- W Chałupkach zderzyły się dwa pociągi! Mówią, że jest dużo rannych, oni nie mogą wyjść z pociągu! - krzyczy sołtys Chałupek do słuchawki telefonu, informując policję o zderzeniu pociągów niedaleko Szczekocin. Portal tvn24.pl dotarł do nagrań pierwszych rozmów telefonicznych, jakie z pogotowiem i policją przeprowadzili pasażerowie i świadkowie tuż po katastrofie kolejowej
Rozmowy udostępniło nam Rejonowe Pogotowie Ratunkowe w Sosnowcu. Na nagraniach słychać, że pasażerom pociągu udało się zachować spokój zgłaszając zderzenie. Część z nich prawdopodobnie nie wiedziała wtedy jeszcze, jaki jest ogrom tragedii.
- Był wypadek. Dwie osoby są uwięzione i nie mogą się wydostać - zgłaszał jeden z pasażerów. Na pytanie ratownika ilu jest poszkodowanych odpowiedział tylko: "nie wiem, muszę iść pomagać!".
- Pociąg miał zderzenie. Jest podobno dużo rannych - zgłaszał drugi z dzwoniących na pogotowie. Na nagraniach słychać także, jak w tle inne osoby również próbują się gdzieś dodzwonić.
Nie wiedzieli gdzie są
W ciemnościach ludziom ciężko było się zorientować, gdzie się konkretnie znajdują. Ratownik odbierający zgłoszenie starał się sprecyzować miejsce wypadku. - Może ja sprawdzę na GPSie? - zaproponował dzwoniący pasażer i dodał, że z tego co wie, to "ludzie z przodu są pokiereszowani". Po chwili zadzwonili kolejni już uściślając miejsce zderzenia.
Wśród takich osób była sołtys Chałupek. Ona dzwoniąc na policję również nie zdawała sobie sprawy, jak wielu może być poszkodowanych. - Mówią, że jest dużo rannych! Oni nie mogą wyjść z pociągu! - krzyknęła do słuchawki.
Tragiczne zderzenie pociągów
3 marca, o godzinie 20.57, niedaleko miejscowości Szczekociny k. Zawiercia doszło do czołowego zderzenia pociągów. Składy relacji Przemyśl-Warszawa i Warszawa Wschodnia-Kraków zderzyły się na jednym torze - jechały w przeciwnych kierunkach, ten drugi nie swoim torem. 16 osób zginęło, a 57 zostało rannych. Prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym jednemu z dyżurnych kierujących ruchem pociągów. Śledczy podejrzewają też, że po katastrofie ingerowano w dokumenty kolejowe.
Źródło: tvn24.pl