Główni oskarżeni w sprawie linczu we Włodowie rozważają powołanie nowego świadka - Marlenę B. - żonę głównego oskarżonego. Jej zeznania mogą rzucić zupełnie nowe światło na sprawę - na początku stycznia kobieta zasugerowała, że to jej ojciec zabił Józefa C..
Do tej pory kobieta przed sądem już dwukrotnie odmawiała zeznań. Jednak, gdy sąd uznał jej męża za winnego zabójstwa i skazał go na 4 lata więzienia, Marlena W. postanowiła przerwać milczenie. 2 stycznia w programie "Teraz My" zasugerowała, że to nie jej mąż Tomasz i jego dwaj bracia Mirosław i Krzysztof zabili Józefa C., ale zrobił to jej ojciec, Wiesław K. wraz ze swoim kolegą, Stanisławem M.
Jak w greckiej tragedii
- Zachowanie Marleny W. i jej opowieści są dla mnie zupełnym zaskoczeniem. Rozumiem jej motyw działania, że chce bronić męża, ale dzieje się to na zasadzie greckiej tragedii: broni męża, a obciąża ojca. Na dodatek przez te wszystkie lata (do linczu doszło w 2005 roku - red.) nie powiedziała tego ani nam, ani sądowi, tylko robi to w mediach - powiedziała adwokat Małgorzata Lubieniecka-Chełstowska.
Nie będą prosić Marleny W. o zeznania
W sprawie linczu we Włodowie zapadł nieprawomocny wyrok i strony, zarówno prokuratura jak i obrońcy, czekają na dostarczenie im pisemnego uzasadnienia wyroku. Adwokaci mogą w tej sytuacji albo poprosić sąd apelacyjny o przesłuchanie Marleny W., albo wnioskować o skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania i dopiero wtedy przesłuchiwać Marlenę W. Obrona skłania się ku pierwszemu rozwiązaniu.
- Boimy się, że sąd apelacyjny może odrzucić prośbę o przesłuchanie Marleny W. argumentując, że mogliśmy ją powołać wcześniej - wyjaśniła adwokat oskarżonych. Zastrzegła jednak, że adwokaci nie będą prosić Marleny W. o zeznania. - Rozmawiamy o tym z jej mężem Tomaszem, bo to on jest naszym klientem, a nie Marlena W. - podkreśliła Lubieniecka-Chełstowska.
Pojawiają się nowe fakty
Adwokat oskarżonych zauważyła także, że Marlena W. ujawnia mediom takie szczegóły, o jakich dotychczas nikt nie mówił np. fakt, że jej ojciec i jego znajomy bili Józefa C. metalowym przedmiotem tzw. łapką do wyciągania gwoździ. Dotychczas przed sądem ustalono, że Wiesław K. i Stanisław M. mieli ze sobą jedynie drewniane dębowe kije, których nigdy nie udało się policji odnaleźć.
Wersja mało wiarygodna jednak prawdziwa?
Marlena W. w rozmowach z mediami utrzymuje także, że jej mąż, jego bracia i Rafał W. bili Józefa C. w krzakach tarniny, a ojciec z kolegą dobił go w brzezinie, gdzie w kałuży krwi odnaleziono ciało Józefa C. Tę kwestię podnosiło w sądzie wielu świadków. Jednak sąd uzasadniając wyrok stwierdził, że wersja ta jest mało wiarygodna. Według niego gdyby bracia W. bili tam ofiarę, mieliby pokaleczone nogi, ponieważ krzaki tarniny mają ostre kolce, a tak nie było
Lincz we Włodowie
Tragedia we Włodowie wydarzyła się w 2005 roku. Mieszkańcy wsi, po bezskutecznych zawiadomieniach policji o agresywnym zachowaniu jednego z mieszkańców - Józefa C., zdecydowali się sami wymierzyć sprawiedliwość. Zaatakowali i pobili mężczyznę, który następnie zmarł. Sąd w Olsztynie skazał braci Krzysztofa, Mirosława i Tomasza W. na cztery lata więzienia. Pozostali uczestnicy linczu odpowiadali m.in. za znieważenie zwłok. Policjanci, którzy zlekceważyli skargi mieszkańców Włodowa, także usłyszeli już wyroki.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Monika Kaczyńska, PAP