- Jedna minuta w Auschwitz była jak cały dzień, dzień jak rok, rok jak wieczność - wspominał Roman Kent, jeden z trójki byłych więźniów, którzy wygłosili swoje przemówienia podczas uroczystości 70. rocznicy wyzwolenia nazistowskiego obozu Auschwitz-Birekanu. Wszyscy zgodnie przyznali, że wszystko, co się tam wydarzyło jest wciąż żywe w ich pamięci.
Podczas ceremonii 70. rocznicy rocznicy wyzwolenia nazistowskiego niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau główne przesłanie wygłosiło troje byłych więźniów niemieckich obozów: polscy Żydzi – mieszkająca obecnie w Izraelu Halina Birenbaum i Roman Kent ze Stanów Zjednoczonych, a także Polak Kazimierz Albin, deportowany do obozu w pierwszym transporcie więźniów w czerwcu 1940 r.
"Byłam tam, tak strasznie byłam tam"
Jako pierwsza głos zabrała Halina Birenbaum, która urodziła się w 1929 r. w Warszawie. W okupowanej stolicy przebywała w getcie. Została deportowana później do obozu na Majdanku, a następnie do Auschwitz, Ravensbrueck oraz Neustadt-Glewe, w którym doczekała wolności. Podczas wojny straciła całą rodzinę.
- W Boże Narodzenie z jednej strony obozu wysoka kolorowa choinka, a naprzeciw, z drugiej strony obozu ogień zagazowanych i palonych ciał ludzkich, a na rampie pociągi, pociągi następnych ofiar i ich bagaże - wspominała podczas uroczystości była więźniarka, która w obozie była więziona jako nastolatka.
- Byłam tam, tak strasznie byłam tam, uwięziona przez dwa lata, obca już samej sobie, w tym nagłym przeobrażeniu piekła. Nielegalna w Auschwitz, żydowskie dziecko, które miało iść do gazu - podkreśliła Birenbaum.
"Zamierałam ze strachu, bólu, napięcia"
Jak mówiła w swoim wystąpieniu, "niezliczoną ilość razy umierała, zamierała ze strachu, bólu, napięcia, napięcia selekcji, widoku mąk i konania innych więźniarek, jej sąsiadek, towarzyszek losów tej grozy nie od opisania bez końca, gdy każda chwila była wiekiem oraz błagalnym pytaniem, czy jeszcze będzie następna". - Raz nawet podczas długiej stójki na apelu, gdy akurat na apelu świeciło słońce i nikt nie bił, przemknęła mi przez głowę żałosna myśl, że spalą mnie w końcu w tym ogniu w krematorium i nawet nigdy nie zaznam miłosnego pocałunku - wspominała Birenbaum.
Jak podkreśliła, ocalała, doczekała zburzenia komór gazowych. Dodała, że wciąż to wszystko jest żywe w jej pamięci. Zaznaczyła jednak, że nie chciałaby niczego zapomnieć, nawet jeżeli byłoby to możliwe.
"Walka o przetrwanie"
Kazimierz Albin został wywieziony do Auschwitz pierwszym transportem, gdzie otrzymał numer 118. Zanim tam trafił, w styczniu 1940 r. został aresztowany na Słowacji w drodze do formującego się we Francji Wojska Polskiego. Był więziony w Preszowie, Muszynie, Nowym Sączu i Tarnowie.
- Wyjście stąd prowadzi tylko przez komin krematorium - te słowa wykrzyczał do nas jeden ze strażników, do nas - pierwszego transportu do KL Auschwitz - wspominał były więzień, który urodził się w 1922 r. w Krakowie.
Albin mówił, że słowa te były wcielane w życie "ze zbrodniczą konsekwencją" przez 4,5 roku istnienia obozu koncentracyjnego Auschwitz. - Holocaust zbiera śmiertelne żniwo, a wydajność krematoriów i stosów spaleniskowych nie zadowalała oprawców - opowiadał były więzień.
Jak mówił, od pierwszego dnia toczyła się biologiczna walka o przetrwanie, o wydarcie śmierci jak najwięcej istnień, o zachowanie godności ludzkiej.
Albin podkreślił, że zapłacił wysoką cenę za ucieczkę z obozu w 1943 r. - Aresztowano moją siostrę i mamę - szczęśliwie przeżyły tę gehennę - powiedział.
Roman Kent mieszkający obecnie w Stanach Zjednoczonych stwierdził, że "jedna minuta w Auschwitz była jak cały dzień, dzień jak rok, rok jak wieczność".
Były więzień urodził się w 1929 r. Łodzi. Po wkroczeniu Niemców przebywał w getcie "Litzmannstadt", skąd został deportowany do Auschwitz. Później był także więźniem Gross-Rosen i Flossenbuerga, w którym wraz z bratem Leonem zostali wyzwoleni 23 kwietnia 1945 r. W 1946 r. braciom, razem z innymi dziećmi i młodzieżą, która przeżyła Holokaust, jako "sierotom" umożliwiono wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
"Jak zapomnieć unoszący się odór palonego ciała?"
- "Pamiętaj" - to właśnie słowo często powtarzał mi mój ojciec podczas Holokaustu. Dzisiaj, 70 lat później, to przykazanie, by pamiętać, jest naprawdę całkiem zbędne. Ja, ocalony z Auschwitz, nie mogę nawet na chwilę zapomnieć koszmaru, jaki przeżyłem w obozie koncentracyjnym (...). Potworności, których byłem świadkiem pod bramą wejściową do Auschwitz, wystarczą aż nadto, bym już nigdy nie mógł w nocy spać spokojnie. To właśnie tam Niemcy witali i odczłowieczali swych nowych gości. Między rodziny i grupy przybyłych wpędzano konie, by w ten sposób rozdzielić ich, często na zawsze. Równocześnie strażnicy obozowi chłostali nas batem, który wgryzał się w ciało, niczym dobrze naostrzony miecz - wspominał. - Jak mógłbym zapomnieć unoszący się w powietrzu odór palonego ciała? - podkreślił.
Kent zwrócił się z apelem do "przywódców wszystkich narodów, do całego świata". "Musimy wszyscy pamiętać. Jeśli bowiem wy, przywódcy z całego świata, będziecie pamiętać, jeśli nauczycie innych, aby pamiętali, wtedy dla Holokaustu i potworności Darfuru i Kosowa, podobnie jak dla ataków, jak te w Paryżu, nie będzie już odtąd miejsca na ziemi" - powiedział.
- My, ocaleni, mamy wspólny cel z obecnym pokoleniem. Mam nadzieję, ze ten cel dzielimy również z przyszłymi pokoleniami. Nie chcemy, aby przyszłość naszych dzieci wyglądała tak, jak nasza przeszłość - dodał Kent.
Autor: js/kka / Źródło: PAP, tvn24.pl