W poniedziałek 30 lipca strażnicy w ministerstwie zauważyli, że dwoje pracowników ministerstwa opuszcza budynek z torbami, których nie mieli ze sobą wchodząc - informuje "Gazeta Wyborcza".
Gdy próbowali ich zatrzymać i przeszukać - ci opuścili budynek tylnym wejściem.
Za pierwszym razem Agacie N. naczelniczce wydziału w Departamencie Rozwoju Rynków Finansowych i jej asystentowi udało się zanieść dokumenty do samochodu, który stał na parkingu. Gdy próbowali to powtórzyć, strażnicy próbowali sprawdzić, co znajduje się w reklamówkach. Urzędnicy jednak odmówili pokazania zawartości i opuścili budynek tylnym wejściem. Zaalarmowani przez strażników przełożeni przeszukali gabinet urzędniczki, gdzie znaleźli kolejną partię dokumentów ewidentnie przygotowanych do wyniesienia - pisze "Gazeta".
Według informatorów "Gazety Wyborczej", która jako pierwsza opisała temat, protokół w tej sprawie sporządził dr Sebastian Skuza, wicedyrektor Departamentu Rozwoju Rynków Finansowych, a podpisał się pod nim m.in. jeden ze strażników.
"Gazeta Wyborcza" informuje też, że Agata N. miała w najbliższym czasie odejść z ministerstwa.
Dokumenty, które wynosiła Agata N. dotyczyły głównie spraw prowadzonych przez byłą dyrektorkę departamentu - Iwonę Dudę, która dziś jest wiceprzewodniczącą Komisji Nadzoru Finansowego.
Gazeta informuje także, że jej informatorzy dali do zrozumienia, że mogło chodzić o próbę usunięcia niewygodnych dokumentów. Nie wiadomo jednak na czyją korzyść, bądź niekorzyść miało by się to odbyć.
- Ministerstwo to fabryka dokumentów. W tym gmachu pracuje ponad 2 tysiące osób. Każdy jednak ponosi odpowiedzialność, jeśli złamie prawo. Według moich informacji doszło do nieudanej próby wyniesienia dokumentów. W tej chwili jeszcze ustalamy, czy i jakie dokumenty zostały wyniesione. Uruchomiona została kontrola resortowa. Jeśli ktoś wyniósł ważne dokumenty, na pewno złożymy zawiadomienie do prokuratury - wajaśnia "GW" wiceminister finansów Paweł Banaś, odpowiedzialny za kontrolę nieprawidłowości w resorcie.
- Nie zawiadamialiśmy policji, bo to, co się u nas dzieje, staramy się najpierw wyjaśnić własnymi siłami. Zapewnił, że to, co się dzieje na terenie ministerstwa, także w jego otoczeniu, jest na bieżąco monitorowane i nagrywane - mówi naczelnik służby ochrony ministerstwa Kazimierz Winiecki. - Nagrania przechowujemy przez 2-3 miesiące na twardym dysku - dodaje z dumą.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24