Jak powinniśmy się zachować, kiedy staniemy się świadkami wypadku na drodze? Jak widać na przykładzie tragicznego zdarzenia na Śląsku, zarejestrowanego przez kamerę autobusu, większość z nas nie wie. Świadkowie zacierali ślady i niedostatecznie pomagali ofierze.
Wypadek, zarejestrowany przez kamerę autobusu miejskiego, kierowanego przez Rafała Witka, miał miejsce na Śląsku. Rozpędzony samochód wyprzedził stojący na przystanku pojazd i uderzył na przejściu dla pieszych w 40-latka. Mężczyzna trafił do szpitala, ale po kilku dniach zmarł. Sprawą zajęła się prokuratura.
Co robić, żeby pomóc?
Na podstawie nagrania można stwierdzić, że świadkowie zdarzenia zupełnie nie wiedzieli, co powinni robić. Najlepiej wyszło im wezwanie pomocy, co zrobili szybko. Gorzej było z zajęciem się poszkodowanym i zabezpieczeniem miejsca wypadku.
Jak tłumaczy ratownik medyczny, Marcin Borkowski, pierwszym błędem było niezablokowanie ruchu na drodze. Przejeżdżające samochody stwarzają zagrożenie dla osób udzielających pomocy. Co więcej, zacierają kluczowe dla biegłych dowody. Śladów praktycznie nie da się później odtworzyć. Dlatego nie wolno ruszać z miejsca wypadku: butów, czapek czy oderwanych zderzaków. Nie należy też przestawiać uszkodzonych samochodów.
Drugim, największym, błędem świadków było pozostawienie rannego bez stałej opieki. Ktoś powinien nad nim stale czuwać i sprawdzać puls oraz oddech. Równie ważne jest przykrycie rannego czymś ciepłym, bo inaczej może się wychłodzić. Spisał się jedynie kierowca autobusu, który odwrócił potrąconego mężczyznę na bok - tak, by się nie udusił.
- To jest największa bolączka świadków zdarzenia, że nie bardzo wiedzą jak udzielać pierwszej pomocy - mówi Borkowski, który jest mistrzem Europy w ratownictwie medycznym.
Autor: mk/kka / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24