Niezastąpiony odtwórca Marszałka

Święto bez Marszałka
Święto bez Marszałka
Źródło: TVN24

Gdyby nie katastrofa pod Smoleńskiem, 11 listopada zobaczylibyśmy go znów na peronie warszawskiego dworca w roli marszałka Józefa Piłsudskiego. Janusz Zakrzeński od 12 lat wcielał się w tę postać.

To nie była zwykła rola, Janusz Zakrzeński nie grał i nie robił przedstawienia. - Czuł się tym Piłsudskim - mówi Maria Rodzka, garderobiana.

Po prostu nim był

Dla aktorów młodszego pokolenia był przede wszystkim wymagającym nauczycielem i mistrzem. Dopiero później kolegą.

- W naszym kręgu aktorskim, on nie mógł być Piłsudskim - mówi aktor Olgierd Łukaszewicz. - Naraziłby się na nasze ironiczne traktowanie - dodaje.

Ale przez lata zrósł się z postacią Marszałka tak mocno, że dla wielu po prostu nim był. - Byłam na pana pogrzebie w 1935 roku - usłyszał kiedyś do starszej pani, która ucałowała go wcześniej w rękę.

Styl i charyzma Janusza Zakrzeńskiego były niepowtarzalne, tylko on potrafił wzbudzić takie emocje jako Piłsudski.

Aktor Teatru Polskiego

W swoje role wcielał się na deskach warszawskiego Teatru Polskiego. Do teatru przychodził nawet gdy nie występował.

Wciąż jest pamiętany. A ci którzy pamiętają, przychodzą do niego na cmentarz.

- Pan Janusz, zawsze mówił, że on już nie chce, że on już jest zmęczony. Ale przyjmował bardzo chętnie następne role - mówi Marta Peresada-Kryska, garderobiana. - Jestem w żałobie nadal. W dzień zmarłych byłam na cmentarzu, pogadaliśmy sobie - dodaje.

Ostatnim spektaklem z jego udziałem była "Dżuma". Przedstawienie po śmierci pana Janusza, było grane z samym jego głosem.

11 listopada 2010 roku po raz pierwszy od wielu lat Zakrzeński nie wcielił się w postać Marszałka. Z inscenizacji zrezygnowano. Nikt nie był go w stanie zastąpić.

Czytaj też na portalu tvnwarszawa.pl

Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl

Czytaj także: