Biskup włocławski Wiesław Mering był regularnie wynagradzany przez Służbę Bezpieczeństwa - tak wynika z raportów kasowych SB z lat 1985-1987, do których dotarły "Fakty" TVN. Współpracę Meringa jako tajnego współpracownika SB o pseudonimie "Lucjan" potwierdzają także akta Instytutu Pamięci Narodowej. Duchowny nie przyznaje się do współpracy.
Reporter "Faktów" dotarł do ponad 20 raportów z wydatków oficera prowadzącego na spotkania z tajnym współpracownikiem. Z rozliczeń funduszu operacyjnego SB wynika, że oficer wynagradzał "Lucjana" regularnie i często. Biskup miał dostawać albumy z dziełami sztuki, zagraniczne papierosy oraz luksusowe alkohole. Jednak pod raportami nie ma podpisu biskupa, a on sam nie przyznaje się do współpracy.
O agenturalnej przeszłości biskupa napisała środowa "Rzeczpospolita". Według materiałów z archiwum IPN, bp Mering został w 1976 roku zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Lucjan". Współpracował też z PRL-owskim wywiadem podczas pobytu we Francji. Według wydziału IV Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku, współpraca z TW "Lucjanem" była operacyjnie wartościowa.
Przyjmował "nagrody rzeczowe"
Oficer prowadzący, porucznik T. Michalczyk odnotował, że "w trakcie dotychczasowej współpracy TW nie był wynagradzany. Z okazji ukończenia pracy doktorskiej i jej obrony itp. otrzymał jednak nagrody rzeczowe". - W trakcie pracy z TW nie stwierdzono elementów dekonspiracji - raportował oficer prowadzący.
Rozpracowywał prałata Jankowskiego
20 wrześniu 2006 roku ks. prałat Henryk Jankowski na podstawie akt otrzymanych z IPN-u, wskazał bpa Meringa jako współpracownika SB, który na niego donosił. Jednak następnego dnia ks. Jankowski przeprosił za oskarżenie biskupa, gdyż doniesienie pochodziło tylko z jednego źródła i w związku z tym nie było wiarygodne.
Znalazłem się nagle w sytuacji, w której muszę dowodzić, że nie jestem wielbłądem (...) Nigdy nie uczyniłem nikomu niczego złego, bo nigdy nie byłem donosicielem ani współpracownikiem SB. bp Wiesław Mering
Biskup Wiesław Mering zapewnił, że nigdy nie był świadomym współpracownikiem SB, a jego teczka została w znacznej części spreparowana. Ordynariusz włocławski podkreślił, że dwukrotnie miał w życiu do czynienia z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa PRL. Po raz pierwszy miało do tego dojść w 1977 roku, kiedy wystąpił o wydanie paszportu, by jechać na stypendium naukowe do Francji.
Jak mówił hierarcha, rozmawiał wówczas w urzędzie z czterema nieznanymi mu wcześniej mężczyznami, którzy mieli ostrzegać go o niebezpieczeństwach czyhających na osoby podróżujące do wrogich socjalizmowi krajów Zachodu. Zapowiedzieli także, że we Francji spotka się z nim "pracownik ambasady", by sprawdzić czy duchowny nie potrzebuje jakiejś pomocy. - W czasie tego spotkania, ten "pan z ambasady" zapisał, bo to jest w mojej teczce: "krótki pobyt w Strasburgu, niewątpliwe przeciążenie pracą jest niewątpliwym rzeczywistym powodem braku istotnych rezultatów jego pracy dla nas" - zacytował bp Mering dokument otrzymany z IPN.
- Ja nie miałem świadomości, że ja dla kogokolwiek pracuję, a to jest jego opinia. Wspomniał też, że "przed wyjazdem, pracownikom SB nic nie obiecywał". Ja nie mogłem użyć określenia "pracownicy SB", niemniej wypowiedziałem to zdanie, które - Bogu dzięki - ten "pracownik ambasady" zanotował - podkreślił biskup.
Nierozwiązany problem
Polski Kościół od dawna boryka się z przeszłością - ciągle nierozliczoną. Jak bardzo ta sprawa dzieli polski Kościół pokazała m.in. sprawa abp. Stanisława Wielgusa. Arcybiskup, wybrany 5 stycznia 2007 r. na metropolitę warszawskiego, dwa dni później, tuż przed uroczystym ingresem zrezygnował z tej funkcji w związku z ujawnieniem jego teczki z IPN. Dwie komisje – kościelna i powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich – uznały, iż są dowody, że Wielgus w latach 1973-78 co najmniej zobowiązał się do współpracy z wywiadem PRL i wyraził do tego gotowość. Abp Wielgus przepraszał wiernych za swój "błąd sprzed lat" i za to, że wcześniej zaprzeczał tej współpracy. Ta sprawa wywołała prawdziwą burzę. Nieoficjalnie mówiło się, że w sprawie odwołania ingresu abp. Wielgusa interweniował u papieża prezydent Lech Kaczyński.
jaś, mon/korv,gak
Źródło: Fakty TVN, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN