Dyrektor wielkopolskiego NFZ twierdzi, że wysłanie transportu medycznego z rannym 5-latkiem nie leżało w gestii Funduszu. - To nie jest problem szpitala w Gostyniu, bo to nie oni dysponują zespołami ratownictwa medycznego. Tam jest firma FALCK Medycyna - tłumaczy Karol Chojnacki.
Karol Chojnacki, dyrektor wielkopolskiego NFZ, zdecydował o przeprowadzeniu kontroli w gostyńskim szpitalu. Już się rozpoczęła. - Skontrolowany zostanie zakres i organizacja udzielanych świadczeń w ramach zawartej umowy. W tym zabezpieczenie transportu sanitarnego ze strony szpitala. Sprawdzony zostanie realizator usług świadczeń ratownictwa medycznego, którą w powiecie gostyńskim jest firma FALCK na podstawie umowy. Do tej firmy nasza kontrola również trafiła - poinformował Chojnacki.
Szczegółowo zostaną sprawdzone dane dotyczące personelu i sprzętu oraz raporty dotyczące grafiku pracy podczas sobotniego zdarzenia. Wyniki kontroli powinny być znane w przeciągu 2-3 dni roboczych
Chojnacki podkreślił, że w gestii NFZ nie leży działalność pogotowia lotniczego. - Jest to instytucja, która działa na podstawie umów zawartych z ministerstwem zdrowia - dodał.
"Transportem zajmuje się FALCK"
Mówiąc o posiadaniu przez szpital specjalistycznej karetki do przewożenia rannych przyznał, że w ofercie i w umowie szpitala z NFZ taki specjalistyczny transport jest. - Szpital w Gostyniu, jak każdy szpital realizujący świadczenia w trybie hospitalizacji, czyli w trybie 24-godzinnym, zobowiązany jest do posiadania swojego transportu sanitarnego zapewniającego ich profil działania jako szpital (...) W takim stopniu, by nie musieć korzystać z zespołów ratownictwa medycznego. Jest to myśl naczelna. Według mojej wiedzy taki transport tam funkcjonuje, ale jak to jest w rzeczywistości - to wyjaśni kontrola - stwierdził.
Zapytany o to, dlaczego nie wysłano karetki do Poznania z chorym chłopcem Chojnacki jasno stwierdził, że pod pojęciem "karetka" kryje się zespół ratownictwa medycznego. - To nie jest problem szpitala w Gostyniu, bo to nie oni dysponują zespołami ratownictwa medycznego. Tam jest firma FALCK.
Dyrektor wielkopolskiego NFZ wyjaśnił, że "zespoły ratownictwa medycznego ze wszystkim: samochody, ludzie i sprzęt, to jest oddzielne środowisko i umowa, która leży głównie w gestii wojewodów. NFZ finansuje świadczenia z tego zakresu na podstawie konkursów przeprowadzanych jako NFZ". - Natomiast działanie szpitala zawiera w sobie transport medyczny, transport szpitalny, a każdy szpital udzielający hospitalizacji musi posiadać tego typu transport własny lub na podstawie umowy o podwykonastwie - powiedział podczas konferencji. Właściciel karetki odpiera zarzuty
Firma FALCK Medycyna nie ma sobie nic do zarzucenia. Dyrektor ds. ratownictwa i edukacji medycznej Falck Medycyna w wydanym oświadczeniu pisze, że "szpital w Gostyniu posiada chirurgię dziecięcą, dlatego winien wykonywać podstawowe procedury ratujące życie na miejscu", ponieważ - jak twierdzi Weryk - "stan dziecka na miejscu wypadku nie wskazywał na to, aby od razu wzywać śmigłowiec LPR lub transportować dziecko do centrum urazowego w Poznaniu".
Ale według Weryka, działanie szpitala w tej sprawie pozostawia wiele do życzenia. "Nieobecność chirurga dziecięcego w szpitalu w Gostyniu, dziwne konsultacje przez telefon, jak również bezradność chirurga ogólnego, jest niedopuszczalną sytuacją, którą oceniamy jako zaniedbanie wymagające oceny prokuratorskiej" - stwierdza dyrektor ds. ratownictwa i edukacji medycznej Falck Medycyna.
Jego zdaniem, "brak w Gostyniu karetki transportowej z lekarzem mogącej wykonać transport międzyszpitalny jest ciężkim naruszeniem umowy z NFZ".
Odpiera też jednocześnie zarzuty szpitala pod adresem Falck Medycyny. "Dementuję jakiekolwiek insynuacje o tym, że pomoc zespołu specjalistycznego Falck Medycyna była opóźniona, wymuszona przez lekarza koordynatora lub wykonana niechętnie" - pisze Weryk.
I dodaje: "Szpital w Gostyniu popełnił wszystkie możliwe błędy, wykazując się kompletną ignorancją i niekompetencją, a do tego przekroczył w wielu miejscach prawo".
Wyjaśnienie u ministra
W poniedziałek minister zdrowia Bartosz Arłukowicz otrzymał pisemne wyjaśnienia od szefa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR) w sprawie odmowy transportu rannego 5-latka z Gostynia. - Niezależnie od przedstawionych przez LPR wyjaśnień, minister w poniedziałek wszczął kontrolę w LPR w zakresie odmowy transportu lotniczego pacjenta z SPZOZ w Gostyniu - powiedziała rzeczniczka prasowa ministerstwa zdrowia Agnieszka Gołąbek.
Przedstawiciel LPR podczas popołudniowej konefrencji w sprawie transportu 5-latka podtrzymał decyzję dystrybutora lotniczego "o braku możliwości wykonania transportu z Gostynia do Poznania w związku z brakiem posiadania przez gostyński szpital lądowiska przyszpitalnego".
Zaprzeczył też doniesieniom, jakoby w pobliżu znajdowało się wymagane lądowisko na pobliskim stadionie. - Jest to miejsce gminne wykorzystywane przez LPR do wykonywania lotów ratunkowych w nocy. (...) Na tego typu gminne lądowiska nie jest nakładany regon, jaki musi spełnić lądowisko przyszpitalne - poinformował.
Odmówili transportu
W sobotę po południu do szpitala w Gostyniu (Wielkopolskie) przywieziono rannego w wypadku 5-letniego chłopca. Po zdiagnozowaniu przez lekarza dyżurnego szpitala dziecko z licznymi obrażeniami miało trafić do Instytutu Pediatrii w Poznaniu.
Transportu rannego 5-latka odmówiło Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, argumentując, iż na przewiezienie dziecka śmigłowcem nie pozwalały przepisy, które dopuszczają transport międzyszpitalny tylko z udokumentowanych miejsc i lądowisk.
Dziecko ostatecznie trafiło do szpitala w Poznaniu po czterech godzinach. Zostało przewiezione specjalistyczną karetką. Przeszło operację, jego stan jest ciężki. Postępowanie w tej sprawie, w związku z podejrzeniem narażenia życia i zdrowia dziecka, wszczęła Prokuratura Rejonowa w Gostyniu.
Autor: MAC/fac/k / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24