Wciąż nieznane są listy poparcia kandydatur do nowej KRS. Wiadomo jednak, że jedną z osób popierających Macieja Nawackiego jest on sam i w związku z tym pojawiają się wątpliwości, czy sędzia powinien w radzie zasiadać. Tomasz Rzymkowski rekomendował kandydaturę sędziego, ale reporterka "Czarno na białym" dotarła do dokumentu, który zawierał negatywną opinię o sędzim Nawackim, a którą polityk - wówczas Kukiz'15, dziś PiS - przemilczał.
Sędzia Maciej Nawacki orzekał w Sądzie Rejonowym w Olsztynie od 12 lat - najpierw w wydziale karnym, później w gospodarczym. Po nastaniu "dobrej zmiany" jego kariera mocno przyspieszyła. W grudniu 2017 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powołał go na prezesa tego sądu, a miesiąc później został kandydatem do nowej, wybieranej przez polityków Krajowej Rady Sądownictwa.
Ostatecznie został jednym z 15 sędziów powołanych przez posłów do Rady.
Kandydaturę Nawackiego do awansu, w imieniu wewnętrznego zespołu oceniającego, przedstawiał radzie polityk - Tomasz Rzymkowski, wówczas poseł Kukiz'15, a obecnie PiS.
Poseł zaprezentował opinię sędziego wizytatora, który oceniał pracę Nawackiego. - Pan sędzia Maciej Nawacki spełnia warunki formalne do objęcia stanowiska, o które się ubiega: sędziego Sądu Okręgowego w Olsztynie. Jest doświadczonym sędzią i posiada wystarczający do tego poziom wiedzy prawniczej - wskazywał Rzymkowski.
W tym miejscu poseł skończył prezentację, a dalszą część opinii pominął. Reporterka Marta Gordziewicz dotarła do jej treści. "Wyeliminowanie w jego pracy stwierdzonych mankamentów, wymagałoby jeszcze kilku lat orzekania w sprawach gospodarczych, w warunkach dających więcej czasu na sprawne podejmowanie przemyślanych i rozważnych decyzji" - napisano w dokumencie.
Oznacza to, że sędzia opiniujący uznał, że Maciej Nawacki powinien jeszcze przez kilka lat orzekać w sądzie rejonowym.
Tłumaczenia posła PiS
Tomasz Rzymkowski powiedział reporterom "Czarno na białym", że zataił niekorzystny dla Nawackiego fragment, bo uznał go za nieistotny. - Przeanalizowaliśmy i zalety, i wady. Natomiast w prezentacji kandydata zdecydowałem się na przedstawienie tego, co z mojej perspektywy wydawało się najbardziej ciekawe, interesujące i przemawiające za pozytywnym zaaprobowaniem kandydatury pana sędziego Macieja Nawackiego - tłumaczy poseł.
Niektórzy członkowie rady próbowali dociekać, o co tu chodzi, bo inne fakty również świadczyły przeciw awansowi Nawackiego. Sędzia Teresa Kurcyusz-Furmanik podczas posiedzenia rady mówiła: "brak pozytywnej opinii jest tylko w jednym przypadku, co mnie uderza i dlatego chciałabym wiedzieć (...) dlaczego nie jest rekomendowany przez środowisko?".
- Mamy wszyscy świadomość, że państwo sędziowie, którzy jesteście członkami Krajowej Rady Sądownictwa spotykacie się z ostracyzmem środowiska i to jest po prostu reakcja środowiska na to, że jesteście członkami Krajowej Rady Sądownictwa. Dziwię się, że w ogóle takie pytania padają - odpowiedział Rzymkowski.
Jednak zgromadzenie sędziów apelacji białostockiej przytłaczającą większością głosów (63:3) opowiedziało się przeciw awansowi Macieja Nawackiego. Wbrew twierdzeniom posła Rzymkowskiego, nie z powodu obstrukcji, a dlatego że stosunkowo dużo wyroków sędziego Nawackiego było uchylanych w wyższej instancji. - Sędziowie sądu rejonowego i okręgowego w Olsztynie wskazywali na między innymi to, że stabilność orzecznictwa pana sędziego w sprawach karnych była niższa niż średnia Wydziału Karnego - zwrócił uwagę sędzia Janusz Sulima, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Białymstoku.
- Nadaje się do sądu okręgowego z racji tego, że przewyższa kwalifikacjami przeciętnego sędziego w Polsce - przekonywał poseł Rzymkowski. - Zespół stwierdził, że ta opinia [sędziego wizytatora - red.] nie wpływa na pozytywną ocenę sędziego Macieja Nawackiego - dodaje.
Ostatecznie po wysłuchaniu opinii zespołu kierowanego przez posła PiS, rada w tajnym głosowaniu zagłosowała za awansem Macieja Nawackiego.
"Kandydatura nie powinna być procedowana"
Ale to nie jedyne wątpliwości wokół sędziego Nawackiego. Reporterka Marta Gordziewicz spotkała się z jednym z olsztyńskich sędziów, który zastrzega sobie anonimowość. - Sędzia Nawacki, jeżeli powiem coś o nim nieprzychylnie, może przesunąć mnie do innego wydziału. Wówczas przysługuje mi odwołanie do KRS, w której on zasiada - wytłumaczył podjęte środki ostrożności. Dodaje, że boi się "zemsty Nawackiego".
Sędzia, z którym spotkała się reporterka "Czarno na białym", do niedawna był dobrym znajomym Macieja Nawackiego. Ich drogi rozeszły się po tym, gdy sędzia został prezesem na fali zmian forsowanych przez PiS.
Jako prezes - Nawacki co najmniej raz pokazał, kto rządzi w sądzie. Gdy wiosną tego roku olsztyńscy sędziowie solidaryzowali się ze ściganymi dyscyplinarnie kolegami, Nawacki wezwał policję. Co zresztą sam potem potwierdził na Twitterze.
Sędziowie zostali wtedy spisani przez policję. W tym momencie, poczuliśmy się jakbyśmy byli przestępcami - relacjonuje sędzia.
- Tego typu działanie jest rodzajem wywierania presji czy pokazywania tego, że lepiej się nie wychylać, bo już za samo zrobienie sobie zdjęcia przed sądem można mieć problemy - ocenił sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
- Sędziowie starają się unikać kontaktu z sędzią Nawackim, wolą załatwić sprawy z wiceprezesami - opowiada sędzia z Olsztyna. Dodaje, że mało kto zagląda do jego gabinetu.
Maciej Nawacki, oprócz tego, że jest sędzią i prezesem, działa również publicznie i naukowo. Jeszcze na etapie kandydowania do nowej KRS był członkiem Akademickiego Klubu Obywatelskiego imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Olsztynie. Jest doktorem nauk prawnych i adiunktem na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim.
Jednak część prawników ma wątpliwości, czy sędzia Nawacki ma prawo zasiadać w Krajowej Radzie Sądownictwa. Nawet tej wybranej przez polityków, ponieważ żeby politycy mogli wybrać Macieja Nawackiego, musiałoby go wcześniej poprzeć co najmniej 25 sędziów.
- Kandydatura pana sędziego nie powinna być procedowana przez marszałka Sejmu, nie powinna być poddana pod głosowanie z prostej przyczyny: pan sędzia nie przedstawił wymaganej ustawą liczby podpisów - zaznacza Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Wachowiec od półtora roku walczy o ujawnienie list poparcia sędziów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Ministerstwo Sprawiedliwości udostępniło mu jedynie informacje, z których wynika, że sędziego Nawackiego poparło 28 sędziów.
"Okazałoby się, że KRS nie została właściwie powołana"
Wiadomo już, że czworo z nich wycofało swoje poparcie. Co ważne, zrobili to jeszcze zanim dokumenty trafiły do Sejmu. Na wszelki wypadek faksem wysłali swoje oświadczenie do marszałka. Kancelaria Sejmu uznała, że udzielonego poparcia nie można wycofać.
Gdyby ówczesny marszałek Marek Kuchciński postąpił zgodnie z wolą sędziów, którzy wycofali poparcie, Nawacki miałby za mało podpisów i w ogóle nie mógłby kandydować do nowej KRS.
- W moim najgłębszym przekonaniu tutaj jest jak najbardziej możliwe, dopuszczalne wycofanie takiego poparcia, co stało się w przypadku sędziego Nawackiego - ocenił Wachowiec.
Od trzech miesięcy Kancelaria Sejmu nie wykonuje prawomocnego wyroku sądu nakazującego ujawnienie list poparcia sędziów z nowej KRS. Przy tej okazji znów pojawiła się postać Nawackiego, który poskarżył się do Urzędu Ochrony Danych Osobowych, że Kancelaria Sejmu będzie musiała ujawnić nazwiska.
Prezes urzędu wkroczył do akcji. Zabronił ujawniać listy do czasu, aż zakończy postępowanie. Marszałek Sejmu uznał, że wola tego urzędnika jest ważniejsza niż wyrok sądu i nadal trzyma listy pod kluczem. - Dlatego też, zapewne, tych list do dzisiaj nie znamy. Okazałoby się, że Krajowa Rada Sądownictwa w ogóle nie została w ważny sposób powołana - wyjaśnił sędzia Przymusiński.
Gdy okazało się, że listy pozostaną utajnione, sędzia Nawacki triumfował na Twitterze. "Zobaczyć minę Patryka Wachowca, Marka Tatały, Leszka Balcerowicza, bezcenne" - napisał.
- Wiedział o toczących się postępowaniach przed sądami administracyjnymi, wiedział o zapadłym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, wyroku prawomocnym, ostatecznym, od którego kancelaria Sejmu nie ma żadnego ruchu. A mimo to brnie dalej w różnego rodzaju zabiegi, aby te listy poparcia były dalej ukryte - wyliczał Wachowiec.
"Spragnieni hejtu muszą się spieszyć"
Nawacki przyznał, że w sprawie list poparcia kandydatów do nowej KRS toczy się gra na czas. Stawką w niej jest ukrycie list w archiwach na całe dziesięciolecia.
"Spragnieni hejtu muszą się spieszyć. Niedługo koniec kadencji Sejmu, a tym samym dokumenty mogą trafić do archiwum wyodrębnionego, gdzie będą czekać na ich opracowanie i udostępnienie już jako zasobu archiwalnego... gdzieś 20 lat" - napisał na Twitterze sędzia.
Przy okazji sędzia Maciej Nawacki ujawnił, że sam podpisał się na liście poparcia swojej osoby do nowej KRS. Tłumaczył, że prawo tego nie zabrania. - Miałem prawo podpisać się na liście, także to nie ma nic wspólnego z etyką czy z czymkolwiek innym - mówił w rozmowie telefonicznej z TVN24 Nawacki.
- Kandydat do KRS powinien przedstawić poparcie środowiska sędziowskiego świadczące o zaufaniu w stosunku do niego. W związku z tym sam nie może sobie tego poparcia udzielić, to jest po prostu logicznie sprzeczne - wyjaśnił mecenas Michał Gajdus.
Adwokat reprezentuje sędziego z Sulęcina, który pozwał Macieja Nawackiego. Przed sądem chcą wykazać, że sędzia Nawacki nie jest członkiem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Po pierwsze dlatego, że nie miał wystarczającej liczby podpisów, a po drugie właśnie dlatego, że poparł sam siebie. - Mój mocodawca zgłosił się na wolne stanowisko sędziowskie w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i nie chce być oceniany przez osobę, co do której istnieją bardzo poważne wątpliwości czy jest należycie wybranym, należycie powołanym członkiem organu, który mieni się Krajową Radą Sądownictwa - wskazał adwokat.
Pozew wpłynął do Sądu Rejonowego w Olsztynie, tego, w którym prezesem jest Maciej Nawacki. W tym czasie sam Nawacki był na posiedzeniu nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
- Dowiedziałem się, że zostałem pozwany - poinformował Nawacki w trakcie posiedzenia KRS. Było to zaledwie godzinę po tym, jak pozew wpłynął do sądu w Olsztynie.
- Sytuacja niesłychana. Żaden inny obywatel nie może liczyć na tak szybkie poinformowanie przez urzędników sądowych o tym, że jakikolwiek pozew czy jakakolwiek inna czynność procesowa została przeciwko niemu podjęta. Niebywałe - ocenił Gajdus.
Konflikt interesów
Gdy w sierpniu ubiegłego roku Sąd Najwyższy zadał pytania Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie zmian wprowadzanych przez PiS, Maciej Nawacki ogłosił, że sędziowie Sądu Najwyższego łamią prawo. - Spotkają się z adekwatną reakcją w tym zakresie - stwierdził sędzia.
Na wniosek pierwszej prezes Sądu Najwyższego wypowiedzią Nawackiego zajął się zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota. Poprzestał na postępowaniu wyjaśniającym. Nie wszczął postępowania dyscyplinarnego.
Rzecznik rozpatrywał sprawę mimo konfliktu interesów. Michał Lasota, zanim został zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, był pełnomocnikiem Nawackiego jako kandydata do nowej KRS - w tym samym roku Lasota najpierw reprezentował Nawackiego zachwalając jego kwalifikacje do zasiadania w radzie, a po kilku miesiącach oceniał go jako rzecznik dyscyplinarny.
Reporterzy "Czarno na białym" chcieli zapytać sędziego Lasotę o tę sytuację, ale mimo wielu prób sędzia konsekwentnie odmawiał rozmowy.
Wypowiedzi przed kamerą odmówił również przełożony sędziego Lasoty, główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab. Odpowiedział jednak na wysłane mailem pytania.
"W czasie wydania tego zarządzenia nie miałem wiedzy, że sędzia Michał Lasota zgłosił kandydaturę sędziego Macieja Nawackiego do Krajowej Rady Sądownictwa. Informacją tą nie dysponowałem również w czasie zakończenia wstępnych czynności wyjaśniających, o których mowa" - odpowiedział rzecznik dyscyplinarny.
Rzecznik, który nie wiedział o konflikcie interesów swojego zastępcy, uznał pytania reporterów "Czarno na białym" za próbę podważenia jego kompetencji.
"Prezentuję zatem stanowisko, że dążenie do podważenia kompetencji i rzetelności zawodowej sędziego Michała Lasoty jest kolejną próbą zdyskredytowania go przez publiczne odwołanie się do nieprawdziwych argumentów" - napisał Piotr Schab.
"Powinno to być poza wszelkimi podejrzeniami"
Tymczasem rzecznik nowej KRS przyznał, że ocenianie sędziego Nawackiego przez jego niedawnego pełnomocnika jest sytuacją cokolwiek wątpliwą.
- Może rodzić to domysły, że kierowały panem rzecznikiem inne względy. Ufam, wyrażam nadzieję, że żadnych takich względów nie było. Natomiast zgodzę się, że jak przysłowiowa żona Cezara, powinno to być poza wszelkimi podejrzeniami - powiedział Maciej Mitera.
Dwa miesiące później Krajowa Rada Sądownictwa uznała, że również sędzia Lasota zasługuje na awans do sądu okręgowego. W głosowaniu brał udział Maciej Nawacki.
Sędzia Maciej Nawacki nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. Na pisemne pytania również nie odpowiedział.
Autor: mtw,asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24