"Nie pozwól krzywdzić dzieci, są takie bezbronne", "Dość społecznej znieczulicy, nie bójcie się interweniować" - z takimi transparentami ponad 100 mieszkańców Kamiennej Góry przeszło ulicami miasta. Na godzinę przed pogrzebem skatowanego przez swoich opiekunów 3,5 letniego Bartka protestowali przeciwko przemocy wobec dzieci.
Na czele pochodu szły kilkuletnie dzieci oraz młodzież. 14-letni Mateusz tłumaczył, że to ich protest przeciwko temu, co spotkało 3,5-letniego Bartka, ale i przeciwko wszystkim dorosłym, którzy biją dzieci. Agnieszka Mastej, współorganizatorka marszu, powiedziała dziennikarzom, że sobotni marsz został zorganizowany, ponieważ mieszkańcy Kamiennej Góry chcieli zamanifestować, iż "nie są potworami" i nie wszyscy traktują swoje dzieci tak, jak został potraktowany mały Bartek. Mastej apelowała do zgromadzonych, aby nie bać się interweniować, gdy słyszymy za ścianą płacz dziecka. - Dziecko może płakać, bo ktoś robi mu krzywdę, ale i dlatego, że coś stało się jego mamie, że ktoś potrzebuje pomocy - przekonywała mieszkanka Kamiennej Góry.
Marsz został zorganizowany, ponieważ mieszkańcy Kamiennej Góry chcieli zamanifestować, iż nie są potworami i nie wszyscy traktują swoje dzieci tak, jak został potraktowany mały Bartek. Agnieszka Mastej, współorganizatorka marszu
Wiedziałam o biciu Bartka przez jego matkę i konkubenta. Ale co mogłam zrobić? Gdy zwracałam uwagę córce, to ona zabierała Bartusia i wyjeżdżała do Kamiennej Góry. babcia Bartka
Nielegalny marsz przy cichej zgodzie policji
Marsz w Kamiennej Górze był nielegalny, bowiem mieszkańcy zgromadzili się na Rynku spontanicznie na wieść o tym, że w oddalonym o ok. 30 km Wałbrzychu odbywa się w sobotę pogrzeb chłopca. O pikiecie na dzień przed nią można było przeczytać na stronie internetowej poświęconej Kamiennej Górze. Policja nie interweniowała jednak i pozwoliła przejść mieszkańcom od centrum miasta do ul. Jedwabnej, gdzie Bartek mieszkał z mamą i jej konkubentem i, gdzie ostatecznie chłopiec zmarł z powodu odniesionych obrażeń. Chłopca katował najprawdopodobniej przez wiele dni 29-letni konkubent matki, Mariusz V. Na zakończenie marszu mieszkańcy zapalili znicze na ulicy i złożyli kwiaty.
Babcia wiedziała, ojciec miał podejrzenia
Godzinę później na cmentarzy komunalnym w Wałbrzychu odbył się pogrzeb chłopca. 3,5-latka przyszła pożegnać jego babcia ze strony mamy Irena Ż. oraz ojciec Dariusz K. Babcia przyznała, że wiedziała o biciu Bartka przez jego matkę i konkubenta. - Ale co mogłam zrobić? Gdy zwracałam uwagę córce, to ona zabierała Bartusia i wyjeżdżała do Kamiennej Góry - mówiła kobieta. Natomiast ojciec kilka razy widział sine ślady na ciele syna, ale matka dziecka twierdziła, że to "od upadku z huśtawki".
Nikt nic nie zrobił, dziecko zmarło
Pobitego 3,5-letniego Bartka przyniosła do szpitala w ubiegłą niedzielę matka. Prawdopodobnie chłopiec nie żył od kilku godzin. Lekarze podjęli reanimację, ale bez skutku. Szef Prokuratury Rejonowej w Kamiennej Górze Tadeusz Gąsior powiedział, że "dziecko zostało zmasakrowane".
36-letnia Iwona K. - matka Bartka - została aresztowana. Bartek - jak wykazała sekcja zwłok - od kilku miesięcy był bity przez matkę i jej 29-letniego konkubenta Mariusza V. Ostatecznie dziecko zmarło z powodu odniesionych obrażeń, m.in. obrzęku i krwiaka mózgu oraz krwotoku wewnętrznego w okolicach lędźwiowych. Mariusz V. i Iwona K. są podejrzani o znęcanie się nad chłopcem ze szczególnym okrucieństwem. Ponadto konkubent ma jeszcze zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a matka - zarzut nieudzielenia pomocy. Matce dziecka grozi do 10 lat więzienia, jej konkubentowi do 12 lat. Oboje nie przyznają się do zarzutów. Winą obarczają się wzajemnie.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24