kuratorium oświaty i policja, która sprawdza, czy opiekunki chłopca naraziły go na niebezpieczeństwo. Informację o sprawie otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Autobus z dziećmi wracającymi z wycieczki szkolnej podjechał przed szkołę w Orchowie w województwie wielkopolskim 27 kwietnia, było tuż po godzinie 12. Wśród rodziców oczekujących na odebranie swoich dzieci była pani Natalia. Patrzyła, jak z pojazdu wychodzą kolejni uczniowie. W końcu zrozumiała, że jej syn, Janek, nie wrócił do szkoły z rówieśnikami.
- Podbiegłam do wychowawczyni Janka i zapytałam, gdzie moje dziecko. Nauczycielka była zdezorientowana i nie wiedziała, co odpowiedzieć - mówi kobieta.
Do rozmowy szybko włączyła się inna opiekunka, która na co dzień uczy Janka wychowania fizycznego.
"Pani mówiła, że mam czekać na mamę"
- Powiedziała mi, że mój syn został w odległym o 20 kilometrów Mogilnie, że czeka na mnie przed kinem. Myślałam, że oszaleję. Jestem w piątym miesiącu ciąży, nie mogę się denerwować. A ktoś porzucił mojego syna bez opieki na ulicy - opowiada kobieta.
Pani Natalia mówi, że od kilku miesięcy mieszka wraz z synem w Mogilnie, ale ponieważ pracuje w Orchowie, chciała odebrać dziecko sprzed szkoły. Podkreśla, że z nikim nie ustalała, że syn ma nie wracać do szkoły.
- Byłam wstrząśnięta i przerażona tym, co się stało. A nauczycielka wychowania fizycznego powiedziała, żebym "nie panikowała" i poprosiła, żeby "ktoś odebrał dziecko” - wspomina kobieta.
Od razu zadzwoniła do znajomej, która pracuje w Mogilnie.
- Przerwała pracę i pobiegła przed kino. Tam spotkała mojego wystraszonego synka, który od 40 minut samotnie spacerował po ulicy - mówi pani Natalia.
Niedługo potem i ona była już w Mogilnie.
- Syn był już wtedy u mojej koleżanki w pracy. Opowiadał, że patrzył na każde auto, licząc, że ja jestem w środku. Pani mu powiedziała, że odbiorę go z kina, ale mnie ciągle nie było - mówi kobieta.
Pani Natalia po rozmowie z synem dowiedziała się, że po zakończeniu filmu jego wychowawczyni pomagała odnaleźć plecak innego dziecka, który zawieruszył się na sali kinowej. Grupą opiekowała się wtedy nauczycielka wychowania fizycznego.
- Wiedziała, że Janek mieszka ostatnio w Mogilnie i bez konsultacji z nikim powiedziała mu, że nie wraca z kolegami do szkoły, tylko ma czekać na mamę - mówi pani Natalia.
Policja sprawdza, sprawą zajmuje się też kuratorium oświaty
Kobieta podkreśla, że nauczycielka naraziła zdrowie i życie jej dziecka. O sprawie poinformowała policję. Starszy aspirant Tomasz Bartecki z policji w Mogilnie mówi tvn24.pl, że trwają obecnie czynności sprawdzające w tej sprawie.
- Do zdarzenia doszło 27 kwietnia, pomiędzy godziną 11.55 a 12.30. Trwają czynności sprawdzające, podczas których badamy, czy dziecko faktycznie zostało narażone na utratę zdrowia lub życia - odpowiada policjant.
Czytaj też: Półtoraroczna dziewczynka sama wyszła ze żłobka
O zdarzeniu poinformowane zostało też kuratorium oświaty.
- W zeszłym tygodniu sporządzona została notatka służbowa. Sprawa została skierowana do rzecznika dyscyplinarnego - przekazuje Magdalena Miczek z biura prasowego Kuratorium Oświaty w Poznaniu.
Jeżeli rzecznik dyscyplinarny uzna, że opiekunki dopuściły się przewinienia, ich sprawę oceniać będzie komisja dyscyplinarna.
- Zakres kar przewiduje między innymi naganę z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy, a także zwolnienie z pracy połączone z zakazem wykonywania zawodu - przekazuje Miczek.
Redakcja tvn24.pl skontaktowała się też ze szkołą, która zorganizowała wycieczkę. Usłyszeliśmy, że rozmowa z dyrektorem będzie możliwa dopiero w poniedziałek, a jest on jedyną osobą upoważnioną do kontaktowania się z mediami.
- Mój syn, przez czyjąś głupotę, został pozostawiony bez opieki. Dziecko, które dotąd było pewne siebie, było całe mokre, spociło się ze stresu. Teraz ma problemy z zaśnięciem. Nie wiem, jakim cudem można było do tego dopuścić - kończy matka chłopca.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View