Po katastrofie śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego pod Wrocławiem, naturalnie pojawiło się pytanie - czy używane w ratownictwie maszyny Mi-2 są bezpieczne? - Helikopter jest sprawny, regularnie serwisowany. Nie obawiamy się, że ta maszyna nas zawiedzie - uspokajał ratownik z łódzkiego LPR, który lata w identycznym śmigłowcu, jak ten z Dolnego Śląska.
O bezpieczeństwie maszyn eksploatowanych przez LPR zapewnia także Tomasz Kądziołka, wiceprezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego ds. Standardów Lotniczych. - Kontrole naszego urzędu, ale także międzynarodowe kontrole władz lotniczych oceniają działalność Lotniczego Pogotowia Ratunkowego oceniają na bardzo wysokim poziomie. Te śmigłowce w każdej chwili prezentują taką samą sprawność, jak w chwili opuszczenia taśmy produkcyjnej, bo taka jest filozofia eksploatacji maszyn lotniczych - mówił w TVN24 Kądziołka.
Wylot w trzy minuty
Jak śmigłowce są codzienne wykorzystywane, opisywał Jarosław Kromski. - Latamy w nich w trzyosobowych załogach - pilot, ratownik i lekarz - opowiadał Kromski. Załogi Mi-2 zazwyczaj latają w promieniu do 60 km od lotniska. Dzięki temu, mogą dotrzeć na miejsce akcji w czasie nieprzekraczającym 20 minut.
Jak jednak mówił ratownik, mogą polecieć także dalej, a wtedy czas wylotu się zwiększa. - Normalnie wylot zajmuje nam trzy, cztery minuty. Kiedy wylatujemy w dłuższą trasę musimy m.in. zatankować więcej paliwa, co zabiera więcej czasu - zdradzał Kromski.
Dwie akcje dziennie
Mi-2 do akcji wylatuje średnio dwa razy dziennie. Jego możliwości są jednak ograniczone, bo maszyna jest konstrukcją starą - z lat 60. - i nie jest przygotowana do wielu wyzwań stojących przed dzisiejszym pogotowiem. - Ten typ śmigłowca nie może latać w nocy. Kiedy jednak polska flota przerzuci się na Eurocoptery (ich producent wygrał przetarg na dostarczenie helikopterów dla LPR - przyp. red.), pogotowie będzie mogło działać przez całą dobę - zapowiedział Tomasz Kądziołka.
W katastrofie helikoptera pod miejscowością Budziszów Wielki zginęli pilot i sanitariusz. Lekarz w stanie ciężkim przebywa w szpitalu we Wrocławiu. W karambolu poszkodowanych zostało 10 osób, w tym kobieta w ciąży. Nie znamy na razie przyczyn katastrofy.
Wybrane wypadki i awarie śmigłowców ratowniczych
Sierpień 1994 - Jeden z najtragiczniejszych wypadków w historii TOPR. Śmigłowiec Sokół wystartował do dwóch rannych turystek. Na pokładzie było pięć osób - dwóch pilotów i pięciu ratowników. Czterech desantowało się nad szlakiem z Suchej Przełęczy na Halę Gąsienicową. Krążący nad miejscem zdarzenia helikopter zauważył, że jeden z nich leży nieprzytomny z zakrwawioną głową. Rannego wciągnięto na pokład.
Pilot nadał jeszcze do bazy komunikat: "Lądujemy za trzy minuty, potrzebna karetka", ale chwilę później - o g. 13.17 - śmigłowiec się rozbił. Zginęli dwaj ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego: Janusz Kubica i Stanisław Mateja oraz ratownicy - piloci: Bogusław Arendarczyk i Janusz Rybicki.
Marzec 2006 – Krzysztof C. tuż po godzinie 18. wystartował śmigłowcem należącym do Lubelskiego Lotniczego Pogotowia Ratunkowego po to, by odbyć lot treningowy i zachować uprawnienia do lotów nocnych. Tego dnia panowały fatalne warunki atmosferyczne. Na wysokości 60-70 metrów zaczęły się kłopoty. Pilot wleciał w chmurę gęstych opadów, oślepiło go światło reflektora, które odbijało się od padającego śniegu. Wtedy stracił panowanie nad maszyną. W efekcie kilkaset metrów od miejsca startu śmigłowiec runął na ziemię.
Grudzień 2007 - na obrzeżach lotniska w Suwałkach spadł śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w czasie podchodzenia do lądowania pilot stracił kontrolę nad maszyną. Nikt nie zginął. Nikogo więcej nie było w śmigłowcu. Jak mówią strażacy, prawdopodobną przyczyną wypadku mogła być gęsta mgła. Śmigłowiec podchodził do lądowania, ale spadł na ziemię około kilometra od lotniska. Pilot doznał urazu głowy i kończyny dolnej. Mężczyzna został przewieziony do szpitala.
Październik 2008 – Śmigłowiec wyleciał z Krakowa, by odebrać rannego pacjenta. - Ranny był już w środku, gdy okazało się, że jeden z silników nie chce się uruchomić - mówi Marian Dąbrowski, zastępca dyrektora SP ZOZ Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Pacjent został z powrotem przeniesiony do karetki i odwieziony do szpitala.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24