W trwającym roku akademickim pozwolenia na utworzenie kierunków lekarskich otrzymało siedem szkół wyższych, a specjalny program wsparcia proponuje im minister Przemysław Czarnek. Lekarski samorząd obawia się o jakość oferowanej tam edukacji. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W siedleckim centrum symulacji medycznych na razie kształcą się przyszli ratownicy i pielęgniarki. Od października mają do nich dołączyć studenci medycyny, bo Siedlecki Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny właśnie dostał zgodę od ministra edukacji na uruchomienie kierunku lekarskiego.
- Jesteśmy uczelnią publiczną, są to studia w trybie stacjonarnym, a więc studia bezpłatne - informuje rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach dr Beata Gałek.
Rekrutacja rusza w maju, miejsc jest 60. Uczelnia ma współpracować z dwoma siedleckimi szpitalami, w których studenci będą się uczyć medycyny w praktyce. Uczelnia opowiada, że uruchomienie kierunku lekarskiego wiązało się z pewnymi inwestycjami, częściowo zostały one pokryte przez ministerialne subwencje.
- Zbudowaliśmy centrum symulacji medycznej, prosektorium, czyli pracownię anatomii prawidłowej. Inwestycje, które są dedykowane na przyszły kierunek lekarski, to jest ponad 20 milionów złotych - zwraca uwagę dr Beata Gałek.
Studenci z Elbląga szkolą się w Toruniu
W Elblągu jest mniej komfortowo, bo prosektorium na razie nie powstało. Kierunek lekarski uruchomiono tu w październiku zeszłego roku. - Studenci muszą mieć kontakt z prosektorium, ze zwłokami. My w tej chwili korzystamy w Bydgoszczy z Kolegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu - wyjaśnia dziekan wydziału lekarskiego Akademii Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu dr n. med. Jacek Perliński.
To ponad 200 kilometrów drogi. - Do nas docierają ciągle informacje o uczelniach, które kształcą studentów, ucząc anatomii z prezentacji w PowerPoincie - mówi prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski. - Nie posiadając własnego anatomikum, wsadzają studentów do autobusu i wożą ich kilkaset nawet kilometrów do odległych ośrodków, żeby się kształcili - dodaje.
Właśnie uczelnię w Elblągu odwiedził w czwartek minister edukacji i nauki . Obiecał program wsparcia dla uczelni, które otwierają kierunki lekarskie. - Wiadomo, że wyłożenie środków finansowych na takie inwestycje jak prosektorium to jest ogromne zadanie, któremu trudno sprostać - mówi Przemysław Czarnek.
Obawy o jakość edukacji medyków
Według ministra w systemie brakuje nawet 60 tysięcy lekarzy. Stąd pomysł na to, by przyszli lekarze studiowali także na uczelniach niemedycznych, często ulokowanych w mniejszych miastach. Kształcenie na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym aktualnie prowadzą 24 uczelnie - 19 publicznych i 5 niepublicznych. Kolejnych kilka uczelni dołączy po wakacjach.
- My to robimy po to, żeby jakość świadczonych usług zdrowotnych była na wyższym poziomie, bo nic tak dobrze nie robi na każdej płaszczyźnie społecznej, zawodowej, gospodarczej, jak zdrowa konkurencja - wskazuje Przemysław Czarnek.
Innego zdania jest lekarski samorząd, który obawia się o jakość oferowanej na nowych kierunkach edukacji. - Zgubiono jakość, postawiono na ilość. Sprawiono, że całe społeczeństwo ma prawo pytać dzisiaj, jacy lekarze będą nas leczyć za te sześć-siedem lat - twierdzi Łukasz Jankowski.
Wciąż nie wiadomo, jak dokładnie ma wyglądać program wsparcia dla uczelni, które otwierają kierunek lekarski. Szczegóły mają się pojawić już niebawem. - Pewne decyzje będą zapadać już w następnym tygodniu, w związku z tym proszę wszystkich wierzących o modlitwę - mówi minister Czarnek.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock