Mieszkańcy gminy Pokrzywnica w woj. mazowieckim od lat alarmują, że do pobliskich żwirowni nielegalnie przywożone są odpady niebezpieczne dla życia, zdrowia i środowiska. Lokalne władze wciąż nie rozwiązały problemu.
To, że gmina Pokrzywnica ma problem dotyczący nielegalnych odpadów, nie jest tajemnicą. W jednej pryzmie odpadów, które udało się zbadać inspektorom ochrony środowiska wykryto rtęć, metale ciężkie, pasożyty i salmonellę. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
Do Warszawy
Dziennikarze TVN24 już w lipcu 2011 r. ujawnili w pobliskich kopalniach żwiru nielegalne wysypiska. Ciężarówki, które tam przyjeżdżały, wywoziły żwir, a przywoziły odpady. Wówczas prokuratura sprawę umorzyła.
Mieszkańcy obawiają się o własne zdrowie, ale też o zagrożenia dla pobliskiej rzeki Narwii. Wszystko dlatego, że gmina, w której działają nielegalne wysypiska odpadów, leży nad samym brzegiem rzeki. Toksyczne odpady bez problemu mogą wniknąć w glebę, wodami gruntowymi spłynąć na Narwii, a potem dostać się do Warszawy. - Żyjemy na bombie ekologicznej - mówią mieszkańcy.
Wójt gminy już dwa lata temu zapewniał, że problem rozwiąże. Dziś okazuje się, że odpady nadal trafiają na teren gminy. Wójt nie chce rozmawiać z mediami. Podkreśla, że w sprawie zrobił wszystko, co do niego należało.
Prokuratura podkreśla, że ma nadzieję, iż zebranie pełnego materiału dowodowego pozwoli na przedstawienie konkretnym osobom zarzutów w sprawie.
Autor: mn/jk / Źródło: Fakty TVN