Jarosław Kaczyński - od czasu, kiedy w katastrofie pod Smoleńskiem zginął jego brat Lech Kaczyński - nie wypowiada się publicznie. Zabrał głos tylko raz, podczas spotkania z klubem PiS. - Będziemy dalej pracować, jesteśmy to winni tym, którzy odeszli. Musimy kontynuować ich dzieło - mówił łamiącym się głosem.
Prezes PiS nie zabrał głosu ani wtedy, gdy w dniu tragedii pod Smoleńskiem przybył na miejsce katastrofy, ani w Sejmie, gdy oddawano hołd parlamentarzystom, którzy znaleźli się na liście ofiar. Nie zdecydował się przemawiać także podczas niedzielnych uroczystości pogrzebowych w Bazylice Mariackiej w Krakowie, ani wcześniej, gdy do Polski wróciła trumna z ciałem jego brata.
"Nie możemy się poddać"
Głos zabrał tylko raz. Było to - jak pisze "Wprost" - bardzo emocjonalne, dosłownie trzyzdaniowe wystąpienie podczas posiedzenia klubu PiS w ubiegłym tygodniu. "Spotkał nas olbrzymi cios. Nie możemy się jednak poddać. Będziemy dalej pracować, jesteśmy to winni tym, którzy odeszli. Musimy kontynuować ich dzieło" – mówił Jarosław Kaczyński łamiącym się głosem.
– Wydaje mi się, że chciał w ten sposób dodać nam otuchy. Wyszło inaczej, słowa ledwo przechodziły mu przez gardło – wspomina jeden z polityków PiS.
Przemówienie prezesa PiS było poprzedzone odśpiewaniem hymnu narodowego. Na koniec, już po słowach Jarosława Kaczyńskiego posłowie PiS odmówili modlitwę "Ojcze nasz".
Po tragedii w Smoleńsku prezes PiS przekazał swojemu najbliższemu współpracownikowi Adamowi Lipińskiemu pełnomocnictwa do prowadzenia bieżących spraw partii.
Źródło: Wprost, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP