W MSZ, ambasadzie RP w Moskwie, Kancelarii Premiera doszło do "licznych nieprawidłowości" przy organizacji lotów i wizyt premiera i prezydenta 7 i 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku i Katyniu. Jednak prokuratorzy uznali, że urzędnicy nie popełnili przestępstwa. Tvn24.pl przedstawia pełną treść uzasadnienia decyzji oskarżycieli.
Uzasadnienie praskiej prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w 2010 roku jest bardzo obszerne. Liczy aż 338 stron, na których prokuratorzy szczegółowo opisują m.in. ówczesną sytuację prawną, to, jak doszło do rozdzielenia wizyt prezydenta i szefa rządu w Rosji oraz przebieg przygotowań.
Doszło do nieprawidłowości
Zdaniem prokuratury "licznych nieprawidłowości" dopuścili się funkcjonariusze Ministerstwa Spraw
Zagranicznych i Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie. Oskarżyciele uznali, że nieprawidłowości sprowadzały się m.in. do "zbyt późnego i niestarannego przekazywania informacji, albo wręcz nie przekazywania informacji, pomiędzy zaangażowanymi w przygotowania instytucjami i podmiotami(...)".
Urzędnicy zwlekali
Prokuratorzy ocenili, że "jaskrawym tego przykładem jest zwłoka pracowników MSZ w notyfikowaniu stronie rosyjskiej wizyty Prezydenta Lecha Kaczyńskiego". Drugi przykład tych nieprawidłowości to "olbrzymia opieszałość w uzyskaniu przez pracowników Ambasady RP w Moskwie zgód dyplomatycznych na przelot samolotów specjalnych w dniach 7 i 10 kwietnia (...)". Jednak oskarżyciele podkreślają, że te nieprawidłowości nie były przestępstwem bowiem nie miały wpływu na bezpieczeństwo osób korzystających z wojskowych samolotów w tych dniach.
Wybrali nieczynne lotnisko
Prokuratorzy skupili się też na roli urzędników Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wskazali, że to oni wybrali jako miejsce lądowania 10 kwietnia nieczynne lotnisko "Siewiernyj". Jednak zdaniem oskarżycieli "wybór miejsca lądowania w Smoleńsku przez urzędników z Kancelarii Prezydenta nie miał żadnego wpływu na katastrofę(...)".
Arabski nie nadzorował
Nieprawidłowości dopuścili się też podwładni Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii Prezesa Rady
Ministrów. Polityk zeznawał, że swoje uprawnienia co do dysponowania transportem lotniczym scedował na Monikę Boniecką, Zastępcę Dyrektora do spraw Administracyjnych Biura Dyrektora Generalnego KPRM i dwóch innych urzędników. Prokuratorzy uznali, że to jednak na Arabskim ciążył obowiązek nadzorowania działań tych urzędników, którzy popełnili wiele nieprawidłowości w zakresie dysponowania wojskowym, specjalnym transportem lotniczym. Główny błąd podwładnych Arabskiego to brak sporządzenia zamówienia na transport lotniczy podczas wizyty 10 kwietnia. Jednak oskarżyciele uznali, że to także nie jest przestępstwem.
Tajne rozmowy w "Dorian Gray"
Prokuratorzy bardzo dokładnie prześledzili dlaczego nie doszło do wspólnej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska w Katyniu. "Ostateczne decyzje co do dwóch terminów i podziale wizyt na premierowską 7 kwietnia i prezydencką 10 kwietnia zapadły podczas wizyty i rozmów ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera (wiceszef MSZ, zginął 10 kwietnia – przyp.red.) w Moskwie w dniu 17 marca 2010 roku". Prokuratorzy ustalili, że Arabski spotkał się wtedy w moskiewskiej restauracji "Dorian Gray" z Jurijem Uszakowem, Zastępcą Szefa Administracji Premiera Federacji Rosyjskiej. Potem do Arabskiego i Uszakowa dołączył rosyjski wicepremier Igor Sieczyn. Jednak z nim Arabski nie rozmawiał już o wizycie Tuska i Putina.
Putin w soboty się nie spotyka
Zdaniem śledczych dla organizacji wizyt prezydenta i premiera najważniejsza była rozmowa Arabskiego z ministrem Uszakowem. "Spotkanie poświęcone było przygotowaniom do spotkania Premierów Donalda Tuska i Władimira Putina oraz agendy ich rozmów" – czytamy w uzasadnieniu. Arabski proponował ministrowi Uszakowowi termin 10 kwietnia 2010 roku. Minister Putina się na ten termin nie zgodził, "ponieważ to była sobota, a Premier Putin nie realizuje wizyt dwustronnych w soboty". Świadkowie zeznali, że podczas rozmowy "nie był poruszany temat udziału Prezydenta w uroczystościach".
Arabski zabrania mówić
Rozmowę tłumaczyła Justyna Gładyś z Wydziału Politycznego Ambasady w Moskwie. Jednak nie całą. Były momenty, gdy Arabski ją wypraszał w trakcie rozmowy z Uszakowem. "Świadek (Justyna Gładyś – przyp. red.) rozmowę z wicepremierem Sieczynem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć" – napisali oskarżyciele. Po rozmowie Arabski nakazał dyplomatce zachowanie w tajemnicy rozmowy. Zabronił nawet informowania o tym ambasadora. "Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała" – czytamy w uzasadnieniu umorzenia.
Najważniejsze były zeznania
Prokuratorzy zaznaczają, że "kluczowe znaczenie" miały jednak dla nich "dowody z zeznań świadków, którzy szczegółowo opisali przebieg przygotowań wizyt". – "Waga oraz znaczenie tych zeznań nie pozwala na ich pominięcie w niniejszej decyzji"– zaznaczono w uzasadnieniu, tłumacząc w ten sposób fakt ujawnienia obszernych fragmentów pisma.
Oto kluczowe fragmenty zeznań wybranych świadków, na które powołują się w uzasadnieniu decyzji o umorzeniu śledztwa z powodu "braku znamion czynu zabronionego" prokuratorzy:
MSZ pełnił usługi
Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, zeznał 13 czerwca 2012 w prokuraturze między innymi, że:
- W sytuacjach, w których organizatorami wizyt zagranicznych są kancelarie Prezydenta i Premiera, MSZ pełni jedynie funkcje usługowe.
- Minister zaznaczył, że on sam nie był zaangażowany w przygotowania do wizyt, a z ramienia MSZ nadzór nad ich przebiegiem sprawował wiceminister MSZ Andrzej Kremer, który zmarł 10 kwietnia w katastrofie pod Smoleńskiem.
- "Świadek zeznał, że na szczebel ministra nie trafiają informacje o szczegółach organizacyjnych".
- Szef MSZ zaznaczył w rozmowie z prokuratorem, że jego rolą "była analiza politycznego aspektu tej wizyty, w związku z czym odradzał Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia i Smoleńska, bowiem uważał, że dublowanie wizyt Premiera i Prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego szczególnie wobec tak trudnego partnera jak Rosja".
- Minister – według jego słów – miał sugerować, że "właściwym uzupełnieniem spotkania Premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta Prezydenta (Lecha Kaczyńskiego – red.) na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie".
- Radosław Sikorski zeznał również, że w chwili, gdy Lech Kaczyński podjął decyzję o wylocie do Katynia, "zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy".
Rosjanie nie chcieli się zająć wizytą prezydenta
Jerzy Bahr, ówczesny ambasador RP w Moskwie, zeznał w dniach 8 października 2010 r. i 22 sierpnia 2011 roku w prokuraturze między innymi, że:
- O planowanej wizycie Premiera w związku z obchodami rocznicowymi w Katyniu ambasada wiedziała wcześniej niż o wizycie Prezydenta. "Już w roku 2009 mówiło się w MSZ, że w przyszłym roku w związku z okrągłą rocznicą zbrodni katyńskiej odbędą się ważne uroczystości w Katyniu".
- Pismo, którego autorem był prezydencki minister Mariusz Handzlik, o tym, że Lech Kaczyński zamierza wziąć udział w uroczystościach w Katyniu, ambasada RP w Moskwie otrzymała "pod koniec stycznia".
- "W związku z tym pismem nie zostały podjęte żadne działania formalne. Praktyka była taka, że ambasada działa na sygnał z centrali, czyli wtedy, kiedy Dyrektor Departamentu zwracał się do niej o notyfikowanie. Kiedy stało się jasne, że będą dwie uroczystości, podjęto działania, żeby wszystkie sprawy organizacyjne traktować łącznie" – zeznał świadek.
- Bahr zeznał, że "zgodnie ze stanowiskiem MSZ Federacji Rosyjskiej strona rosyjska nie chciała się zajmować wizytą Prezydenta i odsyłała do biura Premiera Putina."
- W czasie rozmów ze stroną rosyjską miał pojawić się też wątek złej jakości lotniska w Smoleńsku, o czym Bahr – jak zeznał – "powiadomił kraj".
- Ważnym momentem rozmów ze stroną rosyjską było określenie charakteru wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego. O ile nie było problemu związanego z wizytą premiera Donalda Tuska, który przybywał na zaproszenie swojego rosyjskiego odpowiednika, o tyle w związku z brakiem zaproszenia ze strony rosyjskiej wizyta prezydenta Kaczyńskiego nie miała charakteru oficjalnego. Problem statusu i nieokreślonego charakteru tej wizyty miał istnieć do samego końca.
- Odnośnie wizyty ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera w Moskwie (w celu omówienia etapu przygotowań – red.) Bahr zeznał, że w tym czasie przebywał w południowej Rosji ale po powrocie poprosił pracowników o zrelacjonowanie mu tej wizyty. "Okazało się jednak, że Tomasz Arabski zabronił (…) informowania ambasadora o treści swoich rozmów z ministrem Uszakowem w Moskwie". Bahr stwierdził, że ta sytuacja była dla niego "zupełnie nienormalna i niezrozumiała".
- W dniu 10 kwietnia 2010 roku Jerzy Bahr oczekiwał na przylot samolotu prezydenckiego na lotnisku w Smoleńsku. "Oczekiwała tam duża grupa osób zarówno po stronie polskiej, jak i rosyjskiej. Obecni byli miedzy innymi wicegubernator obwodu smoleńskiego, wiceminister Titow. W trakcie oczekiwania nikt nie mówił o tym, że samolot może się spóźnić, bądź odleci na inne lotnisko".
Ogrom dowodów
– "W toku śledztwa przeprowadzono liczne oględziny uzyskanych dowodów w postaci korespondencji elektronicznej, kalendarzy poszczególnych urzędników w formie elektronicznej i papierowej, dokumentacji fotograficznej zapisanej na kilkudziesięciu elektronicznych nośnikach informacji. (…) uzyskano, w odpowiedzi na wniosek o udzielenie pomocy prawnej w sprawie karnej do Federacji Rosyjskiej, protokoły przesłuchań w charakterze świadków rosyjskich funkcjonariuszy publicznych, którzy brali udział w przygotowaniu, organizacji, ochronie i zabezpieczeniu wizyty Premiera Rzeczpospolitej Polskiej Donalda Tuska (…) i wizyty Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego (…) oraz liczną dokumentację dotyczącą wskazanych wizyt" – podkreślili prokuratorzy.
Autor: Maciej Duda, Łukasz Orłowski, dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl