Kilkanaście przestępstw, w tym więzienie i wymuszanie, mają zdaniem prokuratury na sumieniu ochroniarze Henryka Stokłosy. Andrzej K. i Leon W. usłyszeli już zarzuty - donosi "Rzeczpospolita".
- Usłyszeli zarzuty dotyczące bezprawnego pozbawienia wolności i wymuszenia określonych zachowań. Ich ofiarami byli pracownicy Farmutilu, choć nie tylko - wyjaśnia w rozmowie z gazetą Jolanta Waś z Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.
Prokuratura: znęcali się nad pracownikami Stokłosy
Ochroniarze mieli m.in. więzić i bić osoby oskarżane o kradzieże, a także nakłaniać, by pisemnie przyznawały się do winy. Wcześniej zarzut prześladowania pracowników własnej firmy usłyszał były senator i znany biznesmen Henryk Stokłosa. Prokuratura nie informuje na razie czy materiał, na podstawie którego zatrzymano dwóch mężczyzn, może dodatkowo obciążyć ich szefa.
Ochroniarze są już na wolności. Wobec Leona W. prokuratura zastosowała dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Andrzej K. według śledczych powinien trafić do aresztu. Sąd nie przychylił się jednak do tego wniosku. Prokuratura zapowiada odwołanie. Ochroniarzom grozi kara do pięciu lat więzienia.
Anna Stokłosa: to nieprawda
Anna Stokłosa, żona byłego senatora, która obecnie kieruje Farmutilem bagatelizuje zarzuty. - To sprawy sprzed 10 lat. Prokuratura odgrzewa je, by mieć coś na mojego męża, bo akt oskarżenia się sypie - mówi "Rz". - Osoby, które rzekomo więziliśmy, okazały się winne i zapłaciły kary - twierdzi.
Innego zdania jest jednak Krystyna Lemanowicz z Ruchu przeciw Bezradności Społecznej. Od lat dokumentuje ona zeznania ludzi, którzy mieli być bici przez byłego senatora i jego ochronę. - Henryk Stokłosa na własnym terenie sam stanowił prawo i wymierzał sprawiedliwość - utrzymuje.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24