Opozycja na polanie

Opozycja na polanie
Opozycja na polanie
Źródło: TVN24.pl

Koniec lat 70-tych, podzielona Europa. Po naszej stronie żelaznej kurtyny komunistyczny reżim silną ręką trzyma społeczeństwo. W wolnym świecie mało kogo to obchodzi. Działaczy praw człowieka bardziej zajmują reżimy w Ameryce Południowej, te za Łabą są mało kolorowe. Grupa europejskich konserwatystów postanawia to zmienić.

Przyjeżdżają do Polski co kilka lat. W tym roku, pod koniec listopada, znów tu byli i jak zawsze wspominali wydarzenia, które ich połączyły.

Jest rok 1979. W Polsce okres schyłkowego Gierka – po dekadzie oficjalnie kontrolowanego rozluźnienia i zadekretowanym koloryzowaniu komunizmu nadchodzi załamanie.

Europa, zafascynowana polityką odprężenia, wciąż przyzwyczajona do niezwyciężonych wydawało się podziałów, dopiero zaczyna zerkać na Wschód. Z Polski dochodzą coraz śmielsze odgłosy niezadowolenia – od kilku lat działa Komitet Obrony Robotników, porwani wyborem Karola Wojtyły polscy katolicy coraz śmielej podnoszą głowy.

Odcięci od świata debatowali na polanie
Odcięci od świata debatowali na polanie

W takiej atmosferze, w listopadzie, do Warszawy przybywa Alan Tyrrell, konserwatywny brytyjski poseł do Parlamentu Europejskiego.

Konserwatysta z wizytą

Przyjeżdża w głębokiej konspiracji na zaproszenie Klubu Inteligencji Katolickiej. Natychmiast poznaje atmosferę polskiej opozycji demokratycznej. Dosłownie – z opozycjonistami spotyka się w piwnicy, przy świecach. W takich okolicznościach odbywają się długie rozmowy z Jackiem Kuroniem, Adamem Michnikiem, Tadeuszem Mazowieckim i innymi przeciwnikami reżimu.

Od nich dowiaduje się prawdy o sytuacji w kraju nad Wisłą.

Przemyśleń z wizyty w Polsce Tyrrell ma sporo. Niektóre dla Polaków wydają się bardziej niż oczywiste – w Polsce szykanuje się ludzi inaczej myślących, służby inwigilują wszystkich niepokornych, cenzura jest bezwzględna, chłopi i Kościół szykanowane, a gospodarka tragicznie niewydolna.

Projekt rezolucji Tyrrella
Projekt rezolucji Tyrrella

Dla ludzi z Zachodu takie informacje też niby nie są niczym nowym. Co innego jednak o tym słyszeć, co innego zobaczyć na własne oczy. Dlatego wnioski dla Tyrrella są oczywiste: o sytuacji w Polsce trzeba mówić jak najwięcej. Nagłaśniając problemy polskiej opozycji, można pomóc wielu ludziom. Komunistyczne władze, dbające o względnie dobry wizerunek, który daje im zachodnie kredyty, oszczędzą bowiem największych szykan opozycjonistom znanym na Zachodzie.

Na rezolucję jeszcze za wcześnie

Tyrrell postanawia przekuć swoje wnioski w czyn. W Parlamencie Europejskim składa projekt uchwały solidaryzującej się z pozbawionymi praw Polakami. W dokumencie Tyrrell chce wezwać polski rząd do poszanowania praw i wolności.

Determinację Tyrrella wzmagają wypadki z 10 listopada, przedostatniego dnia jego wizyty. Tego dnia władze, obawiając się wystąpień 11 listopada, aresztują ok. 40 opozycjonistów. W rezolucji Brytyjczyk domaga się ich uwolnienia.

Uchwała nie przechodzi. Dla europarlamentarzystów całe lata działających w atmosferze Zimnej Wojny ingerencja w sprawy Polski wydaje się bezcelowa. Projekt trafia do parlamentarnej komisji, gdzie biurokratyczno-polityczne młyny trawią ją przez niemal rok.

W zmienionej formie we wrześniu 1980 r. zostaje w końcu przegłosowana. W posierpniowej Polsce jest już zupełnie inaczej – chwilowo łatwiej się oddycha. Polska jest też bardziej „na czasie”.

Projekt nie przeszedł
Projekt nie przeszedł

Mimo pozornego fiaska misji, Tyrrell wyrąbuje jednak ścieżkę, przez którą już kilka tygodni po jego wyjeździe z Warszawy do Polski wchodzą zdecydowanie młodsi koledzy Brytyjczyka.

Młodzi przyjeżdżają

To działacze EDS – Europejskich Studentów Demokratycznych – 200 tys. organizacji zrzeszających młodych centroprawicowców. Pod koniec grudnia w Polsce zjawia się ich kilkunastu m.in. Lars Eskeland, przewodniczący EDS z Norwegii oraz z Norwegii - Stole Gundhus oraz Trine Johanne Than, z Niemiec - Stefam Dingerkus, Anglii - Peter Young i Richard Thoburn, jak też Szwecji - Jörgen Haglind oraz Klas Weidstam.

W Warszawie, „przechowywani” przez rodziny swoich polskich gospodarzy – m.in. Stanisława Puzyny, Wojciecha Ostrowskiego czy Kazimierza Wóycickiego – nie bawią długo. Jadą w Tatry – na polanę Rynias.

Na polanę Rynias

Tam odcięci od świata, ale dzięki temu skutecznie utrudniając zadanie bezpiece, mogą rozmawiać swobodnie. Przede wszystkim o polityce i polskiej rzeczywistości. Goście z Zachodu chcą wiedzieć, jak można żyć w kraju tak niewyobrażalnie dla przeciętnego Europejczyka zniewolonym. Im więcej Polacy swoim gościom opowiadają, tym bardziej ci ostatni podziwiają gospodarzy. Dzięki tym informacjom teraz będzie im na Zachodzie łatwiej opowiadać o tym, co dzieje się nad Wisłą.

Stanisław Puzyna, jeden z gospodarzy spotkania
Stanisław Puzyna, jeden z gospodarzy spotkania

Dla Polaków najważniejsze było, że ktoś z Zachodu interesuje się ich losem. I nie są to tylko nieliczni lewicowi intelektualiści od dawna zaangażowani w kontakty ze swoimi polskimi odpowiednikami. Nie dość, że przyjechali do nich osobiście, to są młodzi, a przy tym reprezentują zbliżony do ich światopogląd związany z polskim katolicyzmem.

Ważni są Niemcy

Wizyta z Zachodu jest ważna jeszcze z jednego punktu widzenia – do Polski przyjeżdżają młodzi Niemcy z RFN. Dla Polaków straszonych od dzieciństwa „krzyżackim zagrożeniem” to sygnał, że z Niemcami można rozmawiać. Tym bardziej takimi, którzy dystansują się od starszego pokolenia swych prawicowych kolegów, którzy wciąż przecież kwestionują granicę na Odrze.

Po powrocie z Rynias, „delegaci” bawią jeszcze krótko ponownie w stolicy. Zgłębiają wiedzę spotykając się z tak różniącymi się dziś, a wtedy działającymi razem opozycjonistami jak Antoni Macierewicz i Helena Łuczywo. W końcu wracają do domu.

Aresztowanie przy wyjeździe

Przy wyjeździe wydarza się jednak coś, co pozwala gościom z Zachodu na własnej skórze poczuć atmosferę państwa bezpieki. Jeden z młodych edeesowców, Peter Young, zostaje zatrzymany. Bezpieka zabiera mu wszystkie dokumenty i pamiątki, które ma przy sobie. Wszystkie zdjęcia zrobione przez gości w Rynias przepadają.

Ale zatrzymanie, chociaż dla spotykających się z obcokrajowcami opozycjonistami w Polsce mogło skończyć się wyjątkowo źle, ma też pozytywną stronę. Brytyjskie dzienniki przez kilka dni żyją aresztowaniem swojego rodaka w dalekim komunistycznym kraju. Zachodnia opinia zaczyna zerkać nad Wisłę.

Gdy ponad pół roku później ruszy Stocznia Gdańska, Europejczycy przypomną sobie, że Polska leży na tym samym kontynencie i chciałaby być traktowana jako jej część. Dla młodych studentów z EDS i Alana Tyrrella było to oczywiste już rok wcześniej.

Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: