Od poniedziałku bez pomocy pielęgniarek znajdzie się 27 tys. obłożnie chorych pacjentów. Do tej pory korzystali z tak zwanej opieki zadaniowej pielęgniarek, która została zlikwidowana przez Ministerstwo Zdrowia. Powód prozaiczny. Była za droga.
Co dalej?
Zmiana przepisów dotknęła pacjentów leżących w domach. Takich jak 91-letnia pani Aniela z Rybnika. Korzysta z cewnika. Na dodatek nie może chodzić. - Chodziła pielęgniarka w piątek i skończyła. Boję się poniedziałku. Nie wiem, co dalej - mówi.
Jest mniej pieniędzy, bo NFZ stwierdził, ze część pacjentów nie jest aż tak bardzo chora. Ci mniej chorzy mają trafić pod opiekę pielęgniarek z podstawowej opieki zdrowotnej. Teoretycznie.
- Pielęgniarka z POZ ma ponad dwa tysiące deklaracji i ona nie jest w stanie pojechać do każdego pacjenta codziennie - tłumaczy jedna z pielęgniarek.
Pieniędzy mniej o 27 proc.
Innym efektem zmiany przepisów jest zmniejszenie kontraktów przez NFZ takim placówkom jak zakład opiekuńczy w Rajczy. Przebywa tam obecnie 143 pacjentów.
- Mamy do czynienia z katastrofą. Proszę sobie wyobrazić ograniczenie finansowania o dwadzieścia siedem procent - mówi dyrektor Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Rajczy Waldemar Jurasz.
Narodowy Fundusz Zdrowia wycofał się z opieki zadaniowej równo dwa lata po tym, jak tę opiekę wprowadził. Wygląda na to, że kiedyś ktoś źle policzył koszty.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn